Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ally88

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ally88

  1. Studencie20, doskonale cie rozumiem. W domu mam tylko mamę, tata umarł 3 lata temu, a włascieiw on był moim najwięckszym oparciem, wtedy zaczęła się depresja, leki, psychatra, gdyby nie to zawaliłabym liceum, i tak dzięki temu zdałam mature, co prawda rok później, ale jednak, w czasie choroby taty miałam pierwszą próbe samobójczą, leki nasenne przepisane tacie, skończyło się ogromnymi zawrótami główy rano, nikt nawet nie zauwazył, nawet poszłam normalnie do szkoły, tam koleżanka powiedziała mi, źe źle wyglądam, jako jedyna zauwazyła potem babcia zachorowała, znienawidziłam szpitali po chorobie taty, kiedy mama wzięła mnie raz do babci do szpitala - babcia juz nas wtedy nie rozpoznawała - wróciłam do domu w płaczem, w domu kolejna próba samobójcza - tym razem morfina, znowu nic z zeszłym roku zawaliłam studia, w tym roku zaczęłam studiowac to co zawsze chciałam, w Gdańsku, jestem z Olsztyna, na początku było wspaniale, potem znowu sie zaczęło, rzadko chodziłam na zajęcia, w zeszłym tygodniu powiedziałam wszystko mamie, wróciłam do domu, psychiatra zmienił mi leki, a przy okazji nasłuchałam się od cioci, ze jestem darmozjadem i że ja obrzydzam, że nie ma ty dla mnie miejsca, mam wracac na studia albo sie stąd wynieść wróciłam do Gdańska w sobotę, mieszkam tu z koleżanką, która wie, z ejestem chora, ale ją to wcale nie obchodzi, od rana do nocy siedzi tylko przy komputerze, ja sie juz nie usmiecham, nie mam celu w życiu, żyje z dnia na dzień, choć tak naprawde to chciałabym nie żyć... wczoraj miałam kolejna oróbe samobójczą, opakowanie cloranxenu, niestety efekt taki jak po tabletkach nasennych, dzis znowu spróbuję, mam nadzięję, że sie uda... przepraszam za błędy [Dodane po edycji:] 9453479 to mój nr gg, jakby ktoś chciał
  2. heh, powiedziałam wszystko mamie, pojechałam w tamtym tygodniu do domu, dostałam nowe leki, w sumie nie takie znowu nowe bo już kiedys je brałam, cloranxen np., w domu oczywiście ciocia zmyła mi głowę, że jestem nikim, że myslę tylko o sobie, że jak znowu zawalę to mama powinna mnie wyrzucic z domu, że mama nigdy ode mnie niczego nie wymagała i dlatego taka jestem,ale wymagała i ja od siebie wymagałam, i tak bardzo bolało kiedy nie mogłam osiągnąć celu ale nadal nie potrafię się cieszyć, nie uśmiecham się, wszystko jest dla mnie obojętne, nie mam planów na przyszłość, żyje z dnia na dzien i kazdy jest gorszy od poprzedniego wczoraj napisałam kartkę, w domysle do mamy, że ją za wszystko przepraszam, płacze po nocach, wczoraj zjadłma całe opakowanie cloranxenu, niecałe 30 tabletek, myslałam, że uda mi się w ten sposób skończyc ze sobą, co za tym idzie - kolejna próba samobójcza dziś znowu spróbuję, jak się nie uda, jutro zadzwonię do mamy i jej powiem nie mogę z nią szczerze porozmawiac na codzień bo nie mieszkam sama, mieszkam z "przyjaciółką", któa studiuje na tym samym uniwersytecie, niby wie, że jestem chora, ale nic ja to nie obchodzi, cały dzień przesiaduje przed komputerem i świata poza nim nie widzi, może dzisiaj mi się uda ze soba skończyć, mam taka nadzieję... myslałam tez o szpitalu psychiatrycznym...
  3. black horse mam dokładnie ten sam problem, i chyba sobie z tym dużej nie poradzę
  4. mam zamiar porozmawiac z psychiatra na następnej wizycie o zmienie lekow, bo te wczęsniej pomagałay, a teraz czuję, że to nie to co do psychologa, była 4 razy i się poddałam,, teraz wiem, że źle zrobiłam, bo zdałam sobie sprawę, że bez tego raczej nic nie osiągnę a mi jest tak ciężko z kims o tym porozmawiać, od razu zaczynam płakac, potem jestem zła, że płaczę itp. [Dodane po edycji:] zadzwoniłam do mamy, powiedziałam jak się czuję, ale mnie to nie pomogło, wcale nie jest mi lżej, boli mnie w środku jeszcze bardziej, płaczę, i mam ochotę krzyczeć
  5. monika 1974, dziekuję ci, ale nie chodzi o to, ze się nie leczę, już 4 lata biorę tabletki, próbowałam psychoterapii, ale zrezygnowałam, myslę, że wcześnie, spróbuję jeszcze raz, trzymaj kciuki, bedę jeszcze raz dzwonic do domu
  6. dzwonilam dzsiaj do domu, ale nie potrafiłam powiedzieć, że coś jest nie tak gadałam o pierdołach, pogodzie itp. spróbuję zadzwonić potem jeszcze raz, po prostu nie wiem jak im powiedziec, że znowu zawiodłam, tak źle nie czułam się juz bardzo dawno
  7. nie wiem czy dobrzy dział, jak nie to proszę o przeniesienie do tego o lekach-ogólnie czy ktoś z Was zażywał Fevarin dłuższy czas? ja biorę juz ok. 4 lata, ale ostatnio zauważyłam, że coraz mniej mi pomaga, wczesniej nie miałam z nim problemów
  8. Ally88

    [Olsztyn]

    mam 21 lat, jestem z Olsztyna, choruje na depresje od 17 roku życia, pozdrawiam
  9. spróbuje porozmawiać, ale jak na razie dopadł mnie, tak jak w liceum, lęk przed hmm, wtedy szkołą, teraz studiami, no ludźmi ogóle, przebywaniem z ludźmi, ale spróbuję sie przemóc, pójśc jutro, i porozmawiać, ogólnie to najwiekszy problem będę miec z wf... jak już pisałam, zastanawiam się czy nie rzucić tego w cholerę i zając się leczeniem, i od lutego szkoła policealna... sama już nie wiem co chcę... znowu zaczyna mi nie zależeć, zaraz wyślę mail do kuzynki, może powiem jej co sie dzieje, a jutro zadzwonie do mamy
  10. wiem, ze nie jestem jedyną, która zawali studia, ale ja zawalam drugi raz, nie chcę wychodzić do ludzi, najchętniej zwinęłabym się w kłębek i leżała cały dzien w łóżku, a co do rozmowy... ja nie umiem o tym rozmawiać, Wam o tym teraz mówię, bo piszę, na serio przepraszam, że Wam głowe zawracam, ale dzisiaj dopadło mnie na dobre... ;/ planuję jutro zadzwonic do domu i powiedzieć jak się sprawy mają a, i zawiode tez koleżankę, z która mieszkam, marzyłyśmy obie o tych studiach, o mieszkaniu w Gdańsku, jak ja zrezygnuje, ona będzie musiała szukac kogoś innego do mieszkania, albo innego mieszkania
  11. bliksa wiem, wiem, ze musze ją wspierać, ale ja poprostu nie mogę przejśc przez to 3 raz, wiem jak to się skończy, a do lekarza chodzę, i biore leki, ale lekarz został Olsztynie a ja jestem w Gdańsku w tej chwili najbardziej mnie boli poczucie winy, znowu zawalę studia, znowu wszystkich zawiodę, myślę już nawet o leczeniu klinicznym, choć tez nie wiem czy to cos da
  12. Witam, z góry mówię, że się rozpiszę, więc mam nadzieję, że ktoś to chociaż przeczyta... na początku chcę Wam naświetlić moją sytuację, mam 21 lat, a to moja historią: Walkę z depresją zaczęłam w drugiej klasie liceum, mój tata miał remisję nowotworu, zaczęłam opuszczać zajęcia w szkole, klamałam i oszukiwałam rodziców, nie chciałam przebywać z rówieśnikami, bo nikt z nich nie rozumiał przez do przechodzę, a choroba mojego taty była dla mnie okropnym ciosem, po jakims czasie nieobecności w szkole, zaczęłam się po prostu bac tam wrócić,nie chciałam mówić każdemu dlaczego mnie nie było,ani słuchac głupich komentarzy nauczycieli, w tym czasie miałam 2 próby samobójcze, nie miałam ochoty wychodzic z domu, ciągle siedziałam zamknięta w swoim pokoju, kiedy tata zmarł przestało mi wogóle zależeć, zawaliłam liceum... w końcu po wizycie u psychologa, zostałam skierowana do psychiatry, to pomogło - dzieki temu skończyłam zaocznie liceum i zdałam maturę, potem kolejny problem - moja babcia, po 2 miesiącach umarła, w tym czasie miałam kolejną próbę samobójczą: pewnego dnia poszłam z mamą do szpitala (babcia nie była w nim długo, pojechała tam pod sam koniec, kiedy już nawet nie wiedziała kim jesteśmy) i kiedy zobaczyłam moją kochana babcię leżaca tam jak roślinka, rozpłakałam się, wróciłam do domu, i znów próbowałam się zabić w zeszłym roku zaczęłam studia w Toruniu, musialam wyjechać ze swojego miasta, mieszkałam sama, studiowałam baaardzo krótko, depresja wróciła,po powrocie do domu zapisałam się do szkoły policealnej, zaocznej w tym roku znów zaczęłam studia, w Gdańsku, mój wymarzony kierunek, wydawać by się mogło, ze teraz wszystko będzie w porządku, jak Bóg mi świadkiem miałam taka nadzieję, ale nie, to moje parszywe choróbsko znowu wróciło: razem z diagnązą raka u mamy; w Gdańsku mieszkam z koleżanką, ona teraz pojechała do domu, a ja moge sobie wreszcie popłakać, znowu opuszczam zajęcia, nie mam ochoty iśc do ludzi, siedze i płaczę, tym bardziej, że moja mama juz 2 raz ma przełożoną chemioterapię, bo ma złe wyniki krwi, o próbach samobójczych nikomu nie mowiłam, nawet swojemu psychiatrze,bo się bałam, ze powie o tym mamie, od ponad 3 lat przyjmuje fevarin,kiedys pomagał, a teraz nie jestem taka pewna, pisze do Was i płaczę... znowu mam myśli samobójcze, zależy mi jeszcze na tyle, że mam ogromne poczucie winy, znowu czuję, że wszystkich zawiodłam... prosze niech ktoś to chociaż przeczyta
×