Witam serdecznie wszystkich. Nie wiedziałam, gdzie umieścić ten temat, mam nadzieję, że tak jest dobrze.
Od jakiegoś czasu dręczy mnie bardzo poważny problem. Mam chłopaka, z którym jestem ponad pół roku. Długo się o niego starałam, walczyłam i w końcu odważyłam się mu wyznać, co czuję i tak zostaliśmy parą. Na początku było przecudownie (tak, jak chyba w większości związków =o), mój kochany był dokładnie taki, jak wiele kobiet chciałoby, romantyczny, czuły, ale też silny, po prostu taki jaki myślałam, że jest. Dowiedziałam się też, że ma laterogenię - wada szczęki, która powoduje, że jedna z kości policzkowych źle rośnie (za długa) i asymetrię, co powoduje, że twarz jest jakby przekrzywiona w jedną stronę. Ma mieć na to operację za 10 miesięcy, wtedy jednak o tym nie wiedział. A że jest perfekcjonistą, to strasznie się tym przejmuje, zachowuje się, jakby miał raka. Na początku jak mówiłam było wspaniale, jednak z biegiem czasu chłopak stał się coraz bardziej chłodny, zamknięty w sobie, zaczął wytykać mi moje wady, miał totalnego doła, przestał być czuły i romantyczny itp. W końcu powiedział mi, że ma depresję i ta choroba tak go dobija, że odechciewa mu się żyć... i że jak będzie już zdrowy, to na pewno wróci do swojego wcześniejszego zachowania. A ja nie ukrywam, że mi cięzko - wyżywa się na mnie, usprawiedliwia chorobą, mówi czasem, że nie ma ochoty na miłość, jest wobec mnie chłodny i mówi, że wymyślam problemy... ostatnio się dowiedziałam, że nie podobam mu się w całości - choć to moja wina, bo sama się pytałam, czy mu coś we mnie nie pasuje. Dziś nawet całować się nie chciał - dał mi jednego "cmoka" tłumacząc, że ma doła i nie ma ochoty. Bardzo go kocham, nie chcę z nim zrywać... byłabym gotowa poczekać aż wyzdrowieje, ale co jeśli te jego zachowanie to nie przez chorobę tylko dlatego, że mu się znudziłam, że już mnie nie kocha tak jak to mówił wczesniej? Nie wiem, czy to mogłoby az tak wpłynąć na jego psychikę. A przy okazji rujnuje też i moją. Ale naprawdę chciałabym mu jakoś pomóc. Już nie wyrabiam normalnie.