[Dodane po edycji:]
andziorek...oczywiscie próbowalam psychoterapii,która pomagała w danym momencie,a pózniej jakby gdzies zanikła w głowie...sama juz nie wiem co jest dla mnie dobre,,,próbowałam wielu sposobów na wyjscie z dołka ale niestety nie poradzilam sobie do tej pory...nadal nie chce mi sie życ i nie mam ochoty na nic...żyje z dnia na dzien bez sensu życia...bez palnów i marzen...nie potrafie już marzyc bo i tak wiem że nawet jak cos mi się spełni to znowu wszystko się rozwali,,,a najczęsciej ja wszystko rozwalam...jestem po prostu do bani...taka nie potrzeba istota......nawet jak powinnam miec powód do radosci to się nie cieszę...mam wszystko gdzies....ale oczywiscie nie chce tak życ,,,samo nic się nie zmieni...zdaję sobie z tego sprawę...ale nie mam bodzców do życia...to bardzo przykre,ale prawdziwe...