Skocz do zawartości
Nerwica.com

roza21

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez roza21

  1. Dobrze Mateusz powiedziane.Ja paliłam wtedy skuna, dodam, że było to bardzo silne.Ja już wcześniej jak paliłam miałam chore jazdy, typu nie mogę oddychać, serce mi nie bije itp.I to właśnie był ten 1 raz za dużo.Owszem zioło wywołuje również psychozy, ale również szereg innych i do nich należy nerwica lękowa i derealizacja zwłaszcza.
  2. Mateusz2100 Fajnie mieć bratnią duszę, bo cięzko jest znaleśc kogoś, u kogo te problemy zaczęły sie w ten sam sposób co u mnie, czyli po trawie.Możesz mi powiedzieć coś więcej na temat tego jak to było u ciebie? Pozdrawiam
  3. Witam Was wszystkich.Jestem tu nowa i postanowiłam podzielić się z Wami moimi przeżyciami. U mnie problem z nerwicą lękową zaczął się 4 lata temu.Prowadziłam normalne i spokojne życie, należałam do optymistycznie nastawionych do ludzi i świata osób.Nagle mój świat stanął na głowie, a ja wraz z nim.Pewnego popołudnia w towarzystwie moich znajomych zapaliłam trawkę- nie robiłam tego po raz pierwszy więc dla mnie oznaczało to po prostu dobrą zabawę.Zapaliłam, po chwili poszłam sama do pokoju i usiadłam na kanapie.Wpatrywałam się w telewizor, gdy nagle głosy moich znajomych zaczęły wydawać mi sie dziwne, moje myśli kłębiły się w głowie, czułam jak wszystko wiruje- nie mogłam nad tym zapanować.Nagle ogarnął mnie niesamowity lęk,serce biło jak zwariowane, nie mogłam oddychać, słabiło mnie prawie do utraty przytomności.Lęk przerodził się w okropny lęk przed śmiercią.Było to o tyle straszne,że biegałam po całym domu ze szklanką wody, wiedziałam, że nie mogę wezwać pogotowia, gdyż byłam pod wpływem narkotyków.Trzymało mnie to kilkanaście minut.Wycieńczyło mnie to strasznie i nawet nie wiem kiedy usnęłam.Na drugi dzień dziękowałam Bogu, że żyję i normalnie się już czuję- niczego wtedy nie byłam jeszcze świadoma. Niestety po ok. 2 tyg. dostałam atak paniki-byłam czysta, od tamtej pory nigdy nie zapaliłam trawki.Nie mogłam zrozumieć dlaczego tak się dzieje, przecież nic nie brałam a czuję dokładnie to samo uczucie, któro wtedy mi towarzyszyło .Od tamtej pory regularnie dostawałam ataków paniki,odstawiłam alkohol, kawę-wszystko to, co potencjalnie mogło mi zaszkodzić.Hospitalizowali mnie-leżałam 2 razy w szpitalu często było u mnie pogotowie,leczyłam się u psychiatry, psychologa, brałam silne leki: Diazepam, Afobam, Relanium,Hydroksyzynę, Asentrę-a doraźnie podczas ataku dostawałam dożylnie lub domięśniowo najczęściej Relanium lub Hydroksyzynę.To tylko niektóre leki, które brałam- nie pamiętam wszystkich ale było tego sporo.Przeszłam piekło!!!Zrezygnowałam całkowicie z leczenia- od 3 lat nie biorę żadnych leków ani nie chodzę do specjalistów-przy tym wszystkim panicznie boję się przyjmować leki, wydaje mi się że zrobią mi one krzywdę, mam przed tym lęk.Dolegliwości są nie do zniesienia.Zawroty głowy towarzyszące mi na co dzień uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie i do tego ten okropny strach.Strach przed światem, przed codziennością, przed śmiercią,przed bezradnością, przed egzystencją.Tematem Przewodnim tego forum jest derealizacja i depersonalizacja, więc jeśli o mnie chodzi to cierpię na tą przypadłość praktycznie od początku mojej choroby- choć z czasem te objawy nasiliły się.Objawy są dokładnie takie jak niektórzy tu opisujecie.Rano, gdy wstaję z łóżka czuję się w miarę dobrze, lecz z biegiem dnia robię się co raz bardziej otępiała.Nie czuję realności świata, tak jakby działo się to koło mnie, tak jakbym była sobą i uczestniczyła w tym ale nie czuję tego.Wszystko wygląda dla mnie inaczej: drzewa, kwiaty, ludzie, otaczający mnie świat-do tego pogarsza mi się wzrok i słuch(słyszę czasem echo swojego głosu lub głosu innych).Towarzyszą temu potworne myśli typu; ''Co ja tu robię?" ''Jaki jest cel mojego istnienia",''Dlaczego wszystko jest takie dziwne i takie inne?''.A temu z kolei towarzyszą zawroty głowy, strach,brak równowagi, plącze się język, brak koncentracji, kojarzenia faktów, obojętność i skupienie tylko na własnej osobie i na tym co się ze mną w tym momencie dzieje-reszta się przestaje wtedy liczyć.Najgorzej jest w miejscach publicznych, lub gdy sama gdzieś jadę np autobusem-zaczynam się wtedy źle czuć, denerwuję się tym, zaczynam drżeć,nierównomiernie oddycham, wszystko wiruje, mam ochotę ewakuować się natychmiast gdziekolwiek- ale nie wiem co później zrobię.Wysiądę z autobusu w szczerym polu i gdzie pójdę?, co zrobię?.Wtedy ogarnia mnie czarna rozpacz i nie wiem co robić.Ten strach jest okropny.Nabrałam wiele doświadczenia względem tej choroby, potrafię radzić sobie z większością jej objawów i wierzę, że będę całkiem zdrowa, ale wiem też, że muszę coś z tym zrobić i dlatego postanowiłam poszukać pomocy u specjalistów.Wiem, że samo tak po prostu to nie przechodzi, trzeba walczyć i nie poddawać się.Trzymam za Was wszystkich kciuki i było by mi miło, gdyby ktoś się wypowiedział.Pozdrawiam gorąco
×