Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ashmir

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Ashmir

  1. Witam! Mam 16 lat i od 3 lat cierpie na nerwice lekowa w postaci agorafobii. Na poczatku przebieg choroby byl dosc delikatny. Najpierw byl tylko strach przed otwartymi przestrzeniami, potem doszly tramwaje, autobusy... A potem nawet jadac samochodem z rodzicami nie czulem sie bezpiecznie. W koncu doszlo do tego, ze zamiast chodzic do szkoly, szkola zaczela przychodzic do mnie... Dostalem nauczanie indywidualne. Ataki paniki, derealizacje, tak, wszystko to przezywalem... Ostatnio staram sie walczyc z lekiem... Wychodze z domu coraz dalej i czesciej. Probuje jezdzic srodkami komunikacji miejskiej... Jednakze... Od pewnego czasu pojawila sie w moim zyciu bardzo uciazliwa rzecz, od ktorej nie moge sie uwolnic... Od malego zastanawialem sie nad powstaniem swiata, egzystencja, czlowiekiem, sensem istnienia, ale ostatnio mysli te zaczely napawac mnie okropnym lekiem. Wlasna swiadomosc budzi we mnie strach. Fakt, ze ja istnieje, ze nie wiem czemu i po co istnieje. Jak to jest w ogole mozliwe, ze ja zyje? Dlaczego istnieje akurat w tym ciele a nie w innym? Te pytania bez odpowiedzi budza we mnie ogromny lek. Oprocz tego swiat... Boje sie swiata. Jest taki niezwykly, ze czesto zaczynam sie zastanawiac czy on naprawde istnieje. Nie wiem jak powstal. Nikt nie umie tego wyjasnic. Dowodzi to zatem, ze istnieja rzeczy, ktorych czlowiek nie jest w stanie pojac, a wiec niczego nie mozna byc pewnym. Skoro istnieja rzeczy niewyjasnione to teoretycznie moze wydarzyc sie COKOLWIEK. Boje sie tej niepewnosci... Boje sie tez, ze znikne. Ze siedzac, idac albo robiac cos po prostu znikne. Nie dostane zawalu, nie przejedzie mnie samochod, nie spadnie na mnie nic, ale po prostu w jednej chwili znikne. Przestane istniec. Staram sie oddawac codziennym rozrywkom... Wychodze z przyjaciolmi. Potrafie sie z nimi smiac i dobrze bawic, ale mimo to te mysli strasznie mnie drecza. Moje postrzeganie swiata... Zmienilo sie troche. Co prawda nie tak jak przy ataku paniki, ale mimo to czuje sie inaczej niz kiedys... Kiedys... Jeszcze 2 miesiace temu bylem takim szczesliwym czlowiekiem. Chociaz mialem te pieprzona agorafobie, cieszylem sie z prostych rzeczy. Muzyka, filmy, gry, zainteresowania, widok z okna, moje osiedle, przyjaciele, wszystko sprawialo mi taka radosc. A teraz, gdy zaczalem miewac te obawy stracilem tez chec do zycia... Czasami tez boje sie ciezaru zycia... Boje sie, ze jest za ciezkie... I nie mam tu na mysli nic konkretnego, po prostu, boje sie, ze go nie udzwigne... Czasami boje sie tez, ze nie mam po co zyc... Kiedys zylem dla prostych przyjemnosci, a teraz mysle sobie... "No dobra... Obejrze film, zjem cos, wyjde gdzies i...? Co z tego? Nic...". Wiem, ze napisalem to wszystko strasznie chaotycznie, dlatego postaram sie krotko podsumowac: - boje sie, ze swiat nie jest realny - boje sie, ze znikne - boje sie zycia (tak, wiem, ze gryzie sie z powyzszym) Czy cos takiego sie zdarza? Czy ktos z Was kiedys cos takiego przezyl lub nadal przezywa? Czy ktos mnie rozumie...? Pozdrawiam...
×