Skocz do zawartości
Nerwica.com

rucik1234

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez rucik1234

  1. Chyba sie nie zrozumielismy.... Wiem gdzie moge sprawdzic, gdzie mozna sie udac do psychiatry. Chociazby dzieki google moge sie tego dowiedziec ; ]. Mi chodzi o wasze subiektywne spostrzezenia na temat, 'ktory psychiatra jest najlepszy (jeden z lepszych) w warszawie'. Mysle ze sa tu ludzie z Warszawy, ktorzy korzystali z pomocy kilku psychiatrow i moga sie wypowiedziec, ktory ich zdaniem jest lepszy od ktorego. Niekoniecznie musi rozchodzic sie konkretnie, personalnie o danego psychiatre ( chociaz dobrze by bylo), moze to byc jakis konkretny osrodek albo klinika.
  2. Wiem, ze moze juz byl na tym forum taki temat i juz kiedys go omawiliscie ale nie odwiedzam tego forum czesto wiec nie wiem. Powiedzcie mi, dokad najlepiej radzicie wybrac sie do psychiatry w Warszawie, wlasnie z problemami nerwicowymi? Zalezy mi na jakims naprawde dobrym specjaliscie. Obojetnie czy prywatnie czy z NFZ. Chociaz wydaje mi sie ze prywatnie lepiej traktuja pacjenta ale moge sie mylic, dlatego pytam. I powiedzcie mi jeszcze co myslicie o slynnym w kregach zainteresowanych warszawskim Instytucie Psychiatrii i Neurologii przy ulicy Sobieskiego? Ostatnio jak chcialem sie tam zapisac do doktora to powiedzieli mi ze najblizszy termin maja za ponad dwa miesiace ; ]. Ale czy to w ogole dobre miejsce do leczenia problemow nerwicowych/depresyjnych itp? Jakie znacie lepsze miejsca do leczenia swojego umyslu z tychze problemow w Warszawie?
  3. rucik1234

    Muzyka...

    http://www.youtube.com/watch?v=hA5mrIGpUKY oraz http://www.youtube.com/watch?v=EtYZ8GXb7FI Te oto dwa kawałeczki dodają mi sił w ciężkich chwilach :-)
  4. Tu daję dwa kawałki, które pomagają mi w ciężkich chwilach :-) http://www.youtube.com/watch?v=hA5mrIGpUKY oraz http://www.youtube.com/watch?v=EtYZ8GXb7FI
  5. Pisząć "prawdziwych" miałem na myśli takich, które nie są tylko w nasych głowach lecz ogólnie na świecie i dotyczą również ludzi zdrowych. Nie tylko zdrowotne problemy mają ludzie na tym świecie a gdy do problemów nie zdrowotnych dochodzi jeszcze brak zdrowia to już znaczyna się robić naprawde ciężko.
  6. Powiem wam krótko. Takie życie to nie życie. To wegetacja. Ludzie przecież oprócz tych naszych problemów umysłowych jest na świecie jeszcze mnostwo innych PRAWDZIWYCH problemów, które dotyczą również ludzi zdrowych. Ja mam wiele problemów zupełnie nie mających nic wspólnego z moją nerwicą i przez nerwice dodatkowo nie jestem w stanie stawić im czoła. I gdzie tu jeszcze ma być miejsce na stawianie czoła samej nerwicy. Nabrać odwagi a jeśli nie to wspomóc i znieczulić się emocjonalnie alkoholem czy czymś i odjebać siebie samego. Najwidoczniej ludzią z problemami psychicznymi nie pisane jest bycie szcześliwym. Mam skrytą nadzieję, że to co teraz piszę nie jest do końca prawdą ale zdrowy rozsądek podowiada, że jest. W życi nikogo nie obchodzi, że ktoś ma nerwice czy depresje i jak ktoś nie jest w stanie podołać nawet prostym problemom bo oprócz nich ma problemy z własnym umysłem to nikogo nie obchodzi. Moim skromnym zdaniem powinno się przed samobójstem spróbować "na chama" normalnie żyć czyli lekceważyć swoje natręctwa, a jeżeli się nie uda to skończyć ze sobą.
  7. Ok roku temu byłem u kilku psychiatrów, którym dokładnie i szczegółowo opowiadałem o swoich problemach z umysłem ale zachowywałem się przy nich na tyle normalnie i rozmawiałem na tyle trzeźwo i chyba inteligentnie, że każdy stwierdzał ze za bardzo nic mi nie jest i że terapia (na którą chodziłem kilka miesięcy wywalając grube pieniądze) mi pomoże. Nie pomogła. Jeden tylko (państwowy partacz) stwierdził, że mam osobowość schizotypową i przepisał mi cięzkie psychotropy na schzofrenie, a jak powiedziałem o tym innemu psychiatrze to powiedział, że dobrze, że nie zaczałem ich brać bo bym sobie całkiem zniszczył życie. Faszerowałbym się lekami, które (zdaniem kilku innych psychiatrów) zupełnie nie były mi potrzebne.
  8. "Dlatego, że to nie choroba, tylko dolegliwość, którą odpowiednio leczona da się przezwycieżyć albo przynajmniej mocno zniwelować. Dlatego, że zdążysz jeszcze umrzeć. Nie martw się. Ale zanim to się stanie przeżyjesz wiele cudownych chwil, poczujesz smaki potraw, wiatr na twarzy, przeżyjesz coś co sprawi, że na pewno nie będziesz chciał umierać i będziesz dziękował za to, że żyjesz." Hmmm.... w takim razie jedyny realny i ewentualnie możliwy sposob na leczenie moich dolegliwości jest farmaktorerapia czyli faszerowanie się psychotropami ;/. Które oczywiście mogą mi przysporzyć nowych cierpień, bo jak wiadomo mogą wystąpić różne skutki uboczne. Niekoniecznie zanim to się stanie nastanie wiele cudownych chwil ponieważ wszystko czego doświadczam przełożone jest najpierw przez gruby filtr nerwicy. W dodatku czuje, że nim dłużej żyje tym bardziej uwłaszczam swoją godność bo moje życie to rownia pochyła (od kilku lat z dnia prawie z dnia na dzień jest coraz gorzej) i to nie tylko pod względem psychicznym. W dodatku strasznie kłócę się z rodzicami a jestem zmuszony z nimi mieszkać. Też wiele razy zastanawiałem się czy mnie pan Bóg za to nie potępi ale powoli coraz bardziej staję się osobą niewierzącą. Ludzie mi naprawde się wydaje, że samobójstwo jak dla mnie jest chyba jedynym rozwiązaniem. Oprocz silnej nerwicy, stanów depresyjnych itp mam też wiele innych poważnych problemów życiowych i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że sobie z nimi nie poradzę. Nawet ludzie bez dolegliwości psychicznych mają niekiedy tak poważne problemy, że poważnie stawiają na szali swoje życie. Ja swoje stawiam coraz częściej.
  9. Również cierpie na nerwice natręctw już od kilku lat i chyba nawet na kilka innych dolegliwości afektywnych. Powiedzcie mi dlaczego wszędzie piszecie, że samobójstwo jest aż takim złym rozwiązaniem? Przecież każdy kiedyś musi umrzeć, a skoro własna psychika nie pozwala człowiekowi godnie żyć to po co się męczyć? Nawet dawni samurajowie podobno odbierali sobie życie jak coś im się zbyt mocno nie powiodło i nikt z nich nie uważał tego za przesade. W moim przypadku jedyne osoby dla jakich miałbym żyć to rodzice, z którymi od dziecka miałem tak wiele kłótni i doświadczyłem przez nich tak wielu złych przeżyć, że zastanawiam się czy jest sens rzeczywiście tylko ze względu na nich ciągnąć dalej swój marny żywot. Przyjaciół praktycznie nie mam i nie wynika to z braku komunikatywności, czy nieśmiałości, lecz przez swoje dolegliwości nie potrafię, bądź nie mam siły się angażować w przyjaźń. Nie chce mi się już chodzić do psychologa bo kiedyś chodziłem i za bardzo nic mi to nie dało bo wszystko o czym mówiła mi moja psycholog było dla mnie oczywiste. Poza tym szkoda mi pieniędzy na psychologa a państwowo to nawet nie chce mi sie próbować. Zastanawiam się (bez żadnego użalania się nad sobą) czy w miarę bezbolesne samobójstwo nie było by wbrew pozorą nienajgorszym rozwiązaniem. Bo po co żyć, jeśli na chłodno się zastanawiając nie widzi się w swoim życiu sensu?
×