Skocz do zawartości
Nerwica.com

Amanita

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Amanita

  1. Dziękuję:)Tylko,ja nie mam problemów z jedzeniem...Czasem jem nawet za dużo...Bo to pomaga na swój sposób przetrwać trudne chwile...Byłam u lekarza,i powiedział mi,że takie problemy jak niepłodność leczy się w Łodzi,i jest to dość kosztowne.Nie stac nas na to...dlatego desperacko poświęcam się szukaniu pracy.Z tym jest jednak bardzo ciężko-i tu powstaje błedne koło-niemożność osiągnięcia celu=desperacja,i gorszy dołek.Nie chcę brać leków,bo i tak latami byłam nafaszerowania chemią(alko)a poza tym wiadomo,jak takie specyfiki wpływają na płodność...To,że muszę sama je rozwiązać to wiem,tylko nie mam pojęcia w jaki sposób.Dziekuję za pocieszenie:)Bliska osoba to bardzo dużo,wiem,ale....mam wrazenie,że marnuje się przy mnie....Mógłby miec normalna kobietę,która urodziłaby mu dzieci,pracowała...czasami tak myślę,i mam poczucie winy...Chociaż on jest ze mną z własnej woli,i też do końca nie jest normalny(nieprawidłowa osobowość).
  2. Na imię mam Dagmara i jestem niepijącym od dwóch miesięcy alkoholikiem.Mam 22 lata,i bagaż doświadczeń za sobą.Moim głównym problemem jest : -brak wykształcenia i związana z tym niemożność znalezienia pracy.(Przez picie nie skończyłam szkoły) -bardzo niska waga,dzięki której jestem dobrym tematem do rozmów dla "życzliwych "ludzi-"Masz anoreksję dziewczyno","Pani jest zbyt chuda,nie mogę Pani przyjąć do pracy" -nienawiść do samej siebie ,lęki -Niemożność zajścia w ciążę,to wiąże się z moimi największymi obawami co do bezpłodności. -brak przyjaciół i samotność(mam tylko męża,najkochańszą osobę pod słońcem)jednak on niestety pracuję ,a ja zostaję codziennie sama bijąc się z myślami.Tego nawet nie można nazwać przygnębieniem,...to bardzo silne cierpienie połaczone z bezsennością i chęcią napicia się....Nie wiem,co mam dalej ze sobą zrobić,nie widzę dla siebie żadnych perspektyw...Wyprowadziłam się ze swojego miasta,inaczej bym się zapiła na śmierć.Zostawiłam swojich dawnych"toksycznych"znajomych...Czytałam niektóre posty,większość z was ma chociaż pracę,albo dziecko...Więc uważam się za przypadek całkowicie beznadziejny,bez szans na jakakolwiek zmianę...Pozdrawiam wszystkich serdecznie i proszę o pomoc:(
×