Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwusek1986

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Nerwusek1986

  1. Stokrotko70! Rozumiem że boisz się jak to będzie w pracy. Pamietam jak ja do niej wracałam (6 miesięcy L4 i 4 miesiące świadczenia rehabilitacyjnego) a to był jeszcze czas kiedy bardzo mało wychodziłam samodzielnie. Chciałam nawet składać wypowiedzenie ale powiedziałam sobie, że przynajmniej spróbuje. Jak nie wyjdzie zrezygnuje. I robiłam tak: rano ktoś odprowadzał mnie na przystanek, potem jechałam sama tramwajem (na poczatku było bardzo źle bo były lęki ale stwierdziłam że albo padne gdzieś na środku albo dojade- zawsze dojezdzalam), potem trzeba było wytrzymać 8 godzin w biurze i tu znowu powiedziałam sobie że zawsze moge wyjśc gdy będzie coś się działo i na początku faktycznie nie było kolorowo ale kiedy żle sie poczułam to wychodziłam do toalety się uspokoić (tylko raz było tak że sie zwolniłam i pojechałam do domu- NIKT tego źle nie odebral), a po pracy przychodził po mnie chłopak i odprowadzał do domu. Tak fukcjonowałam na początku. POtem zaczęłam sama wychodzić na przystanek (nawet lubię sobie wyjść wcześniej i poczekać na przystanku!:)) a od 3 miesiecy wracam sama do domu na piechote 30 min- co 2 lata temu w ogóle wydawało się nie możliwe. Także wydaje mi się że poprostu trzeba codziennie regularnie ćwiczyć wychodzenie z domu (ja tak robię i jest coraz lepiej, bez nawrotów, bez lekarstw, na terapie chodę raz w miesiącu). Pozdrawiam.
  2. Witam! Chciałabym opowiedzieć o swoich zmaganiach z chorobą (być może ktoś skorzysta z moich strategii). Na nerwicę a konkretnie agorafobię cierpię od dwóch lat. Miałam dwa ataki paniki na początku (od tamtej pory takie silne już się nie pojawiły), z czego ten drugi spowodował, iż przestałam wychodzić samodzielnie z domu. Bałam się wyjść za próg swojego mieszkania, nie było mowy o tym żeby pojechać do pracy czy na uczelnie- więc wzięłam L4 i urlop zdrowotny. Przez ok. miesiąca w ogólnie nie wychodziłam z domu. Ale moja rodzina, chłopak, przyjaciele nie zostawili mnie i nalegali na wychodzenie choćby przed blok i na pójście do lekarza psychiatry. Lekarz w tym czasie nie wiele mi pomogł brałam jakieś leki przez ok. 3 miesiące potem już nie chciałam. Ale w tym czasie postanowilam sobie że będę wychodzić codziennie choćby na 5 min. Ponieważ bałam się wychodzić sama prosiłam o towarzyszenie mi (był to chłopak czy znajomi). Zaznaczam że od początku nie kryłam się z moją chorobą. I choć czułam się źle ze za każdym razem ktoś mi towarzyszy to tłumaczyłam sobie ze teraz tak musi być i dzięki temu mogę w ogóle być na powietrzu a dzięki temu oswoje się ze światem zewnętrznym i potem będzie mi łatwiej wychodzić samej. Dałam sobie pozwolenie na to że może mi ktos pomóc. Potem trafiłam na terapie grupową. I tu znowu postanowilam że nadszedł czas abym próbowała wychodzić sama. Początkowo było to 5 min, potem 15 itd. Efekt jest taki że potrafię sama dojechać do pracy i z niej wrócić (od roku pracuję mimo że mam agorafobie i każdy dzień rano zaczyna się od lęku to mimo to moblizuję się i dojezdzam do pracy i z niej wracam). Ale co najważniejsze bo to nie dzieje sie tak poprostu kiedy sie boję to: 1. oddycham sobie spokojnie wiem że to trudne dlatego radzę ćwiczyć oddychanie w domu kiedy jesteśmy spokojni potem w razie napadu przyjdzie nam to łatwiej 2. pomaga mi słuchanie ulubionej muzyki przez mp3 (skupiam się na niej) 3. zawsze mam przy sobie cos do picia:) nie wiem ale daje mi to poczucie bezpieczeństwa:) 4. validol- lek ziołowy mi osobiscie pomaga ale biorę go tylko jak musze 5. mówię sobie że gdyby było na prawdę źle to poproszę kogoś o pomoc (przecież to nie wstyd każdy może się źle poczuć) 6. dzwonię po taksówkę kiedy inne ewentualności zawiodą. Przepraszam że się rozpisałam ale wydaje mi się że krócej już nie można było. Trzymam kciuki za wszystkich:)
×