Cześć,
Zarejestrowałem się aby dołożyć wiary forumowiczą .
Nerwica dopadła mnie na studiach to było około 4 lat temu, złożyło się na to kilka czynników w jednym czasie.
Brak snu przez tydzień i bach, stało się! Płacz, strach, lęk, dół wszystko w jednym.
Te wspaniałe uczucia nie odpuszczały mi dobre 2 lata dzień w dzień.
Nie będę sie tu rozpisywał szczegółowo bo chyba wiecie jak to jest uciekać nie wiadomo przed czym.
Od dwóch latek stany lękowe i następstwa depresyjne zaczeły mi przechodzić. Na początku zdarzał się jeden dzień w miarę normalny i tak już poszło. Na dzień dzisiejszy lęki i strach (tak intensywny) nie dopada mnie wogóle. Przytrafiają mi się krótkie depresje takie jedno,dwu dniowe co jakieś dwa/trzy miesiące ale jest to całkowicie akceptowalne. Również nie będe przedstawiał tutaj sposobu w jaki sie uleczyłem, ba powiem wprost odwróciłem się do góry nogami. Ogólnie okres pod czarnymi chmurami uważam za nie stracony ponieważ dużo zyskałem, poznałem siebie i swoje granice.
Chce napisać: nerwica jest uleczalną chorobą i nie ma co tracić nadzieji :-)
pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia.
Marcin.