Witam wszystkich,
nie wiem, czy to coś pomoże, ale spróbuję... Pewnie już czytaliście o czymś takim setki razy, ale liczę na wyrozumiałość i każdą radę...
Generalnie zawsze strosowały mnie niekomfortowe sytuacje np. egzaminy na studiach. Stres objawiał się u mnie płytkim oddechem, drżeniem rąk i załamywaniem się głosu. Jednak zawsze potrafiłam w miarę możliwości skontrolować to i normalnie funkcjonować. Aż do teraz. Nigdy czegoś takiego nie przeżywałam... Czuję się, jak oderwana od rzeczywistości, nic do mnie nie dociera, nie słyszę co do mnie mówią, ani sama nie moge nic z siebie wydusić. Działa na mnie w ten sposób pewna osoba w pracy. Nie będę opisywać dlaczego itd, bo to nuda i nie związane z tematem. Może się wydawać, że mam ledwo 18 lat i to jakieś młodzieńcze zauroczenie. A to wręcz przeciwnie... Ja się tego człowieka panicznie boję! I nie potrafię się opanować... da się jakoś?? Najgorsze jest to, że kiedy pojawia się w pobliżu, nie mogę uciec, nie mogę opuścić swojego stanowiska pracy. Wszystko wypada mi z rąk, tracę oddech, CAŁA się trzęsę A myśl, że ludzie to widzą jeszcze mocniej mnie paraliżuje...Dziś wydawało się już, że zemdleję. Proszę, poradźcie mi, co robić. Znajomi pytają już, co się ze mną dzieje. Po takim napadzie opadam kompletnie z sił. Godzinę dochodzę do siebie...