Skocz do zawartości
Nerwica.com

karron

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez karron

  1. Choruję od dłuższego już czasu na depresję. Rok temu odważyłam się iść do psychiatry. Przepisał mi ParoMerck i czuję się po nim świetnie. Ciągłe przygnębienie, apatia, niechęć do świata i do życia, myśli samobójcze - wszystko zniknęło. Ten lek okazał się dla mnie "tabletką szczęścia". W życiu nie uwierzyłabym, że coś takiego może nawet istnieć. Czuję się po nim po prostu normalnie. Nareszcie! Okazało się jednak, że mojej choroby nie potrafi zaakceptować moja matka. Moje pójście do psychiatry zbiegło się z jej przejści8em na emeryturę. Teraz przez cały czas mnie kontroluje. Sprawdza czy czasem nie wypiłam piwa, przeszukuje pokój, liczy tabletki. Rozmawiałam z nią o tym, mówiłam, ze narusza moją prywatność, ale to nic nie daje. Ona uważa, że wszystko jest w porządku. Że ma prawo, a nawet obowiązek mnie kontrolować, bo jestem chora. Nie chce nigdzie wyjeżdżać, bo nie może zostawić mnie samej w domu, bo coś sobie zrobię. Wciąż podejrzewa mnie o branie narkotyków. Nie mogę za przeproszeniem "pierdnąć", bo zaraz pyta co tam robię u siebie, co wącham, co biorę... Zawsze taka była, ale odkąd przeszła na emeryturę, siedzi cały czas w domu i myśli. Dodam, że mam 24 lata i muszę mieszkać z rodzicami, bo po prostu nie mam innego wyjścia. Pracuję, ale zarabiam zbyt mało żeby kupić własne mieszkanie. Co mam z nią zrobić? Jak ją przekonać, że mam prawo do prywatności? Teraz czuję się dobrze, to zanim zaczęłam brać paromerck nie chciało mi się żyć, ale ona traktuje mnie jak wariatkę, która nie odpowiada za siebie i ma "przyćmione myślenie". Cały czas mówi "odstaw te tabletki to zaczniesz w końcu trzeźwo myśleć!".
×