Skocz do zawartości
Nerwica.com

aga1978

Użytkownik
  • Postów

    84
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez aga1978

  1. Cześć INOX.Kiedyś też miałam taką sytuację.Taki atak,najpierw odrętwienie,wymioty,po kilku godzinach jakiś paraliż,sztywna jak kłoda,tylko leżałam..Serce mi waliło i na przemian zimno,ciepło.Myślałam że umrę.Pogotowie przyjechało ,dostałam zastrzyk ,wpisali że to zatrucie i coś na tle nerwowym.Jakoś podświadomie coś,nie wiem sama.Byłam przerażona.To było parę lat temu.Od tamtej pory spokój.Od niedawna zaczęłąm chodzić do psychiatry,nie wspominałam o tym ataku więc nie wiem czy to teraz jakoś się wiąże z moja depresją.Być może tak,zawsze byłam nerwowa-trudne dzieciństwo się pewnie przyczyniło do tego.Może to jakoś teraz się skumulowało.Może do psychologa najpierw sie przejdź.Ja od jakiegos czasu wpadłam w jakąś monotonię,może po porodzie.Poszłam do psychiatry bo czułam że leki będa potrzebne,a psycholog może wysłuchać ,poradzić.POzdrawim.

  2. W moim domu rodzinnym rządził ojciec.Wszystko musiało być jak on chciał.Awantury,alkohol,szarpaniny.Mama się go bała,czasem uciekałyśmy z domu.Miał pretensje do mnie że nie jestem za nim tylko wolę mamę.Broniłam mamy,nie słuchałam jak ją oczerniał,zwymyślał od najgorszych.Po rozwodzie dostał eksmisję-co z tego jak mieszkanie było "jego",nie darowałby.Interwencje nie robiły na nim wrażenia,to w sumie kolesie z branży-funkcjonariusze jak on.Trzęsłam się ze strachu jak słyszałam go na schodach.Nawet mój pies uciekał pod stół.Jak mu podpadłam to mogłam się szykować na manto.Pamiętam jak dziś sarnią nóżkę zakończoną 6-oma rzemykami,żeby lepiej ciągło.Byłam zła na sąsiadów że nie reagowali,cały blok huczał a oni udawali że jest ok.Modliłam się żeby wreszcie umarł.Parę lat jeszcze minęło i zachorował na białaczkę.Widziałam że cierpiał,jednak nie wybaczyłam mu,nie umiałam być dobra dla niego.Miałam wstręt do niego.Odetchnęłam gdy umarł.Pamiątka po nim to umilone "dzieciństwo",urodę i charakter niestety odziedziczyłam po nim.Boleję nad tym bo mi go przypomina.Cieszę się że nie polubiłam alkohlu jak on.Jak widzę pijaka na ulicy to zabiłabym.Mam swoją rodzinę,staram się nie być agresywna ale to trudne.Pokrzyczę jak mnie synek zdenerwuję ale bicie daruję.Współczuję każdemu podobnych przeżyć,nie życzę nikomu takiego dzieciństwa.

  3. Witaj JUSTFLY.Jeśli wstydzisz się iść do spychiatry to na początek idż do rodzinnego chociażby z problemem wys. ciśnienia.Przy okazji powiedz co i jak i dr.doradzi CI czy potem psycholog czy psychiatra

    Wiesz ja właściwie nie miałam dzieciństwa też dzięki tatusiowi alkoholikowi.Po latach te stresy może wychodzą,tak myślę,ja mam depresje , nerwicę,beznadzieja.Parę lat temu też nie miałam jakiś strasznych sytuacji ,jednak któregoś dnia myślałam że umrę.Oczywiście nie życzę nikomu tego uczucia.Może to jakoś podświadowie stres-nie wiem. W pracy źle się poczułam,zaczęłam drętwieć od stóp do głów.Dotrwałam do końca zmiany,potem się obejmowałam z kiblem dobrą godzinę.Myślę zatrucie(pewnie stary pączek co na rynku kupiłam).Musiałam taxi wziąć bo nogi mi się sztywne zrobiły.W domu się położyłam,usnęłam.Budzę się o północy a mi gęba tak zdrętwiała że mąż nie rozumiał co gadam.Pogotowie przyjechało po godzinie a ja słuchaj cała sztywna ,ręce mi powykręcało,normalnie tak byłam spięta że lekarz nie mógł mi zastrzyku zrobić.Przy tym ból ,kurdę jakby jakiś paraliż.Wpisali mi że zatrucie i coś na tle nerwowym.nA DRUGI DZIEŃ TO SAMO LECZ CIUT ŁAGODNIEJ.Serce mi waliło i na przemian zimno,ciepło.Myślałam że umrę.Idź do lekarza nie czekaj ,organizm każdy inny ale po co masz cierpieć jak ja jak objawy się nasilą.Nie czekaj na nic.

  4. Zgadzam się z przedmówcami,zrób krok,musisz wziąść się za siebie.Nikt za Ciebie nie pójdzie,potem napisz co i jak.Może po tej wizycie poczujesz się lepiej,jeśli nie to tu na forum możesz się rozpisać ,wygadać...........pozdro.

  5. Dziś to nogi mi odpadają się nałaziłam ze 7 godz. po mieście.W pośredniaku o dziwo urzędaska mnie żadna nie wkurzyła (bo na poprzedniej wizycie to mało nie wyszłam z siebie).

    Znalazłam "tańszą" aptekę i kupiłam Alventę o 16 zł taniej to jakiś +.(jutro 1 dawkę wezmę -zobaczymy)

    ale ---- że mieli tylko 1 opak......więc za jakiś czas muszę się pofatygować.

    -------punktualnosć komunikacji i nie przyjeżdżanie wcale niektórych autobusów to wielki minusssssssssss..

  6. Aga, ale przynajmniej masz zawód!

     

    Wiesz niby tak, ale tak wyszło że po tej handlówce nie ukończylam niestety wieczorówki, więc matury nawet nie mam.Teraz to tylko do marketu na kasy się nadaje ,ale mam już to za soba i powtórki nie chcę.Wszędzie teraz to najlepiej mieć min. średnie ,doświadczenie z 5 lat i 30 lat na karku a i bez dzieci bo się boją że za chwile pójdziesz na zwolnienie.

     

    [Dodane po edycji:]

     

    Ago- szkoła plastyczna nic nie daje, wiem po sobie... Równie dobrze możesz iść na kurs malowania.

     

     

    Może to byłoby chociaż ciekawsze.

    Dzięki, spokojnej nocki życzę ,spadam ,do jutra.

  7. Przejrzałam te posty i przyznam że zazdroszczę Wam tych talentów,zainteresowań.Próbowałam sama coś z siebie wycisnąć ale nic.Jestem jakaś wypalona,ograniczona ,nie mam pomysłów.........Kiedyś teŻ próbowałam coś malowac ale niestety lipnie to wychodziło.Niby mam czasu wolnego na jakieś zajęcie,jesli mały w przedszkolu jest akurat.Wszystko jednak jakieś kosztowne jest,farby,aparaty-bo lubię przyrodę i takie tam -zdjęcia możnaby było popstrykać.Cały czas szukam pracy chałupniczej ,cokolwiek (oprócz szycia bo nie lubię,komputer też odpada) jakieś pierdułeczki,biżuteria.Chcę robić coś co bym lubiła,żeby bezczynnie nie siedzieć w domu,grosz jakiś też miło jakby wpadł.Żałuję że nie poszłam do jakiejś plastycznej szkoły zamiast do durnej handlówki.Jak tu sie nie wkurzyć................

  8. MÓJ DZISIEJSZY DZIEŃ? hmmm,jak wszystkie.Cudem ruszyłam się do sklepu po gazetę.Ogłoszeń o pracę fuulllll- żadne dla mnie.Siedzę już prawie nałogowo przy komie,objadam się ciastkami(= że nie tyję od nich-powinnam się cieszyć),muzyki słucham,monotonia mnie rozwala..........

  9. WITAM.Nawiązując do tematu ciąży,to moim zdaniem poczuć że jest na to gotowy.Niektóre czują to po 20-tce niektóre po 30-tce.Ja wieczny nerwus,nie chicałam mieć dziecka.Bałam się że będzie mnie wkurzać,będę się denerwować na niego,krzyczeć.Może też to że jestem jedynaczką,egoistką i w ogóle.....Mąż chciał mieć dziecko,miał wtedy 29 lat ja 26,myślałam że to będe odkładać jakoś.Jednak się zdecydowałam,miałam nadzieję że jakoś to będzie.Ja będąc w ciąży nie wymiotowałam ani razu,czułam się świetnie.Wszystko było ok,nie paliłam,nie piłam bo mam wstręt do alkoholu.Bałam się trochę porodu,wolałam cesarkę.Pod koniec ciąży byłam spokojna ,mówiłam sobie że jakoś to będzie i tak muszę jakoś urodzić.Wcześniej miałam problemy z tarczycą ale dr. mówiła ze mogę rodzić "normalnie.Los jednak chciał inaczej.Mały zaczął się wiercić i zaplątał sobie pępowinę wokół szyi-cesarka konieczna.Wszystko przebiegło dobrze.Każdy organizm jest inny więc różnie można się czuć.Po znieczuleniu ogólnym obudziłam się po 5 godzinach.Parę miesięcy dochodzi się do siebie.Nie ma co gdybać czy dziecko będzie chore na to czy tamto.Co ma być to będzie.Zdrowo się odżywiać ,kontrolne badania u ginek. dbać o siebie to ważne.Oczywiście mieć własne mieszkanie,wykształcenie,dobry kontakt z rodziną TO PO PIERWSZE.Mam nadzieję że dacie radę i będzie lepiej z waszą psychiką jak dziecko się pojawi.U mnie niestety depresja,problem ze znalezieniem pracy bo skończyłam tylko zasadn.handlową.Mam mamę i przyszywaną teściową,nasi ojcowie zmarli.Obie babcie pracują mały jak chory to nie mają możliwości nim się zająć.Siedzę więc w domu,chałupnictwa nawet cięźko jakiegoś złapać.Dobrze że natrafiłam na to forum,wygadać się chociaż mogę.Dzięki jeśli Wam się chciało to czytać.Sorki że takie to długie.Pozdrawiam przyszłe mamy,powodzenia.

×