Skocz do zawartości
Nerwica.com

Annia

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Annia

  1. Annia

    przyjaciel z depresją

    Witajcie, bardzo dziękuję, że kilka osób zechciało napisać kilka słów. Zdaję sobie sprawę z tego, że najlepiej byłoby odpuścić, zająć się własnym życiem i zapomnieć ale nie potrafię....Nie wyobrażam sobie pozostawienia go samemu sobie tym bardziej, że wiem, że czeka na mój telefon czy sms. Na pewno udało mi się w jakimś stopniu uśpić swoje uczucie do M i funkcjonuję zupełnie normalnie jednak jest coś co nie pozwala mi zamknąć się na tę przyjaźń. Wczoraj zamieniliśmy kilka słów na gg. Gdy zapytałam o jego nastrój odpisał, że jest kiepsko a więc ma doła. Najgorsze jest jednak to, że nie mam już pomysłów na to w jaki sposób nakłonić go na terapię. Wykorzystałam juz chyba wszystkie możliwości i niestety nic one nie dały. Ostatnio zaproponowałam mu wspólną wizytę u psychologa i gdy już wydawało mi się, że przyjmie moja propozycję powiedział, że terapia i tak nic mu nie da, że sam musi się z tym uporać! I znowu koło się zamknęło... M. nie ma przyjaciół, są jedynie jacyś znajomi z pracy ale oni nie wiedzą o jego chorobie. Maskowanie swojego nastroju opanował do perfekcji. Odizolował się od wszystkich, zamknął w swoim mieszkaniu...Tylko na co On czeka? Co sobie myśli? Boję się o Niego.... Ostatnio bardzo rzadko odzywam się do niego, staram się napisać krótkiego smsa max raz w tygodniu żeby wiedział, że jest ktoś kto o nim myśli. Nie chcę się Mu narzucać... Macie rację, niektóre zachowania osób chorych na depresję można odebrać jako przejaw egoizmu. Nie ukrywam, że czasami trzeba wykazać się anielską cierpliwością ale zawsze tłumaczę to sobie, że tak już jest, że to nie wina osoby tylko objaw tej cięzkiej choroby. Bywacie opryskliwi, nieznośni, często chcecie być sami i odsuwacie nas od siebie. Nie raz zastanawiałam się czy ja w ogóle cokolwiek znaczę dla M ale teraz widzę, że on chyba tak naprawdę odszedł bo chciał mnie przed sobą uchronić. Zawsze powtarzał, że nie umie dać mi szczęścia, że lepiej będzie mi bez niego, że jest beznadziejny itp itd. Boże, skąd to się bierze i jak pomóc???????????????????????????????? pozdrawiam, ania
  2. Annia

    przyjaciel z depresją

    Witajcie, Mam na imię Ania, jestem tu nowa ale przyznaję, że czytam to forum z zapartym tchem od kilku miesięcy i bardzo Wam wszystkim kibicuję i wspieram myślami. Niestety sama mam problem którym postanowiłam się z Wami podzielic. Mój problem dotyczy nie tylko mnie ale przede wszystkim osoby, którą kocham od ponad 2 lat, a która to osoba ponad 2 miesiące temu odepchnęła mnie od siebie. Byliśmy razem ponad 2 lata, od początku wiedziałam, że mój M choruje na depresje, że jest pod trzech próbach samobójczych. Brał swego czasu mnóstwo leków, które niestety nie przyniosły rezultatów. Odstawił je na krótko po naszym poznaniu gdyż był przekonany, że pokocha mnie i nasza miłość go uleczy. Nic bardziej mylnego prawda??? Niestety przez te ponad 2 lata wspaniałego związku to jedynie ja pokochałam a On niestety nie choć bardzo tego pragnął. Często cieszył się jak dzieciak, że czuje coś więcej ale za chwilę odsuwał się i znowu stawał się obojętny. Nie mam do Niego o to pretensji bo widziałam jak bardzo mu na mnie zależało, jaki był czuły, delikatny wobec mnie, jak bardzo się mną opiekował i starał żebym była szczęśliwa. Niestety po okresie takiej emocjonalnej euforii przychodziły tygodnie ciszy, braku kontaktów gdzie ja dostawałam na głowę z troski o NIego, z tęsknoty. Nie mieszkamy w jednym mieście więc tym bardziej kontakt mieliśmy utrudniony. Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na e-maile, sms-y. NIC, czasami takie sytuacje trwały ok 2-3tyg. po czym z dnia na dzień przyjeżdżał i znowu było jak dawniej. Nie ukrywam, że z czasem stawałam się kłębkiem nerwów, płakałam, pytałam do czego właściciwe jestem mu potrzebna? Czemu zachowuje się jak egoista, że jest tylko wtedy gdy On tego potrzebuje...Przepraszał, zawsze wielokrotnie przepraszał i tłumaczył że nie wie dlaczego tak się zachowuje...Nadal jednak mówił że chce byc ze mną bo wierzy, że miłość przyjdzie....Nie przyszła... Myślę, że powodem tej pustki emocjonalnej jest fakt, że M zyje z ogromnym poczuciem winy za rozpad małżeństwa, za to że kiedyś miał romans a przez który niestety jego rodzina rozpadła się. Ma syna u którego jest niemalże każdego dnia i ciagle powtarza, jakim jest złym ojcem, że syn i ex zona nienawidzą go i obwiniają za rozpad rodziny..Nie raz widziałam jak płakał po wizycie u syna.. Pomimo tego że było nam cudownie, że staralismy się bardzo o nasz związek to niestety nie udało nam się razem....Odszedł ode mnie tłumacząc brakiem uczucia i jednocześnie tym, że nie zasłużył na mnie, że nie nadaje się do bycia w związku...od tamtej pory jakoś pozbierałam się choć nadal bardzo cierpię. Mamy obecnie kontakt bo jestem jedyną bliską mu osobą i M prosi mnie o to żebym się odzywała gdyż jak stwierdził, chce żyć ze świadomością że ktoś o nim myśli. Ja jednak jestem potwornie rozdarta bo nie wiem co robić? Próbowałam na wiele sposobów pomóc mu, chodziłam do psychologa, psychiatry, pytałam jak pomóc, jak reagować na jego doły. M był za moją prośbą na 3 spotkaniach u psychologa ale odpuścił gdyż stwierdził, że jemu nic i nikt nie jest w stanie pomóc. Teraz zamknął się w swoim świecie, odsunął od ludzi, nie wychodzi nigdzie poza pracą....POwiedział, że chce wegetować bo jest beznadziejny, bo nie zasługuje na nic dobrego. Cierpi że mnie nie kocha choć wiem, że tęskni bo mówił mi to, ale uznał, że rozstanie będzie najlepsze zwłaszcza dla mnie.... Kochani poradźcie mi proszę, co robić? Czy nadal wspierać, delikatnie jak do tej pory czy odpuścić, zapomnieć i żyć swoim życiem? Niestety wszelkie próby związane z podjęciem leczenia przez M spełzły na niczym....jestem bezradna, niestety. z góry dziękuję za wszystkie wpisy. pozdrawiam serdecznie - ania
×