Skocz do zawartości
Nerwica.com

brunnhilde

Użytkownik
  • Postów

    40
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez brunnhilde

  1. brunnhilde

    SSRI-temat ogólny

    basior, ja bym generalnie się tym objawem nie przejmowała, jeśli bierzesz leki dopiero 10 dni. Bo w tym okresie możesz mieć jeszcze i skutki uboczne leku, i różne objawy choroby, i to jest zupełnie normalne, powinno niedługo zacząć powoli ustępować. Chyba że czujesz się zdecydowanie gorzej niż przed rozpoczęciem leczenia - wtedy radziłabym wybrać się do lekarza, bo może potrzebujesz innego leku
  2. brunnhilde

    SSRI-temat ogólny

    Majster ma rację, ale ja bym jeszcze dopowiedziała, że jeśli depresja jest ostra, to w miejsce anhedonii pojawia się okropne cierpienie psychiczne: lęk, rozpacz. I potem w trakcie leczenia najpierw ustępuje ten ból, potem jakiś jest takie emocjonalne "nic", i dopiero później zaczynają powoli pojawiać się pozytywne emocje i zdolność cieszenia się. Ja tak miałam, ale zapodam jeszcze linka - psychiatra pisze o leczeniu depresji, i właśnie o tej przejściowej anhedonii, że to normalne: http://stanislaw.porczyk.eu/leczenie_farmakologiczne_depresji/
  3. brunnhilde

    SSRI-temat ogólny

    No jasne, że tak, tylko tylko ja bym to u siebie interpretowała jako objaw depresji, a nie skutek uboczny leku. Ja miałam tak, że wszystko zaczęło się od bezsenności i stanów lekowych, lęk ustąpił już tak po tygodniu leczenia, a potem właśnie przyszła ta anhedonia (brak jakichkolwiek uczuć poza poczuciem beznadziei i nijakości wszystkiego) i trwała ze trzy tygodnie jakoś. Długo. Ale przeszło. A jak to jest u Ciebie? Jesteś na początku leczenia, czy jak? Oj, przepraszam za nieścisłość. Ja teraz biorę SNRI. Ale SSRI też kiedyś brałam i też na początku ta anhedonia była.
  4. brunnhilde

    nerwica mija!

    linka656, "narazie się tym nie martwię" - to najlepszy dowód, że jesteś aktualnie zdrowa Prawda, że terapia i branie leków przez odpowiednio długi czas zmniejsza ryzyko nawrotu, ale nie wyklucza jednak. Ja brałam leki długo po ustąpieniu objawów, psychoterapeutuję sie ( ) od dwóch lat, a nawrót miałam. Ale to wszystko nie takie proste...
  5. harnas, Praktyczna rada mi przyszła: jak malujesz i monotonia tego zajęcia Cie dobija, to może spróbuj posłuchać przy tym jakiejś muzy? Najlepiej z jakimiś ciekawymi słowami - to Cię trochę powstrzyma od zamyślania się :) Piszesz, że wiesz, czym się kończą ciężkie depresje - jeśli chodzi Ci o samobójstwo, to nim kończą się przede wszystkim NIELECZONE depresje. A Ty się leczysz!
  6. brunnhilde

    nerwica mija!

    linka656, jak Ci dobrze, zazdroszczę i gratuluję każdego dnia bez leków! Ale naprawdę, od razu czuję przypływ nadziei, jak czytam, że komos się udało, że jednak się da! Bo ja odstawiłam leki miesiąc przed Tobą, na początku lipca po pięciu latach brania i byłam taka szczęścliwa, a we wrześniu...nawrót, i od października znowu na lekach, ech, co za upierdliwa choroba! Ale nie piszę tego, żeby Cię postraszyć, absolutnie, tylko tak mi się jakoś zebrało na żalenie się. A wiesz, że z każdym miesiącem bez nawrotu ryzyko nawrotu maleje? Tzn np w dwa miesiące po odstawieniu leków znowu zachoruje 70% ludzi, a z tych, którzy byli zdrowi przez, powiedzmy, 4 lata, zachoruje już tylko 40% (liczby zmyślone na poczekaniu). Czyli im dłużej będziesz zdrowa, tym większą możesz miec nadzieję, że już na zawsze tak zostanie
  7. Hej :) A mówiłeś psychiatrze, że Ci te natręctwa nie chcą zniknąć? Z jednej strony 7 tyg. leczenia to wcale nie jest dużo i nie wszystkie objawy pewnie jeszcze ustąpiły. A z drugiej strony jeśli te natręctwa są bardzo dokuczliwe, nie zmniejszają się, to może potrzebujesz jakiegoś innego leku?
  8. Oj Joanno, człowiek przeżywający ostry stan lękowy oddał by wszystko, żeby przestać się bać choć trochę. W którymś momencie wyzdrowienie rzeczywiście staje się kwestią decyzji, ale to dopiero wtedy, gdy objawy juz ustępują i jesteś w stanie wrócić do normalnych aktywności. Bardzo krzywdząca jest Twoja wypowiedź.
  9. Ja biorę od 1,5 miesiąca, najpierw całą dawkę, teraz już pół, a czasem już udaje mi się zasnąć w ogóle bez leku :). Bardzo fajny lek, dzięki niemu znowu zaczęłam spać - miałam masakryczne problemy ze snem, związane z zaburzeniem depresyjno-lękowym (albo w ogóle nie umiałam zasnąć, albo, jeśli już zasnęłam, to co godzinę się budziłam, totalny koszmar to był :cry: ). Biorę go już w łóżku, odpływam sama nie wiem kiedy, nie budzę się w nocy lub budzę się rzadko, a rano jestem świeża i wypoczęta. No i jest mniej uzależniający od benzodiazepin, to bardzo ważne.
  10. Też tak myślę. Ale i radziłabym Ci spotkać się parę razy z psychologiem, bo nawet jeśli dojrzewanie jest zupełnie normalnym procesem, to jednak trudnym, i dobrze jest mieć wsparcie w zmaganiu się z całym tym mętlikiem :)
  11. brunnhilde

    co dalej?

    Też pozdrawiam, trzymaj się i zdrowiej :)
  12. brunnhilde

    Prosze o opinie....

    Hej! Myślę, że może Cię drapać w gardle od refluksu - mój ojciec też ma refluks i ciągle chrząka, ma tak od kiedy pamiętam Może to być też niedoleczone przeziębienie albo alergia albo jeszcze coś, ale o ziarnicy nawet nie myśl!! Chociaż Cię rozumiem, też mi się zdarzyło parę razy wmówić sobie jakąś śmiertelną chorobę, i strach wtedy jest jak najbardziej rzeczywisty, chociaż choroba nieprawdziwa Takie obawy o stan zdrowia i te objawy (np bóle) mogą być objawem depresji, czy generalnie gorszego stanu psychicznego (w końcu jesteśmy psychosomatyczną całością ) Ale to są wszystko tylko "gdybania" i przypuszczania oparte na moich własnych doświadczeniach, i tak to potraktuj. Najlepiej wybierz się szybciutko do psychiatry (bo jak rozumiem teraz się nie leczysz?), jeśli to rzeczywiście depresja, to im szybciej zaczniesz ją leczyć, tym lepiej. No i do laryngologa albo gastrologa jakiegoś z tym gardłem też w sumie warto się wybrać. Trzymaj się i nie czytaj za dużo w necie o chorobach, bo od tego na pewno lepiej nie będzie
  13. "NIE MASZ JEDNAKZE ALBO NIE NAPISALAS O TYM TEGO CO JA MAM OBECNIE. CO JEST NAJGORSZA TRAGEDIA. CZYLI UCZUCIE BEZSENSU, NIESAMOICIE SILNE OGARNIAJCE UCZUCIE ZE JUZ NIC NIE BEDZIE TAK JAK KIEDYS, ZE WSZYSTKO STRACILO NA ZAWSZE SENS , JAK ZACZYNAM O CZYMKOLWIEK MYSLEC I CHCE ZROBIC W GLOWIE POJAWIA SIE MYSL ZE JEST WSZYSTKO BEZ SENSU . TO JEST NAJGORSZE I BOJE SIE BARDZO TEGO I CO DALEJ Z TYM BEDZIE." Damian1000, teraz mi się przypomina, że ja miałam coś podobnego, ale dosyc dawno - 5 lat temu, wtedy poszłam pierwszy raz w życiu do psychiatry i zaczęłam się leczyc. To było ostre, miałam taki 1-2 tygodniowy epizod ataków paniki (po kilka dziennie ich było, mój psychiatra powiedział, że to najostrzejsze zaburzenia lękowe, z jakimi się w ogóle spotkał /hehe, jestem wyjątkowa:twisted: /). No i częśc tych ataków to była właśnie taka "panika egzystencjalna" - zaczynałam sobie myślec o tym, czy życie ma sens, dochodziłam do wniosku, że na pewno nie, i wtedy "ziemia usuwała mi sie spod nóg". Nie powiem, zebym sobie poradziła z tym do końca,i Tobie też nic konkretnego nie poradzę, ale z czasem, pewnie wraz z poprawą mojego stanu, zaczęłam miec większy dystans do tego bezsensu, nie dotyka mnie to aż tak boleśnie. Chyba że w depresji, ale i tak słabiej to odczuwam, niż wtedy, pięc lat temu - czuję niepokój, ale nie wpadam w panikę. Czyli pewnie i u Ciebie te "męki egzystencjalne" złagodnieją wraz z generalną poprawą. Musisz czekac. Ale wytrzymasz, na pewno!
  14. No dokładnie tak! To JEST koszmar, nie będę Cię przekonywać, że nie jest. Musisz teraz uzbroić się w cierpliwość i czekać, aż leki zaczną działać, albo lęk sam z siebie zacznie mijać (bo mi kiedyś takie coś minęło samo, zanim doczekałam się wizyty u psychiatry). Przypomniała mi się jedna rzecz, która łagodziła troszeczkę mój lęk, więc możesz to wypróbowac: odkryłam, że kiedy on staje się nie do zniesienia, nie można siedzieć w miejscu, tylko trzeba np wybrać się na szybki spacer (ja łaziłam wkoło łąki jak wariatka). Jak się ruszasz, to jakby część napięcia wyładowuje się w tym ruchu i jest trochę lepiej. Oczywiście, żadnych cudów, ale przecież w tym stanie nawet niewielka ulga jest wielką ulgą.
  15. "mam wrazenie ze już inaczej czul się nie bede i jakby to był już „kres mojej wytrzymalosci i kres naturalnej chęci życia”" - bo to się tak wydaje, ten brak nadziei na poprawę, wręcz niemożność wyobrażenia sobie poprawy, to jest po prostu objaw depresji. Może potrzyma Cię na duchu to, ze ja półtora miesiąca temu przechodziłam przez kilkudniowe lękowe piekło, a teraz juz czuje się o wiele lepiej, więc jestem chodzącym dowodem na to, że poprawa jest możliwa :) Generalnie wszystko zaczęło się od stanów lękowych, które wywołały bezsenność, która wywołała we końcu jeszcze ostrzejsze stany lękowe I to było trzydniowe piekło. Przyszło dośc nagle, podczas jednej bezsennej nocy po prostu cos we mnie jakby pękło. Przez trzy dni prawie nic nie jadłam (nie mogłam przełknąć), schudłam 2 kg, czułam, jakbym miała jednocześnie gorącą i lodowatą skórę, na głowie taką ciasną obręcz i kupę innych objawów, których żadna hydroksyzyna (ani dwie) nie łagodziła. Ale najgorsze było wrażenie, że nie wytrzymam w tym stanie już ani minuty dłużej, stracę kontrole nad sobą i coś sobie zrobię. Albo mój organizm nie wytrzyma, i umrę. Ale nic sobie nie zrobiłam, nie umarłam, przetrwałam i stopniowo wracam do zdrowia - oczywiście, nie wszystko jeszcze jest całkiem OK, ale nie ma porównania z tym, jak było te 5 tygodni temu... No, więc i Tobie się poprawi!
  16. brunnhilde

    co dalej?

    Każda motywacja jest dobra, zwłaszcza na początek
  17. Hej! A od jak dawna bierzesz leki i odwiedzasz psychologa? Edit: Sorki, nie zauważyłam Twojego drugiego tematu, gdzie odpowiadasz na to pytanie Nic odkrywczego nie mogę Ci napisać, oprócz tego, i że znam ten stan, i że w końcu on minie, bo zawsze mija... Trzymaj się i pamiętaj, ze z depresji się wychodzi.
  18. brunnhilde

    co dalej?

    Zrobiłaś, co trzeba i teraz pozostaje Ci czekać, aż leki zaczną działać. To trochę trwa, zwykle pierwsze oznaki poprawy są po kilku tygodniach (chociaż mogą być wcześniej, ale mi się nastrój poprawił dopiero po trzech tyg.) To połączenie między Twoimi dwoma światami samo zacznie sie naprawiać - pewnie będzie tak, że świat zewnętrzny najpierw przestanie Ci sie wydawac odpychający i wrogi, będzie Ci obojętny, a później zacznie Cię znowu interesowac. Ale na to wszystko potrzeba czasu, czekaj cierpliwie (wiem, łatwo mi mówic!). Jeśli nie masz nikogo, komu byś mogła się wygadać, to tym bardziej zapisz się na psychoterapię, koniecznie! No i zawsze na forum możesz się wygadac
  19. Ana_15, Depresja czy coś innego, nie jesteśmy lekarzami, żeby tu diagnozy wystawiać Ale faktem jest, ze cierpisz, więc potrzebujesz pomocy. Jak Cię boli ząb, to też siłą woli go nie wyleczysz, tylko trzeba iść do dentysty - tak samo jest z zaburzeniami nastroju, nie będzie raczej trwałej poprawy bez leczenia. Ale wiesz co, chyba wszyscy się boja przed pierwszą wizyta u psychiatry/psychologa, a potem mówią, że nie było czego się bać i cieszą się, że się jednak przełamali, bo to pierwszy krok do tego, żeby było lepiej :)
  20. brunnhilde

    Ile jeszcze :(

    A bierzesz coś nasennie? Czy tylko antydepresanty? Bo u mnie bezsennośc (i własnie to kołatanie serca, jak u Ciebie) to był jeden z pierwszych objawów nawrotu. Dwie noce spałam, dwie nie, tak w kółko. I psychiatra mi przepisał na sen imovane, brałam najpierw całą tabletkę, teraz pół. Czasem zasypiam bez leku (minęło półtora miesiąca, od kiedy śpię na tabletkach), ale rzadko mi się na razie to udaje i śpię wtedy bardzo niespokojnie. Ale lekarz powiedział mi, że bezsenność może trwać jeszcze długo po ustąpieniu pozostałych objawów, kilka miesięcy. Więc trzeba leczyć się i czekać...
  21. młoda86, ale jednak ciągniesz studia, to najważniejsze :) Wszystko lepsze, niż zaleganie w domu od rana do wieczora... Kaja007, oj, rozumiem. Dla mnie to siedzenie w domu i brak obowiazków, było do tego stopnia okropne, że teraz, jak jestem zalatana, a czuję się źle, więc mam dośc wszystkiego, to pytam się sama siebie "a co? wolałabyś siedzieć w domu tak jak wtedy?" - odpowiedź zawsze brzmi "nie!" Najgorsze było to, że kompletnie zamknęłam się w sobie i siedziałam taka "omotana" tymi ponurymi myślami, aż się dusiłam. Ble!!!
  22. nie znam się na andrychowskich lekarzach, ale witaj :)
  23. zgadzam sie! Dwa lata temu miałam depresję i siedziałam w domu, nie studiowałam, nie widywałam się z ludźmi (bo wszyscy znajomi studiowali i nikt nie miał czasu ) To było okropne, potem jak poczułam się trochę lepiej, znalazłam sobie robotę (głupia, ale zawsze coś!) i to mi bardzo, bardzo pomogło wyzdrowieć. Dlatego teraz tak kurczowo trzymam się moich studiów i za nic ich nie rzucę. A Ty pracujesz albo się uczysz?
×