Skocz do zawartości
Nerwica.com

sknbell

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez sknbell

  1. przeczytalam wiele postow, wiele tematow. tak. na pewno mam nerwice. ale nachodzi mnie mysl... ze moze to jednak co innego? nie umiem okreslic w jakiej sytuacji moje leki sa wieksze. boje sie od kilku lat wychodzic na miasto. nie chodzi o otwarta przestrzen. o oddalenie od domu. boje sie, ze bede daleko i cos mi sie stanie. boje sie zamknietych pomieszczen. kiedy ide do centrum handlowego (mam cos takiego ze nieraz ze spokojem sobie tam dojde, to korzystam i ide), nie moge zjechac schodami na poziom -1 bo czuje sie okropnie, ze nie bede mogla wyjsc, w przymierzalni to samo, jakas paranoja. boje sie tez czasem w domu, co jest najgorsze, bo kiedy jestem w miescie- moge wrocic, wiecie co mam na mysli, jak np. poczuje sie zle z dala od domu, to jest odwrotna strona . a jak jestem w domu? mam wyjsc? mam takie cos, ze boje sie, ze nie bede mogla nic zrobic, ze nie ma niczego, co by mnie uspokoilo. jakis czas temu, moj chlopak (teraz juz byly), pracowal niedaleko mojego domu. wtedy sobie mowilam, ze w razie czego pojde z nim porozmawiac czy sie przytulic. odkad tu nie pracuje (czerwiec tego roku), moje leki to juz jakas masakra byla. dzien po tym jak sie dowiedzialam , ze przestal pracowac, myslalam ze zwariuje, lezalam na ziemi w domu i plakalam mojej mamie ze sie dusze, ze oszaleje. aaaaa, bralam afobam, ale on nic nie pomagal, budzilam sie np. rano i cala sie trzeslam, bylam otepiala, ale leki chyba jeszcze silniejsze, co jest dziwe, bo nigdy po afobamie takich nie mialam. i nie wiem, czy te moje leki, sie wzmogly przez to ze on przestal tu wtedy pracowac (nie bylismy razem juz wczesniej, ale jednak, byl dla mnie wazny, i wiecie, czulam sie mimo wszystko jakos tam bezpeicznie wiedzac ze jest obok). czy przez te tabletki. mialam takie uczucie, ze skoro go tu nie ma ulice dalej, to co ja zrobie, gdzie uciekne? i chodzilam tak cale wakacje, wychodzilam z domu, bez celu po ulicach, jak jakis wariat. boje sie w czasem tak absurdalnych sytuacjach, ze jest to dla mnie az wstyd, nawet nikomu nie mowie, bo ehhh.. co do tych wyjsc do miasta moich, czy w ogole wyjsc. mam tez cos takiego, ze wole chodzic sama. jakos lepiej sie wtedy czuje. jak bym szla np. z kolezanka to nie pojde rownie daleko jak sama. nie umiem tego okreslic. czemu moje pytanie czy to nerwica? bo dla mnie momentami to jak jakas psychoza, kiedy czuje sie wlasnie tak jak wyzej napisalam. kiedys, jeszcze nawet jesli mialam atak paniki czy nawet jakies tam mysli , czy leki, to sobie w miare, powtarzam w miare potrafilam powiedziec "poloze sie do lozka i odlicze od 100 do 0" (wyczytalam ten sposob kiedys w jakims poradniku). mialam jakis tam punkt "zaczepienia". bede miala leki- zaczne tanczyc. cokolwiek. i wlasnie od momentu gdy on przestal tu obok pracowac, to uczucie,ze NIC NIE POMOZE. jak ja sie okropnie z tym czuje.... teraz, mam jakies nowe leki, clonazepam i paromerck. ale jeszcze ich nie bralam. kolejna moja piekna wkreta. ze po nich bede czula sie jeszcze gorzej. kiedys wlasnie, jak bylam z tym chlopakiem, to on mnie pilnowal, tez balam sie brac lekow, on pisal mi sms, wiedzialam ze w razie czego przyjedzie itp. a teraz nie wiem. nie umiem tego okreslic. nawet nie chodzi o to, czy cos tam do niego czuje, boto nie na temat by bylo i nie na to forum. teraz mam takie uczucie pustki, cholerne. jakbym nie miala swojego bezpiecznego miejsca. aaaaaaaaaaaaa. boje sie bac,boje sie brac lekow, boje sie ze po lekach bedzie gorzej. jakis czas temu rozmawialam z psychologiem. i kobieta powiedziala ze LECZENIE ZAMKNIETE. wiecie jak sie poczulam?? mysle ze nie powinna tego mowic, bo przez to pozniej jakis czas myslalam o sobie jak juz naprawde totalnej wariatce. wlasnie to jest najgorsze- ciagle ysle o sobie jak o nie do konca sprawnej. no i tak. chcialabym brac te leki bardzo. ale czytam ulotki, posty i juz nie wiem nic. bylam u psychiatry, i kobieta nawet nie spytala o moje objawy dokladnie, zadala kilka pytan, przejrzala moja karte . i chciala znow przepisac to co kiedys bralam. jak zaprotestowalam, ze po afobamie mi zle bylo (nie wiem naprawde nie wiem czemu, bo dzialal na mnie naprawde dobrze zawsze, zreszta moze to faktycznie nie po tym afobamie, bo bralam polowke tabletki, a tego mega ataku paniki dostalam dwa dni pozniej, nastp dnia jak sie dowiedzialam ze ten chlopak juz tu nie pracuje) to ten clonazepam. eh. to nerwica? czy naprawde jestem juz jakims przypadkiem na oddzial (jak bym tam w ogoel dojechala jak po drodze bym miala 1000 atakow paniki?) nie wiem, czy komus w ogole zechce sie to przeczytac. ale musialam z siebie to wszystko wyrzucic...
  2. o. myslalam ze tylko ja sobie wkrecam. czuje sie czasem jakbym byla jakas naprawde mocno psychicznie zaburzona. bojac sie np. polknac tabletek. itp. a tu widze, ze nie tylko ja mam takie "mile" wkrety...
  3. sknbell

    leki

    ost. napisałam nawet odrebny temat. wiesz, WSZYSTKO tak naprawde zalezy od psychicznego podejscia. kiedy dostalam pierwsze leki, 4 lata temu- mialam naprawde silne leki, nie moglam jezdzic do miasta, nigdzie, to byl koszmar. cudem w sumie tez wtedy dotarlam do psychiatry. ale. wtedy po wykupieniu lekow- naprawde - po samym wykupieniu ich zaczelam czuc sie lepiej. moglam jechac juz do miasta. bez ich brania, potem zaczelam brac- i przysiegam, minelo wszystko jak reka odjal. czulam sie coraz lepiej i lepiej. jak na przyklad na poczatku balam sie isc do centrum oddalonego 10 min od mojej dzielnicy-tak po stosowaniu ich ok miesiaca- jechalam ze spokojem za miasto odwiedzic babcie. mysle ze to jest niepotrzebne nakrecanie siebie, choc rozumiem bo mam to samo, moje leki tez leza nietkniete od miesiaca. ale pomysl- tak naprawde to tylko MYSLI, mysli nakrecaja ta panike. wg mnie najlepiej lykac te tabletki nie myslac o niczym, tak jak ja wtedy, brac po prostu jak apap i tyle.
  4. sknbell

    Coś na temat leków.

    nerwica ma nas. nie my nerwicę...
  5. sknbell

    Coś na temat leków.

    Hmmm. Przeczytałam wiadomości dotyczące leków- wrażenia, doświadczenia związane z nimi. Skutki uboczne. Bardzo negatywnie się nakręciłam. Powinnam brać, a myślę sobie, że będzie po nich jeszcze gorzej, i tkwię w takim staniu zawieszenia. Lepsza "znana" nerwica niż nieznane- gorsze- efekty zażywania tabletek. Ale o czym chciałam. Bardzo wiele osób pisze tu, właśnie o tym, jak te leki negatywnie wpływały. A może to nie tak? Może to nie jest wina leków? Bo skoro ktoś leczy się na dajmy na to- nerwice lękową, to przecież wszystkich tych złych objawów (somatycznych, pocenie, duszności, przyspieszone bicie serca)- doświadcza "normalnie". Bez leków. Dlatego to założenie- mówienie sobie- że to skutki uboczne leków, może jest błędne. Skoro bez nich TEŻ miało się takie objawy. Wiem, trochę zakręciłam, ale generalnie chodzi mi o to, że kilka lat temu, gdy dostałam pierwsze leki, niczym się nie sugerowałam- zaczęłam brać wg zaleceń psychiatry. I naprawdę nie mogę stwierdzić, czy miałam JAKIEKOLWIEK skutki uboczne (prócz na początku braku apetytu- ale wówczas, gdy czytałam z ojcem ulotkę dotyczącą możliwych skutków ubocznych- śmialiśmy się, że z depresji wpadnę w anoreksję- bardzo pozytywne podejście). No bo skoro CODZIEŃ czułam jakbym umierała, serce biło z prędkością światła, bałam się wyjść na miasto, bałam się wszystkiego, bolał mnie brzuch itp. itd.- to dlaczego łączyć to z efektem brania leku? Myślę, że rozstrząsanie tego, jest właśnie tym, co negatywnie wpływa na samopoczucie. Jeśli boli nas głowa, bierzemy Apap, z myślą, że ból po prostu przejdzie. I faktycznie, 10 minut później mija. I że np. chce nam się potem bardziej pić czy spać, nie kojarzymy z faktem brania tabletki przeciwbólowej. Namieszałam troszkę tutaj, ale chciałam po prostu podzielić się moim doświadczeniem. Dlatego jakiekolwiek leki- najlepiej brać "z marszu"- tak jak przepisał lekarz. Bo te kilka lat wcześniej, naprawdę pomogły po dwóch tygodniach, a jeśli czułam się źle nie myślałam wówczas, że to efekt ich brania, raczej, że nie działają należycie. Teraz właśnie, jestem nakręcona negatywnie, trochę może przez forum, sama przez siebie. Choć chciałabym wziąć tabletkę przed snem i już się nie niepokoić. Jakie jest wasze zdanie na ten temat?
  6. tak myslisz? bo kurcze troche duzo mi sie t ego wszystkiego wydaje ;/. boje sie ze bede chodzic jak nacpana a nie chce tego
  7. ja mam takie pytanie. czy ten Clonazepam to sie doraznie bierze? kiedys doraznie mialam afobam, gdy dostawalam ataku leku by go brac. teraz lekarka mi przepisywala clonazepam - 2 razy dziennie i paromerck raz dziennie. poprzedni psychiatra opisal mi dzialanie lekow- kiedys bralam bioxetin i wlasnie afobam, wytlumaczyl mi wowczas co jest doraznie a co bierze sie 'stale'. i nie wiem. pomozcie. ;/ dostalam tylko recepty i nic poza tym.
  8. weszłam tu, z myślą, że może poznam ludzi z podobnymi problemami, przeczytam, ulży mi. ale wręcz przeciwnie: te opisy działania leków, koszmarne, wszystko takie dołujące, tak naprawdę sprawia, że się jeszcze gorzej poczułam, niż normalnie. 4 lata temu pierwszy raz się zetknęłam z lekami w ogóle; dostałam, pierwsze tabletki wtedy, zaczęłam brać, wg. zaleceń, bez czytania ulotek, tylko z myślą, że skoro lekarz przepisał, to żeby pomóc. i pomogło wtedy bardzo szybko, to forum jest zaprzeczeniem "pomocy", jest centrum negatywnych emocji, analiz, dogłębnych i niepotrzebnych; nerwica jest wystarczająco przykra sama w sobie, by z uporem maniaka, dobijać się jeszcze tu, czytając to wszystko. nie mówię, że takie fora są zbędne, niektóre informacje faktycznie mogą pomóc, ale wszystko w innej formie... nie takiej, jak tu. "wzięłam tabletkę i KOSZMAR". dziękuję bardzo, miałam właśnie zamiar zacząć brać nowe leki. przez lekturę forum, teraz boję się ich brać. tyle. pozdrawiam forumowiczów, mimo wszystko.
×