Skocz do zawartości
Nerwica.com

metempsychoza

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez metempsychoza

  1. Cześć. Ja się mało znam na psychiatrii i różnych schorzeniach, właściwie w ogóle się nie znam, ale uważam, że powinieneś iść do jakiegoś specjalisty, który Ci pomoże. W ogóle dziwię się, nie wiem czy słusznie, że lekarz, który nie jest psychiatrą ani nawet psychologiem, zapisał Ci jakieś leki na depresję. O ile dobrze zrozumiałam. Objawy są moim zdaniem poważne, bo przeszkadzają Ci w pracy, w kontaktach z ludźmi, czyli w codziennym funkcjonowaniu. Oczywiście, liczę, że Ci się uda i trzymam kciuki, ale bez specjalisty raczej sobie nie poradzisz. Powodzenia!
  2. linka656 :) zastanawiam się jakiegoż to rodzaju pikanterii przedstawicielem może być stosowanie przemocy wobec partnera. jeśli się kogoś kocha bez względu na wszystko (niby takie pitu pitu, ale to jest przecież takie możliwe:) to niepotrzebne są sztuczne barwniki, "podsycacze" w postaci "bomby w ryj". już sobie wyobrażam jak dziewczyna pisze, że chłopak ją ostatnio w nerwach uderzył, a pani magdalenaBMW, bądź Abradab ze stoickim spokojem uświadamiają dziewczynę, że to normalne, bo chłopakowi brakuje pikanterii w związku. *prycha*
  3. muszę szczerze przyznać, że zaintrygowały mnie te posty. pozwolę sobie zatem na luźne spostrzeżenie. zastanawiam się czy odpowiedzi byłyby dokładnie takie same, gdyby to dziewczyna napisała, że jej chłopakowi zdarza się ją "poszturchać", czy "pouderzać" podczas kłótni. sama jestem kobietą i nie wyobrażam sobie robić krzywdy fizycznej osobie, którą kocham, przecież to niesamowity dar mieć przy swoim boku osobę, którą się kocha i przez którą jest się kochanym. to nic nie oznacza, po prostu głośno się zastanawiam co by było, gdyby.
  4. ja się może mało znam na psychologii, ale jeśli mamy możliwość uniknięcia konfrontacji z tym, co wpływa na nas destruktywnie, to należy omijać to szerokim łukiem. nie oglądaj tego programu, jeśli pogarsza ci on samopoczucię i zaniża samoocenę. poza tym, jak już ktoś wcześniej napisał foremniakowa ma jednego i drugiego głęboko gdzieś, ale dostaje grubą kasę, żeby mówić rzeczy, które wzbudzają emocje. miałam okazję kilka razy oglądać ten program i z jej ust często padają słowa typu "dziękuję ci za ten występ", "coś nieprawdopodobnego..", "masz talent, kobietko!", "nigdy cię nie zapomnę" albo inne pitu pitu. ja to nazywam "sranie w banie".
  5. wiedzą, szukam u nich pomocy i zawsze ją dostaję. stoję w szpagacie pomiędzy rodzicami za którymi tęsknię, a szkołą, którą bardzo chcę skończyć tutaj, w Polsce. Rodzice bardzo mi pomagają, naprawdę mamy bardzo kumpelskie układy. Wiem, że ściska im serce, kiedy opowiadam o kolejnych przykrościach, proszą wtedy żebym spakowała walizki i przyleciała pierwszym lepszym samolotem, że znajdą mi szkołę i że już nie będę musiała znosić tych upokorzeń. Ja jednak upieram się przy zostaniu tutaj. Dziwi mnie, że nie można jakoś tego pogodzić, żebym została tutaj, w domu, który jest moim domem i żebym czuła się w nim dobrze. to bardzo przykre i wstyd mi o tym mówić, ale często w myślach życzę babci śmierci, wyobrażam sobie jak wtedy znikają moje problemy. nie musiałabym wyjeżdżać z kraju, w koncu poczułabym się jak u siebie i żyła na własną rękę bez konieczności wyjazdu za granicę.
  6. chciałam jeszcze coś dodać. nigdy nie zaznałam z jej strony żadnego ciepła. nigdy nie wzięła mnie na kolano kiedy byłam dzieckiem, nie przytuliła, nie powiedziała nic miłego. wręcz przeciwnie, na każdym kroku upokarzała mnie. jako dziecko byłam dosyć pulchna, a więc rozbiła mi wymówki na każdym kroku. potrafiła przy rodzinie lub obcych osobach nazwać mnie "kaszaną" albo "tłuściochem". często też mówiła, że mam zakazaną gębę albo że jestem wyrzutkiem, że nikt mnie nie lubi bo mnie się nie da lubić. dodatkowo w kłótniach wypomina mi wszystko, począwszy od tego, że jak byłam mała to stłukłam wazon kończywszy na dwóch kromkach chleba które właśnie zjadłam. w życiu nic od niej nie dostałam, wręcz na odwrót, każe mi oddawać każdy grosz, który gdzieś tam na mnie wydała. jedyne co od niej dostałam w życiu to było 300 zł na osiemnaste urodziny, których przyjęcia grzecznie odmówiłam. wtedy rozpętała się wielka kłótnia i mimo wszystko wzięłam pieniądze. jestem pewna, że do dziś ją ściska w sercu, że mi dała te pieniądze. czuję, że to właśnie przez te wszystkie przeżycia z przeszłości narastają teraz moje problemy. mam trudne relacje z ludźmi, bywam arogancka, a czasem po prostu zamykam się w sobie. jest mi bardzo ciężko. przepraszam, że się tak żale, ale nie mam gdzie i komu tego powiedzieć. tu przynajmniej mam pewność, że nikt mnie nie zna. [Dodane po edycji:] linka656, dziękuję za odpowiedź, chyba rzeczywiście poważnie zastanowię się nad poradą psychologa. chcę mieć czysty umysł, powinnam zadbać o swoje zdrowie. mama opowiadała mi, że też nie miała łatwego życia z babcią. ale teraz to chyba narasta, bo ona robi się coraz starsza, a wiadomo że z wiekiem takie zachowania nasilają się. uważam, że to ona ma problem przede wszystkim, ale dizęki temu ja niestety też. dziękuję
  7. myślałam, ale boję się. kiedy z kimś o tym rozmawiam, płaczę jak bóbr, nie potrafię powstrzymać emocji. podobnie zresztą było podczas pisania tego postu. może za bardzo się nad sobą użalam, powinnam być silna i nie dać się prowokować do głupich potyczek słownych, ale jestem tak bezsilna, że jedyne co potrafię to wylewać łzy i tłumić w sobie agresję i nienawiść. boje się, że kiedy stanę przed zadaniem, aby komuś opowiedzieć o swoim problemie, zacznę wyć i nic z tego nie będzie. jak powinnam się zachowywać, żeby uniknąć jakiejkolwiek konfrontacji? przecież mieszkamy razem, korzystamy z jednej kuchni, łazienki i mimo wszystko musimy znosić swoją obecność.
  8. Witam wszystkich, postanowiłam napisać tu po pierwsze dlatego,że sama już nie radzę sobie ze swoim życiem, po drugie dlatego, że takie "wypisanie się" wydaje się być dobrym lekarstwem, choć na chwilę. Od dłuższego czasu czuje się kompletnie wypruta, pusta w środku. Godzinami siedzę w pokoju sama, czasem po kilku godzinach zdaję sobie sprawę, że siedzę patrząc w jeden punkt, już nawet nie pamiętam o czym myślałam. Znam powód mojego przygnębienia, jest to destrukcyjny wpływ osoby, która ze mną mieszka i która jest moją babcią. Niestety, nie jest to babcia jakich wiele, ciepła, wesoła, zakochana po uszy we wnuczkach. Nie jeden raz usłyszałam od niej bardzo przykre słowa, które długo w sobie trawiłam. Za rok piszę maturę, chciałabym się skupić na nauce, ale niestety nie potrafię. Ta kobieta działa na mnie jak płachta na byka, wystarczy, że zbliży się do mnie na 1m, a ja od razu wpadam w panikę, płaczę i histeryzuję długi czas. Już dziś wiem, że jakiekolwiek współżycie między mną a nią jest niemożliwe, że po maturze najprawdopodobniej wyniosę się z domu, ale już teraz chciałabym odczuć wewnętrzny spokój, bo jest mi on bardzo potrzebny. Zauważyłam, że nie potrafię się do niej odezwać w sposób neutralny, nie mówiąc już o sympatii. Każda odpowiedź w jej stronę naszpikowana jest agresją i nienawiścią. Po krótce napiszę tylko, że gdy byłam mała traktowała mnie jak śmiecia, często udowadniając jak bardzo mnie nienawidzi. Przychodziły mi różne myśli, czytałam kiedyś książkę o dziecku, które było owocem gwałtu. W moim przypadku to wykluczone, zatem nie mam pojęcia gdzie leży przyczyna. Mam chłopaka,którego bardzo kocham, jednak nie potrafię cieszyć się szczęściem w pełni. Rodzice mieszkają za granicą, bardzo chcą, żebym do nich przyjechała, ale ustaliliśmy, że nastąpi to kiedy zdam maturę, chciałam skończyć liceum w Polsce. Moje życie w większości zamyka się w czterech ścianach, do kuchni wchodzę kiedy jestem głodna, chwytam coś w biegu, żeby się nie natknąć na babcię. Czuję, że niedługo moja psychika nie wytrzyma tej sytuacji i zwariuję. Nie mam z kim o tym porozmawiać. Dla każdego, kto nie wie jak jest naprawdę sytuacja jest prosta - "kłócisz się z babcią, ja to samo mam ze starymi". ale to nie jest to samo. nie mogę już dłużej znieść tego co się dzieje, co mam robić?
×