Skocz do zawartości
Nerwica.com

dziwaczka

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez dziwaczka

  1. Hej! Na emetofobie cierpię od około 13 lat ( mam 18 lat). Wszystko zaczęło się od momentu, gdy jako pięciolatka uczęszczałam na turnus rehabilitacyjny do CZD, w ramach którego obowiązkowe były zajęcia na pływalni.Któregoś dnia przed zajęciami nie czułam się najlepiej, ale po rozpoczęciu turnusu nie można było zrezygnować z ani jednych zajęć więc musiałam iść. Weszłam do wody. Czuję, że mam potworne mdłości, więc zgłaszam to prowadzącemu zajęcia. Zignorował mnie. Jest mi co raz bardziej niedobrze, ale boje wyjść się z wody, bo jest to wbrew obowiązującemu regulaminowi ( byłam bardzo posłusznym dzieckiem). Proszę o możliwość wyjścia z wody drugiego instruktora, odmawia. Zaraz zwymiotuje, postanawiam wyjść z wody samowolnie. Nie zdążyłam, zwymiotowałam na powierzchnię wody przed samym wyjściem. To było 13 lat temu, a ja pamiętam to wydarzenie w najdrobniejszych szczegółach. Nie mogę zapomnieć szczególnie swojego poczucia winy i obrzydzenia jakie wywoływałam w innych dzieciach poprzez to wydarzenie. Od tamtej pory moim niemalże codziennym towarzyszem są mdłości i lęk, że zaraz zwymiotuję. Z tego względu boję się przebywać w zatłoczonych miejscach( m.in. kino,teatr mimo, że uwielbiam z lęku nie mogę tam wysiedzieć). Komunikacja miejska to dla mnie istny koszmar, boję się że ktoś zwymiotuje, bądź, że ja to zrobię. Nie piję. Trudno mi być na imprezach. Supermarkety i kolejki też jest ciężko. Plamy na chodnikach kojarzą mi się dość jednoznacznie. Nie ruszam się z domu bez torebki foliowej i kliku leków na żołądek.
  2. Hej, Odpukać w niemalowane chyba udaje mi się powoli pozbywać nerwicy.Odstawiłam pramolan. Nie mam już problemów z napadami paniki . Normalnie podróżuje środkami komunikacji miejskiej. I ogólnie rzecz biorąc jest dużo lepiej. Wiecie co najbardziej mi pomogło? Terapia?...... NIE Leki?... Nie. Znalazłam swoje miejsce na ziemi, swoją niszę, pasję, coś w czym się sprawdzam. To naprawdę pomaga. Trzeba dogadać się z samym sobą, zrozumieć o co tak naprawdę nam chodzi czego się boimy, o czym marzymy, czego pragniemy. Od razu mówię, że nie jest to łatwe to ciągła walka ze swoimi słabościami, ale pamiętajcie, że walczycie dla najważniejszej osoby na świecie - samego siebie. Jak mogą akceptować nas inni skoro my sami siebie nie akceptujemy? Ktoś kiedyś powiedział, że pokochać siebie to początek romansu na całe życie i muszę wam powiedzieć, że coś w tym jest. Nie miejmy pretensji do siebie o nasze niedoskonałości jeśli jak na razie nie jesteśmy wstanie ich zmienić polubmy siebie razem z nimi. Kurczę, ale się wymądrzyłam Muszę przyznać, że nadal mam jeden problem. Jakaś pozostałość nerwicy chyba, bo przeszłam wszelkie badania i jest ok ( nie są to wrzody ani helicobacter, z którymi miałam już wątpliwą przyjemność się zapoznać) A mianowicie mam bardzo częste bóle brzucha, mdłości i odruch wymiotny. To potwornie utrudnia życie, bo nigdy nie wiem czy zaraz zwymiotuje czy to kolejny fałszywy alarm. Czy przychodzą wam jakieś metody walki z tym? Podobno picie rumianku pomaga? Mam wrażenie, że jestem na ostatniej prostej na drodze do pokonania nerwicy. Zostały mi do przewalczenie tylko te dziwne sensacje, żołądkowe ( zaznaczam, że w czasie brania leków przeciwlękowych itp nie było żadnej poprawy. Tak jakby nie było związane to z nerwicą...) Pomóżcie proszę....
  3. Pewnie umieszczam to w niewłaściwym miejscu, ale błagam o nie kasowanie. Jeśli ktokolwiek cokolwiek słyszał o dr Piotrze Kostrzyńskim lub o mgr Małgorzacie Bis ( obydwoje przyjmują w Warszawie) to bardzo proszę o opinie. to dla mnie szalenie ważne i pilne!
  4. Witajcie to znowu ja. Od sierpnia w moim życiu wiele się zmieniło. Na gorsze niestety:(. Objawy nasiliły się na tyle, że już w połowie września nie byłam w stanie chodzić do szkoły , a właściwe to nawet wychodzenie z domu stało się dla mnie niewykonalne. Po miesiącu takiego stanu rodzice wreszcie zgodzili się na wizytę u psychologa. Poszłam do pierwszej lepszej pani z NFZ, która po 3 tygodniach wizyt doszła do wniosku, że jestem zupełnie zdrowa tylko się nad sobą rozczulam. Zamierzam , więc zmienić terapeutę, dlatego też mam do was forumowiczów (szczególnie tych z warszawy) ogromną prośbę. Błagam was o polecenie naprawdę dobrego psychologa, który potrafi dogadać się z młodymi ludźmi i nie zachowuje się jak swój własny pacjent. Bardzo proszę was o pomoc! To ogromnie dla mnie ważna i pilna sprawa! PS Czy czy słyszeliście może coś o mgr. Małgorzacie Bis lub o dr Piotrze Kostrzyńskim ? Wszelkie opinie o tych specjalistach są dla mnie równie ważne.
  5. Dzięki za wsparcie! Wczoraj miałam doła i musiałam się komuś wyżalić. Dziś jest jakby lepiej . Wiecie doszłam do wniosku, że nie tyle znalezienie miejsca gdzie mnie przyjmą jest problemem,( mam wykupiony abonament w prywatnym centrum medycznym i myślę, że przyjęli by mnie tam pomimo mojego wieku) ale rodzice, którzy stale kontrolują miejsce mojego pobytu. Nie mogę im szczerze powiedzieć,że idę do psychologa czy psychiatry, bo mnie nie puszczą,a wymyślanie innej wersji wydarzeń nie na wiele się zda, bo rodzice skrupulatnie sprawdzają moją prawdomówność co do podanego miejsca pobytu. PS Czy ktoś może mi polecić dobrego specjalistę przyjmującego w Warszawie, a najlepiej w Centrum Medycznym Lim.
  6. Witam jestem tu nowa i potrzebuje waszej pomocy . Jestem młoda od września zaczynam naukę w liceum. Odkąd pamiętam towarzyszyły mi dziwne objawy, które się teraz nasiliły. Boję się jazdy autobusami i innymi środkami masowej lokomocji. Kiedy podróżuje nimi jest mi duszno robi mi się słabo , mam wrażenie, że zaraz zemdleje , albo na kogoś zwymiotuje. To samo dzieje się ze mną gdy samodzielnie poruszam się ulicą. Gdy jestem w szkole też mi się to zdarza. Wpadam w tedy w kompletną panikę nie wiem co mam robić. Gdy jestem w kinie lub teatrze jest podobnie(uwielbiam film i teatr i jest mi przykro, że tak źle się czuje w tych miejscach) . Z tego powodu boje się sama gdziekolwiek wychodzić . Źle śpię, budzę się po kilka razy w nocy z okropnymi dusznościami i drżącym całym ciałem, wydaje mi się wtedy, że jestem na coś ciężko chora i niedługo umrę. Panicznie boję się trafić do szpitala. Mam problemy z nawiązywaniem relacji międzyludzkich.Od września zaczynam nową szkołę i strasznie się boje, że stanie się coś złego, że się skompromituje.Niedługo mam wyjazd integracyjny z nową klasą, na który nie chcę jechać bo zazwyczaj na takich wyjazdach mam napady paniki. Poza tym boje się, że spadnę ze schodów bez poręczy(właśnie takie prowadzą do budynku nowej szkoły)kiedy staję przed tymi schodami robi mi się ciemno przed oczami, mam zawroty głowy i tak się blokuje, że nie jestem w stanie zejść.Nie mam stwierdzonej nerwicy, ale wydaje mi się, że na to cierpię.Chciała bym iść do psychologa , ale rodzice się nie zgadzają.Uważają, że rozczulam się nad sobą i wmawiam sobie chorobę. Jestem nieletnia więc sama nie mogę wybrać się do specjalisty. Błagam o radę, co mam robić? Może znacie jakieś sposoby, które pomogą mi się "ogarnąć się" bez pomocy specjalisty? Błagam o jakikolwiek odzew, choć wiem że nikomu nie będzie się chciało tego czytać w całości, bo się baaardzo rozpisałam.
×