Skocz do zawartości
Nerwica.com

fendi

Użytkownik
  • Postów

    54
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez fendi

  1. no wypisz wymaluj jestem prawie taka sama jak ty, normalnie jakbym o sobie czytała, tylko dziecko mam już starsze, cały czas męczę sie z nerwicą , z tym strachem przed ludżmi, z tym rozpamietywaniem co i jak komuś powiedziałam-a potem unikam go , no ale co ci tu odpowiedzieć-ja zwyczajnie przyzwyczajam sie do takiego stanu, powoli zaczynam mieć gdzieś to, że nie mam przyjaciól, znajomych, że zmagam się z atakami lękowymi, trudno tak mam i to jest moje życie takie a nie inne-przestaję zazdrościć tym ^zdrowym^, zaczynam akceptować siebie i myślę ,że mi z tym lepiej-pozdrawiam

  2. ja natomiast boję się rozmowy z więcej jak 2 nieznanymi osobami, czyli wszelkie spotkania towarzyskie, gdzie nie znam ludzi-są dla mnie po prostu wykańczające,zapominam po prostu języka w gębie ze strachu i w wiekszości milczę, pózniej czyję się tak wypompowana ,że 2 dni potrzebuję na pozbieranie się po takim spotkaniu...

  3. no jasne .że można mieć takie objawy nerwicy, zwężenie pola widzenia itp.jak najbardziej -tez to miałam, uścisk żuchwy - też, no i to przymulenie-wyobcowanie -jak najbardziej - człowiek jest, robi coś , ale jak maszyna i zdaje mu sie ,że stoi tak jakby obok siebie-wszystko to przerabiałam , a nawet jeszcze więcej, a ataki nerwicy wcale nie muszą wystąpić w czasie zdenerwowania , tylko np jak u ciebie po 2 tygodniach lub nawet miesiącach od nerwowego wydarzenia...pozdrawiam

  4. samotniczko, rozumiem cię, też kilka lat temu nienawidziłam życia, każdy dzień był udręką, byłam sama , nikogo wokół, wszyscy wydawali mi się tacy szczęśliwi i ja im tego szczęścia zazdrościłam , też chciałam nie żyć-ale nie miałam odwagi aby się zabić-dziś jest lepiej, dziś już nie chcę się zabić - chcę żyć,dalej jestem takim smutaskiem i szarą myszką, nie mam za wielu znajomych-a przyjaciół wcale, ale mam swoją rodzinę, życie mnie tak już nie uwiera, mam nadzieję że i tobie się to myślenie zmieni - bardzo ci tego życzę-zobaczysz przyjdą lepsze dni...

  5. no tak ten czas poświęcasz na rozmyślania nad tym co się stało i to prowadzi do stanu apatii, ale ten czas trzeba przeżyć - nie da sie tego ominąć - każdy po stracie lub odejściu kogoś bliskiego- ma taki czas-jedni krótszy inni dłuższy, myślę że ten twój czas na rozpamiętywanie-już niedługo sie skończy...

  6. a więc taki terror psychiczny, no tak to nie jest rozwijające , takie uzależnienie od matki, takie myślenie czy ona to zaakceptuje czy nie, czy palnie moralizatorską gadkę, która znowu obniży twój lot w samodzielność, rozumiem , ale widzę tylko jedno rozwiązanie aby odciąć się od tej pępowiny-wyprowadzka-bądż to wspólnie z koleżankami w jednym pokoju(małe koszty) , bądż z chłopakiem(jeśli jest) bądż sama(ale to już duże koszta) -jeśli pracujesz-to sprubój, jeśli to nie możliwe-to zostaje mi życzyć ci po prostu aby twoja psychika okrzepła na tyle, żeby się tym^ związkiem^ z matką nie przejmować, pozdrawiam

  7. Inez co do twojej matki (patrząc na twój profil-ile masz lat) to faktycznie już powinna trochę dać luz i nie gnębić pytaniami kto z kim i za ile..

    ale jeśli była taka przez lata twego dorastania-nawet normalnie mogłaś jej powiedzieć że nie chcesz iść do szkoły- to czy to tak żle było?

    czy lepiej kręcić i kłamać np. co do wagarów lub innych spraw - czy też szczerze móc powiedzieć -zrobiłam tak i tak albo chcę zrobić to i tamto - bo np dziś się żle czuję - i ona to zrozumiała i przyzwoliła, i była spokojna że wie gdzie jesteś, co się z tobą dzieje,

    a co do podejmowania decyzji- to myślę , że nie ma co zwalać winy na tak wyrozumiałą matkę, tylko po prostu zacząć je podejmować-a to że liczysz się z tym co ona powie to naturalne no bo rodzice też są od tego aby się z nimi liczyć i z ich zdaniem , no chyba że ona nie akceptuje twych decyzji i postanowień to inna sprawa -to już autorytaryzm i dyktatura, ale jeśli wyrazi swoje zdanie - każdy ma prawo do swego zdania- i nie sprzeciwstawia się twym decyzjom-to jest ok

  8. co do autorytoryzmu ojca - to myślę , że oczywiście ma to ogromny wpływ na powstawanie nerwicy u dziecka, bo nikt nie lubi być kontrolowany na każdym kroku , bez słowa sprzeciwu - wykonywać polecenia odgórne, bez dyskusji jak ryba która głosu nie ma, i jeśli dzieciak jest ogólnie spokojny (spolegliwy) to jak najbardziej doprowadzi go takie wychowanie do nerwicy, jeśli jest z natury odważny - to zrodzić się może całkowite nieposłuszeństwo,ucieczki, pyskowanie,robienie na przekór czyli wszystko czego nie wolno,

    co do nadopiekuńczej matki to myślę, że jeśli jest to nadopiekunczość wynikająca z lęku o dziecko( z kim idzie , po co , że ma podać adres , telefon, żeby uważało na wszystko i wszystkich) ale przy tym z rozsądnym wytłumaczeniem swego lęku (co mu grozi idlatego tak mu kadzimy, i prosimy żeby uważało ale to wynika z naszej miłości do niego)

    to jest ok,

    jeśli jest to natomiast nadopiekunczość typu -nie pójdziesz , nie możesz-bo coś ci się stanie - i koniec kropka-dodając jeszcze że tak cię kocham , wszystko dla ciebie robię i za ciebie, a ty tak sie odwdzięczasz-chcesz mnie do grobu wpędzić itp itd) jest okrutna po stokroć i nie wiem czy nie gorsza od wyżej wymienionego tatusia...pozdrawiam

  9. no to ja też bym wam nie uwierzyła że macie nerwicę , bo jak ktoś jest rozesmiany-dusza towarzystwa i przebojowy- no to jak to ? ja jestem skryta , spokojna , niepewna i niesmiała- bo się wszystkich i wszystkiego boję , wydaje mi się że wszyscy są mądrzejsi , wspanialsi i w ogóle , więc się zamykam w sobie i nie udzielam za bardzo w towarzystwie i ogólnie chowam się przed światem...

  10. też tak mam, jestem ze znajomymi , mówie , śmieję się czasem pół czasem 1 godzinę , nagle powiem coś - i koniec wydaje mi sie że powiedziałam coś tak z innej planety , że nawet jeśli nikt nic nie odpowie to ja wiem- oni wszyscy pomyśleli że to było najdurniejsze zdanie na świecie, i po takiej akcji już uciekam - albo do wc , albo stwierdzam że humor mi przeszedł bo głowa mnie rozbolała, albo coś innego , i już nie rozmawiam, chowam się , mam ochote wyjść- już jest mi żle i oni wszyscy zaczynaja mnie denerwować, i to jest okropne - zawsze cieszę się na spotkanie ze znajomymi , ale wiem jak to sie dla mnie skończy,i to jest dobijające... no cóż ... i tak jest prawie zawsze i nic nie mogę poradzić...

  11. ja też już nie marzę o niczym, przyjmuję to co los niesie, moją nerwicę , moję zycie , no powiedzmy że po długim , bardzo długim czasie zmagań ze soba pogodziłam się z tym że jestem taka jaka jestem,czyli znerwicowana z napadami lękowymi, bez przyjaciół, zamknięta w sobie, bez szaleństw, wzniesień i uniesień, taka sobie szara mysz, tak już jest i koniec...

  12. tak własnie też tak mam, 8 miesięcy nic -spokój , odprężenie, normalność a tu nagle znowu całe 5 dni ataku nerwicy-ni z gruchy ni z pietruchy-oddech jak u ryby na wykończeniu, serce jak w klatce, zimny pot, bladość, słabośc , drżenie rąk , mrowienie w nogach i ten lęk potworny...

    znowu leki uspakajające , leki ziołowe , i uf znowu przeszło , kiedy następny raz? czekam i nie mogę się od tego czekania uwolnić i t o jest najgorsze...

  13. jak dotrzeć do osoby z która widać że jest żle ,jeśli pytając ją czy wszystko w porządku czy nie trzeba pomóc - ona zamyka sie w sobie , ucieka , mówi- nie nie wszystko ok, a widać że oczy przygaśniętę, smutek,wycofanie , żal i ból ? jak dotrzeć, co zrobić- na siłę?pytać, pytać i pytać?

  14. masz duży problem i potrzeba ci będzie czasu żeby to ogarnąć , ale dasz radę , wyjdziesz z tego przygnębienia i marazmu, myślę że lekarz też by ci pomógł-powinieneś się zgłosić nawet do przychodni , tam cię pokierują dalej, i nie myśl że twoje życie jest stracone i bez sensu już na zawsze- to chwilowe,przejściowe, taki etap w zyciu z którego trzeba sie wygrzebać, wielu z nas to przechodzi , raz jest lepiej raz gorzej jak w przysłowiu raz na wozie raz pod wozem ,ale walczymy, upadamy i podnosimy się, i z tobą też tak musi być -przyjdą jeszcze piękne dni-trzymaj się

  15. mam identyczne objawy paniki-wiem co przeżywasz, i to prawdopodobnie początek nerwicy(jeśli badania nic nie wykazały - tak jak u mnie ) , atak paniki przychodzi nie wiadomo dlaczego-bo u mnie wcale nie po jakimś konkretnym stresie , no i oczywiscie lekarz powiedział mi że jest to reakcja na wiele różnych stresów gromadzonych w sobie (również tych z dziecinstwa i dojrzewania ) -przeżywania ich - i to wybucha w postaci ataku paniki w czasie póżniejszym-3,5 a nawet7 miesięcy po ich nagromadzeniu - tak to już w nerwicy jest: jedni maja ataki natychmiast , inni w pózniejszym czasie i to jest dla nas gorsze bo nie wiemy - dlaczego? przecież nic przykrego sie nie wydarzyło? i wtedy nie wiesz czy już umierasz-zawał, wylew itp . czy to znowu ta cholerna nerwica ? i znowu biegniesz na badanie i one nic nie wykazują więc atak po 2 ,5 dniach mija , a za jakiś czas znowu...i tak cyklicznie co jakiś czas...no i co z tym zrobić ? nie wiem.. pozdrawiam

×