Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ethard

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ethard

  1. vanderlei: chodzi o obronę słowną, choć nigdy nie było konieczności obrony fizycznej i przyznam, że nie wiem jak bym się zachował w takiej sytuacji. Od jakiegoś czasu myślałem, by iść do jakiegoś psychologa, lecz jak wszystko było wporządku, to nie znajdowałem czasu (zawsze jest coś "pilniejszego"), choć to tylko wymówka.
  2. Witam. Jestem nowy na forum i może był podobny temat, ale nie znalazłem. Od zawsze jak ktoś ma do mnie pretensje, oskarża mnie o coś itp. to poprostu siedzę cicho. Często się z nim nie zgadzam, chciałbym się bronić, ale brakuje mi słów, lub poprostu mnie zatyka i nie mogę powiedzieć ani słowa. Do tego dochodzi jeszcze gorsze - do oczu odrazu napływają mi łzy (trochę obciach zważając na to, że mam 26 lat), z tym ostatnio jest trochę lepiej - umiem częsciowo powstrzymać łzy. W szkole jak ktoś mnie o coś oskarżał, to nie umiałem obronić swoich racji, i ze szklanymi oczami odchodziłem. Oczywiście sytuacja nie dotyczy każdej wymiany zdań, ale kłutni (nawet tych spokojnych). Żyłem z tym i nic nie robiłem, bo jakoś mi to niebardzo przeszkadzało, czasem zamknąłem się w sobie (w młodości gdzieś na uboczu popłakałem) i żyłem dalej nie zwracając uwagi na to co inni sądzą - choć oni często nie znali mojego podejścia do sprawy, moich poglądów. Sytuacja zaczęła mi dokuczać, jak nie potrafiłem stanąć w obronie mojej narzeczonej. Za każdym razem jak była jakaś kłutnia pomiędzy nią, a kimś innym, to stałem jak cep i nie robiłem nic, nie potrafiłem stanąć w jej obronie, nic powiedzieć, nic zrobić. Po takich sytuacjach obiecywałem sobie, że następnym razem zareaguje, zrobię cokolwiek, "stanę w jej obronie". I za każdym razem było tak samo. Nie wiem jak walczyć ze swoim tchurzostwem, bo to chyba tylko z tego wynika. Moja luba ma do mnie pretensje, że nie potrafię zareagować, "bronić jej" - i moim zdaniem ma rację. Nawet gdy z ukachoną o coś się "posprzeczamy", to ja milczę, nie umiem wycisnąć z siebie słowa, za to wyciskają się ze mnie łzy. Mam do siebie pretensje, że Ona musi patrzeć jak jej (badź co bądź dorosły) facet ryczy. Przez to zaczęliśmy się od siebie oddalać, a mnie doprowadza to do coraz większego doła. W takich dołach czasem zaczynam myśleć, że życie jest bez sensu, a po co żyć bez sensu... Nie wiem, czego od was oczekuje, chyba poprostu chcę się wyżalić - ostatnio często się użalam nad sobą i płaczę. Pozdrawiam Ethard
×