Skocz do zawartości
Nerwica.com

kulkaa

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kulkaa

  1. kulkaa

    Natręctwa myśli...

    Zgadza się, dzień wolny, to za dużo myślenia i rozważania swojego życia, które łatwe w końcu nie jest. Ale po każdej burzy wychodzi słońce, dzisiaj więc w miarę przystępnie i nawet troszkę wesoło. Może dlatego, że dzień pracujący. W sumie w tym wszystkim dochodzi się do jednego wniosku, nawet jak jest najgorzej, to jakoś żyć trzeba. Raz wychodzi się lepiej, raz gorzej, ale zawsze do przodu
  2. kulkaa

    Natręctwa myśli...

    Gorszy dzień. Może dlatego, że wolny.
  3. kulkaa

    Natręctwa myśli...

    neurotic_ Dzięki za odpowiedź. Jakoś się trzymam, bo czasami jak patrzę na innych, to wydają mi się bardziej nienormalni ode mnie Ale mimo to jest ciężko z tą chorobą. Tak apropo próbowalam, ale tego jednego nie mogę na razie zwalczyć. Może świat się nie zawalił, ale czułam się fatalnie. Może kiedyś... Poza tym czasami te natręctwa nie wydają się takie złe, bo jednak idzie z tym żyć. A Ty, jakie masz "rytuały"? hmm... A czy większość z nas nie nauczyła się z tego poniekąd śmiać? Ja zaczynam mieć taki właśnie etap.
  4. kulkaa

    Natręctwa myśli...

    Witam wszystkich! Właściwie jestem tu nowa, dopiero od niedawna wiem, że choruję na nerwicę. Wcześniej myślałam, że jestem nienormalna i pewnie jedyna na świecie, bo zachowuję się czasami bardzo dziwnie Dowiedziałam się, że takich "nienormalnych" jak ja jest pełno, co mnie muszę przyznać pocieszyło. Wiedząc o tym jest troszkę lżej. Moją główną udręką jest robienie wszystko zgodnie z jakimiś dziwnymi schematami: że jak chodzę, to zawsze musi być pierwsza prawa noga, że nie mogę nastąpić na krawędzie, że notorycznie wszystko liczę, że w pewnych rzeczach musi być symetria równości, że denerwuje mnie jak jest coś zakurzone i muszę wytrzeć, że jak ktoś przestawi np: figurkę w inne miejsce, to się wkurzam, bo tak nie miało stać... najgorsze jednak jest jedno, że ciągle muszę wracać tą samą drogą. Idę gdzieś i nie ważne, że mogę wrócić krótszą drogą, muszę przejść z powrotem tak samo. Masakra!!! Dobija mnie to, bo wyszło że walczę z tym od kilku lat. Zastanawiam się, czy jest ktoś, kto ma podobne objawy? A może ja się kwalifikuję do psychiatryka? Nie poddaję się tylko przez swój optymizm, ale jest gorzej ostatnio, odsuwam się od znajomych, ukrywam wszystko dalej. Chętnie bym z kimś o tym porozmawiała, z kimś, kto jest w stanie w ogóle to zrozumieć... Pozdrawiam
×