marda czytałam twój post i mam podobna sytuacje jestem już w związku kilka lat, mamy ślicznego synka ale niewiem gdzie "my" jesteśmy do czasu ciązy wszystko było ok:) dziecko było planowane i troche na maluszka czekaliśmy a gdy tylko okazało sie że jestem w ciąży to jakby zły duch wstapił w mojego partnera:( zaczął balowac a ja zostałam sama wyprowadziłam sie ze swojego miasta na drugi koniec polski, z przyjaciół zrezygnowałam bo po co mi znajomości z mojego rodzinnego miasta przez całą ciąże walczyłam o ten związek krzyczałam, płakałam, próbowałam rozmowy, kompromisów ale nic to nie dało potem myślałam "dziecko urodzi sie to otrzeźwieje" i synek urodził sie... ma teraz prawie dwa latka a ja nadal jestem sama w zeszłym roku poszłam do szkoły to chociaż co drugi weekend zapominam na kilka godzin a potem wszystko wraca:( teraz "on" jest zagranicą i jak ma przyjechać to najpierw sie ciesze a potem mysle ciekawe kiedy zabaluje??? myślałam żeby wrócić do mojego miasta rodzinnego ale to mała mieścina i wiem co byłoby gadane "o wróciła a była taka dumna jak wyjeżdzala" i jest mi najzwyczajniej WSTYD!! za moja głupote i łatwowierność że tak dałam nabrać sie na piekne słowa a ja chciałam tylko rodziny i miłości a jestem samotna pocieszam sie że mam cudownego synka dla którego wszystko bym zrobiła:) moja wyprowadzka to był mój największy błąd w życiu i wogóle ten związek:( jechałam tu pełna marzeń, uczuć w pełni szczęśliwa kobieta a po kilku latach tego związku jestem wypalona, ciągle płacze... nikomu nie żale sie bo i po co??? mamy i rodzeństwa nie chce obarczać swoimi problemami jedynie przyjaciółka wie część tego co tu pisze i nienawidzi mojego partnera za to co ze mnie zrobił chce to przerwać ale narazie nie potrafie:( przepraszam że tak wyżaliłam sie jak nie chcecie to nie czytajcie tego.. trafiłam na to forum i postanowiłam wygadać sie bo już nie wytrzymuje od kilku lat dusze to wszystko w sobie