chyba mam podobnie,
on rozwodnik - zona odeszła, jakis tam związek potym mial poważniejszy teraz jestem ja, jest nam dobrze nawet bardzo tylko zaczynam miec jakas fobie...
od roku mieszkamy razem -od pół praktycznie on przebywa 5 dni poza miejscem stalego pobytu (praca) ale w weekendy jestesmy razem. Wszystko jest w jak najlepszym porzadku gdyby nie ta zazdosc czy tez podejrzewanie zdrady.
Gdzies czytalam o zespole Otella, oczywiscie nie wystawiam sobie diagnozy, ale zachowanie opisywane w atykulach zgadza sie z tym co robie ja czy moje poprzedniczki na forum. Ostatnio pilnuje sie juz zeby nie zagladac do poczty czy na gg. Sama sobie tym sprawiam ból. Doszukuje sie rzeczy ktorych nie ma, tak mi sie wydaje... o juz wątpie... a moze on tak sprytnie kombinuje zebym nic nie zauwazyla????? W weekendy zamiast napawac sie jego obecnoscia drążę tematy typu: a co robiles, a jak a skim a gdzie a po co? Mnie sama to denerwuje, staram sie ogarnac w sobie ale to we mnie siedzi... i zżera mnie od środka.
Owszem powtarzal mi niejednokrotnie ze nigdy, jak byl w poprzednich zwiazkach i zdarzalo mu sie rowniez pacowac poza miejscem stalego pobytu, nigdy nie zdradzil, nie czuje takiej potrzeby...
A ja przez jakis czas uspokojona wierze... a w glowie 1000 mysli typu: usłyszalas co chcialas uslyszec itp.
Czy to sie jakos leczy? czy co mozna z tym zrobic? Bo widze sama po sobie ze juz zaczynam przeginac, a i jego zaczynaja wkurzac pytania typu: a sam bedziesz chodzil na ten basen?
pozdrawiam wszystkich i dodam: nie jestem uzalezniona od alkoholu:) nie biore zadnych lekow, nigdy nie bylam u zadnego lekarza od "głowy"