Skocz do zawartości
Nerwica.com

wokalistka

Użytkownik
  • Postów

    23
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wokalistka

  1. Od samego początku inicjatywa wychodziła ode mnie.... Nigdy nie pytają mnie o nic, co dotyczy mnie i mojego życia...... Zachowują się tak jakby im w ogóle nie zależało na tym, aby się poznać.... ja pytam je o samopoczucie, o tym jak spędzały wieczór itd. One nic.... same ze sobą mogą gadać non stop. Mam wrażenie, że ich zadaniem, to ze mną jest coś nie tak......obie dziewczyny są dla mnie dalszymi znajomymi. Obie znałam, gdy szłam do pracy :(
  2. Czy mam myśli samobójcze? Jakiś czas temu, o czym zresztą pisałam tutaj na forum, leczyłam się na depresję i stany lękowe. Potem zaliczyłam doła.....rzuciłam wszystko.....psychologa, muzykę.....postanowiłam pogodzić się z przeznaczeniem - z byciem nieudacznikiem, bo inaczej nie umiem tego nazwać. Nie udało mi się jednak z tym pogodzić. Do bólów serca na tle nerwowych, zaczęłam mieć problemy z żołądkiem - refluks przełykowy, zaburzenia równowagi i co najlepsze..... mam problemy z chodzeniem. Gdy ktoś patrzy na mnie jak idę, nie mogę chodzić. Nogi robią mi się sztywne, z trudem je odbijam od ziemi, czasami nie mogę zgiąć nogi w kolanie. Czasami mnie pytają, czy coś sobie zrobiłam, czy może nie skręciłam sobie stopy. Często, jak ktoś idzie za mną, przystaję i czekam, aż mnie wyminie, bo NIE POTRAFIĘ IŚĆ. Ostatnio zaczęłam myśleć nad samobójstwem. Nie wiem czym są myśli samobójcze....nie wydaje mi się abym tworzyła dla siebie zagrożenie.. te myśli nie są niekontrolowane, napływające z nie nacka, mimo mojej woli. Myślę o tym świadomie. Zastanawiam się jakbym to zrobiła, gdzie i kiedy. Tak naprawdę wiem jednak, że nie miałabym na to odwagi.........gdyby ktoś powiedział mi teraz że mam raka - nie leczyłabym się....czuję że nie potrafię żyć na takim świecie, czuje że tutaj nie pasuję, czuję że wszystko już za mną....... Nie mam nikogo, z kim mogłabym o tym pogadać, na psychologa nie mam pieniędzy......co zrobić, aby chciało się żyć?
  3. Witam..... Mam pewien problem i nie wiem jak sobie z nim poradzić..... Jakiś czas temu dostałam pracę.....bardzo się cieszyłam, na myśl że wreszcie wyjdę z domu i zarobię troszkę pieniędzy na moje marzenia......moja radość nie trwała jednak zbyt długo. Pracuję z dwiema dziewczynami. Wydawało mi się że moja szefowa powinna zrobić wszystko aby w miejscu pracy zapanowała sympatyczna atmosfera... niestety zostałam całkowicie odizolowana od towarzystwa... Dziewczyny ciągle sobie plotkują, wychodzą do innego pomieszczenia aby pogadać, zostawiając mnie samą.... gdy próbuje wtrącić się do rozmowy, coś zagadać one tyko burkną mi coś jednym słowem i dalej sobie plotkują..... czuje się okropnie. Gdy jestem sam na sam z którąś z nich, tylko ja zaczynam próby nawiązania rozmowy - żadna z nich, pierwsza się do mnie nie odezwie. Atmosfera panująca w pracy strasznie mi działa na psychikę, wraca do domu zmęczona, z poczuciem tego typu, że jestem jakaś nienormalna, brzydka, nie interesująca.......nie wiem ile lam jeszcze wytrzymam....Nie wiem czy ze mną jest coś nie tak??
  4. Jeśli masz dobre ucho, bez googlowania ocenisz kto ma dyplom, a kto nie. Ale dzięki za pocieszenie :*
  5. Bardzo dziękuje Ci za tego posta. Mam już dość słuchania tego, że żyję tak w własnego wyboru, a bo potrzebuję poczucia bezpieczeństwa, a bo to, a bo tamto. JA W DOMU UMIERAM ZE STRACHU PRZED OJCEM!! Nie chce tu mieszkać! Nie z rodziną! Masz rację studiować można zawsze, ale jeśli chciałabym osiągnąć coś więcej niż tylko dyplom?? Będzie już za późno. Nie zależy mi na karierze, ale chciałabym czasem gdzieś wystąpić.... Rozglądałam się za stypendium. Naukowe będzie ciężko zdobyć z tak kiepskim przygotowaniem wstępnym, a socjalny mi nie przysługuje, bo mój ojciec dobrze zarabia, ale urzędników nie obchodzi to, że ojciec nie łoży na moje utrzymanie.
  6. Pochodzę z patologicznej rodziny...... Gdy byłam mała ojciec lał mnie jak popadło, a gdy trochę urosłam ciągle żądał i wymagał....Zawsze wszystko musiało być naj...ja musiałam być naj..., bo inaczej byłam nikim. I tak mam do dzisiaj....każde małe potknięcie czyni ze mnie najgorszą fajtłapę. Zawsze musiałam robić to co ojciec chciał, studia też mi wybierał..... Bałam się przeciwstawiać bo mi da w ryj, bo na mnie na wrzeszczy, może wyrzuci z domu..... Zawsze chciałam studiować muzykę, ale nikt tego w domu nie popierał - ojciec nie popierał. W końcu mając dwadzieścia parę lat zapisałam się do szkoły w tajemnicy. Sprzedawałam na aukcjach internetowych wszystko co miałam wartościowszego, żeby ją opłacić. W końcu się wydało.....po 2 latach. Okres w którym chodziłam na lekcje być z początku koszmarny. Poczucie wstydu, zażenowanie, bezsilność, nienawiść do samej siebie, bo przecież muszę wszystko robić dobrze, a przecież to się zafałszuje, tu nie zawsze wyjdzie......czułam się jak pomyłka boża. Znieczulałam się alkoholem, jakimiś tabletkami...wymiotowałam czasem przed zajęciami, w końcu postanowiłam iść po poradę. Nie wiele to dawała, sytuacja zaczęła zmieniać się kiedy....się zakochałam. Jednym z moich nauczycieli był mężczyzna.... kila lat starszy ode mnie. Od razu wpadł mi w oko, ale czułam się przy nim jak NIKT. On wykształcony, znakomity pianista - BÓG, a ja taka nijaka. Taki KOPCIUCH nic nie umiejący. Mimo tak niskiego mniemania o sobie, postanowiłam o niego zawalczyć ale dostałam kosza....szkoła skończyła się....on wyjechał..... Zażenowanie swoją beznadziejnością wzrosło. Chciałam iść na studia muzyczne, zapomnieć ale okazało się że....brak mi odwagi. Czuję że nie dam rady podołać tym wszystkim wyzwaniom - egzaminom, koncertom. Nie mam siły na taką konfrontację z samą sobą. Nie wierze w siebie i tyle. Znowu zacznę pić, znieczulać się..... Druga sprawa to pieniądze. Pochodzę ze wsi, gdzie nie ma pracy, żadnych perspektyw. Ci którzy mogli wyjechali, a ja siedzę...... Poprosiłam o pomoc ojca, bo pomimo lęków postanowiłam że może jednam spróbuję. Pomoc nie miała polegać na płaceniu czesnego przez cały okres studiów ale na pożyczce na start. Chciałam przenieść się do większego miasta, znaleźć pracę i opłacić wszystko, w tym studia. Odmówił. Moje miejsce jest w domu. On kiedyś tutaj wróci i na starość mam obowiązek się nim zająć. Owszem...na studia zawsze można iść, ale chcąc osiągnąć coś więcej niż sam dyplom trzeba zacząć niestety w młodym wieku. I to cała historia. Nie chcę chodzić już na psychoterapię. Przez całe życie dla samej siebie byłam nikim i moje mniemanie nie zmieni się od tak. Za późno się za to wzięłam, a bez mojej muzyki nic nie ma już sensu.
  7. nigdy nie jest za pozno tak dlugo jak sie ma marzenia mozna probowac je zrealizowac, Dla mnie to, jedna z tych "uzdrawiających" formułek, które nici mają do rzeczywistości. Jest wiele fachów, gdzie niestety liczy się chociażby granica wieku. Nie każdy cel jest do osiągnięcia. Nie każdy człowiek, może cel osiągnąć. Moim zdaniem Bóg spaprał sprawę w mojej konstrukcji. Czuję powołanie do czegoś, czego chociażby moja osobowość nie popiera i we mnie nie wierzy.
  8. Do niedawna czułam się bardzo dobrze, odstawiłam nawet tabletki. Wszystko runęło, kilka tygodni temu. Zrozumiałam, że nadal nie mam odwagi stawiać czoła przeciwnościom losu i nie potrafię.....sobie odpuścić. Muszę być idealna albo jestem nikim. Szalę przeważył fakt, że wytyczony przeze mnie cel, którego realizacji podjęłam się dopiero kilkanaście lat od czasu, kiedy zaczęłam o nim marzyć - jest nie do osiągnięcia. Mówisz, żeby obrać nowe wyzwanie. Zrobiłam to, ale to już nie to samo. Tamten cel był całym moim życiem, był mną. Zrezygnowanie z jego osiągnięcia, jest dla mnie rezygnacją z samej siebie. To tak jak z powołaniem kapłańskim..... Teraz jestem zgryźliwa, przybita i marudząca. I taka już będę.....
  9. Postanowiłam zrezygnować bo niczego już w moim życiu to nie zmieni. Nie zmienię od tak, nastawienia do samej siebie, a na realizację moich marzeń, dla których podjęłam terapię, jest już niestety za późno.
  10. Od 6 miesięcy chodzę na terapię do psychologa, czy mogę z niej zrezygnować bez porozumienia z lekarzem?? Po prostu podejść do rejestracji i anulować wizyty? Chodzę na fundusz...
  11. Wizyta u psychiatry już za mną.......lekarka stwierdziła u mnie nerwice lekową. Dostałam lek na receptę i skierowanie na psychoterapię. Na czym polega taka psychoterapia i jak długo trwa? Doktora powiedziała że na pierwszym spotkaniu rozwiązuje się testy i tego się boję...a jeśli wyjdą bardzo źle? Mogą mnie na siłę zamknąć w szpitalu??
  12. Witam Bardzo jestem wdzięczna wszystkim za pomoc, za słowa wsparcia i otuchy Jestem pełna nadziei, że powoli uda mi się stanąć na nogi, uwierzyć w siebie i przejąć pełną odpowiedzialność za swoje życie. Zielona Gałązka bardzo dziękuje Ci za tę wiadomość W tym tygodniu mam wizytę u psychiatry, poproszę o skierowanie do psychologa, mam nadzieję że nie odmówi....sama też postanowiłam walczyć....może to głupie ale napisałam list do rodziców. Napisałam w nim o swoich uczuciach, o ich zachowaniach które są dla mnie krzywdzące i sposobach budowania naszych dalszych relacji. Później go spaliłam....ulżyło mi...zamierzam się trzymać tego co w nim napisałam i nie ulegać żądaniom, tylko w obawie przed złością ojca. Jeśli chodzi o śpiew, nigdy jeszcze nie śpiewałam w grupie. Mam zajęcia indywidualne ale w maju jest koncert i pewnie w kwietniu zaczną się próby z mikrofonem, ze wszystkimi uczestnikami. Na lekcjach jest mi bardzo ciężko. Nauka śpiewu jest dość intymna, ćwiczenia są "śmieszne", ośmieszające, ja nie mam do siebie tak dużego dystansu żeby się tym bawić. Spinam się, blokuję i okropnie boje się oceny nauczyciela. Czuje się dokładnie tak, kiedy w dzieciństwie jako mała dziewczynka wbijałam gwoźdź w deskę, ojciec patrzył, a gdy zrobiłam to źle albo za wolno, strasznie na mnie krzyczał. Ja nie chce być już tą małą dziewczynką Chcę być dorosłą odpowiedzialną kobietą i BRONIĆ SIĘ Ale nie mam odwagi Wydaje mi się też że są rzeczy których nie mogę wybaczyć rodzicom, szczególnie ojcu. Nie wiem w ogóle co to znaczy wybaczyć...zapomnieć? jeśli tak, nie mogę wybaczyć. To co się działo kiedyś w moim życiu odmieniło całe moje życie i o tym nie można po prostu zapomnieć. JA NIE CHCE MU WYBACZAĆ. Chciałabym żeby to zaakceptował. Gdy byłam mała i za głośno krzyczałam dostawałam pantoflem w twarz, pamiętam jak kiedyś dosyłam drewniakiem - długo się goiło... teraz na lekcji karzą mi śpiewać pełnym głosem a ja nie mogę....bo przeszłość mnie blokuje. Wiem że nauczyciel mnie nie uderzy ale nie mogę....Kiedy wracam pamięcią do przeszłości.....kiedyś byłam taka "inna" - pełna życia, rozwrzeszczana, szukająca kontaktu z innymi, ale to przeszkadzało moim rodzicom, nie mogą mnie przecież wiecznie pilnować. Najlepsze dziecko to takie które siedzi cicho w kącie i zajmuje się same sobą. I tak właśnie mnie przerobili.... Jeszcze raz wszystkim dziękuje. Pozdrawiam ciepło
  13. Nie chodzi mi o samą zmianę imienia, ale o to że ta zmiana byłaby elementem właśnie tej pracy nad sobą, pracy nad zmianą swojej osobowości. Po co na siłę starać się pokochać siebie (JA=IMIE),ukształtowaną w sposób krzywdzący da mnie, skoro mogę zbudować kogoś innego, zacząć od początku? W przyszłym tyg. mam wizytę u psychiatry ( na początek) w sprawie wyzwolenia siebie ze swojego ciała, ale póki co chciałabym poznać Wasze zdanie.
  14. Ostatnio dość sporo myślę nad zmianą imienia. Mówi się że wyrzec imienia tzn. wyrzec się samego siebie. Bardzo interesuje mnie Wasza opinia w tej kwestii.. Z czym kojarzy się nam nasze imię? - z dzieciństwem, z rodzinnym domem, rodzicami.....IMIĘ to JA, jednostka zaprogramowana przez rodzinę, najbliższe otoczenie. Zaprogramowano w nas sposób myślenia o świecie, sposób myślenia o nas samych, wmontowano reakcję na dane sytuacje. Na widok biegnącej myszy, przerażę się ale po chwili zastanowienia dojdę do wniosku, że myszka jest jeszcze bardziej bezbronna niż ja i wcale nie ma powodu by się jej bać ale przecież "człowiek boi się myszy". Wracając z pracy podam na twarz ze zmęczenia ale nie dlatego że faktycznie jestem wykończona ale dlatego bo przejęłam ową reakcję od mojej mamy. Moje imię to zespół dobrych i złych cech ale nie ustalonych przeze mnie, ale moje najbliższe środowisko, a ja nieświadoma akceptuję taki stan. Moja twarz jest powodem do wstydu, bo nie ma zarysu owalu - wmawia starsza siostra, jestem nie uzdolniona muzycznie - wmówiła mama. Mózg dostosował nasze życie do naszych myśli - myśli zaprogramowanych przez innych. W głębi duszy możemy być żywi, rozbrykani ale na co dzień jesteśmy skryci i nieśmiali bo tak nas zaprogramowano. Czy zmiana imienia to naprawdę oznacza wyrzeczenie się siebie? CZY TO JEST ZŁE, że chcemy się wyrzec tej osoby która jest sprzeczna z naszym prawdziwym JA? Może nie chce być zamknięta, do bólu grzeczna i uprzejma? A moje imię właśnie o tym mi przypomina. Czy zmiana imienia nie jest czymś dobrym, gdy chcemy przejąc kontrole nad swoim życiem, odpowiedzialność za siebie, gdy chcemy wychować siebie od nowa - ale po swojemu? Gdy chcemy wypracować w sobie nowe reakcje, nowe nawyki? Proszę napiszcie co o tym myślicie?
  15. Troszkę się rozglądnęłam za lekarzami, ale wizyty u psychologa ma dzień dzisiejszy mnie nie stać Na skierowanie od lekarza rodzinnego raczej nie mam co liczyć. Zastanawiam się nad tym aby pójść do psychiatry po skierowanie do psychologa, można o takowe skierowanie poprosić? Dziekuje za ciepłe słowa:) Pozdrawiam gorąco
  16. Witam wszystkich. Rok temu zdecydowałam się spełnić swoje marzenie (wbrew rodzicom) i postanowiłam uczęszczać na lekcje śpiewu. Mimo upływu czasu, ciężkiej pracy i łez nie uzyskuje jednak satysfakcjonujących wyników. Jestem o wiele gorsza od osób które zaczynały równo ze mną a nawet później. Mój problem polega na tym że nie potrafię się rozluźnić, wyluzować...nie mam dystansu do siebie ani do tego co robię. Jestem spięta ciągle śpiewam na gardle, a w głowie przelatują mi myśli "jesteś beznadziejna, nie dasz rady, nie zaśpiewasz, nic nie potrafisz" itd. Jedynym rozwiązaniem wydaje się rezygnacja z marzeń, bowiem bez otwarcia się, nie osiągnięcia rozluźnienia niczego się nie nauczę i niczego nie osiągnę. Ja jednak chce walczyć i chcę zmienić siebie - chce się otworzyć! Chce poczuć się wyzwolona, lekka i szczęśliwa. Problem w tym że nie wiem jak, nie wiem skąd ta bariera w mojej głowie, te destrukcyjne myśli? Dlaczego nie wierze w siebie? Wychowywana byłam twardą ręką mojego ojca, który wymagał natychmiastowych efektów i perfekcjonizmu we wszystkim co robię. Małżeństwo moich rodziców nie jest udane. Gdy byłam mała swoją flustrację i złość wyładowywali na mnie - bili mnie, a ponieważ sisotra jest chora dostawałam tylko ja. Zawsze byłam skryta, bardzo bardzo wrażliwa.... Cierpiałam na liczne wady wymowy m.in. na rotacyzm, sygmatyzm, nie potrafiłam poprawnie wypowiedzieć "l", "sz", "cz". Dzieci śmiały się ze mnie w szkole więc zamknęłam się w sobie jeszcze bardziej - bałam się mówić, zabierać głos. Rodzice nic z tym nie zrobili, bo przecież "od tego sie nie umiera". Teraz jestem dorosła. Od półtora roku chodzę do logopedy moja wymowa jest o wiele lepsza. Jestem pewniejsza siebie, bardziej stanowcza ale nadal zamknięta.... Moje życie osobiste jest w opłakanym stanie - jestem samotna, nadal mam problemy w nawiązywaniu kontaktu z innymi ludźmi. Najchętniej siedziałabym w domu - tutaj czuje się bezpieczna i moge być sobą. Gdy tylko wyjdę na ulicę czuję się obserwowana, obmawiana przez ludzi, którzy przecież mnie nie znają. To jakaś paranoja - co robić?? Myślicie że wizyta u psychiatry była by pomocna? Pozdrawiam
  17. Witam:) Nie wiedzialam za bardzo gdzie zamiescic moj post i w konncu wybrakam to miejsce. Moj problem polega na tym ze nie mam pojecia do ktorego lekarza isc - neurologa, psychologa czy psychiatry?? Juz jakis czas temu opisywalam moje dolegliwosci ale nigdzie nie moge znalezc mojego postu Kilka lat tamu zaczeklam miec bole serca, taki scisk i puszczalo. Zaczely sie wizyty u kardiologa i szeregi badan. Holter wykazywal m.in. gwaltowne bicie serca, jak na dysktece . Po dwoch latach mek lekarz stwierdzil ze fizycznie jestem zdrowa. Zaczal podejrzewac ze ma to zwiazek z nerwami zapisywal jakies babcine syropki na uspokojenie ale to nic nie dawalo. Serce boli mnie to dzis. Zawsze bylam bardzo wrazliwa, chyba na skutek traumy z dziecinstwa, co proste ono nie bylo. Ooglnie nie wierze we wlasne sily i chyba (moze glupio to zabrzmi) ale lepiej opiekuje sie kims niz sama soba Mam problemy tez ze strony zaladka. Wystarczy ze w stresujacej sytuacji pomysle ze jest mi nie dobrze i juz mnie dlawi To nie do wytrzymania;/ Nic nie moge robic np. jechac na wycieczke autobusem, w kosciele usiasc blisko oltarza bo zaraz jest mi nie dobrze, a mysle ze musze wychodzic na oczach wszystkich ludzi jeszcze bardziej mnie stresuje. Innymi dolegliwosciami jest nadmierna potliwosc - nic nie pomaga i bezsennosc. Ostatnio biore Persen Forte. Zmniejsza on bol serca i troche pomaga zasnac. Boje sie jednak ze za chwile nie usne juz wcale bez tabletki. Ostatnio doskwiera mi brak energii. Przez bezsennosc zasypiam bardzo pozno, rano po prostu nie mam sil by zwlec sie z lozka. Poprzedniego dnia zaplanowalam wiele zajec, pasjonujacych zajec ktorych realizacji juz nie moge sie doczekac a po przebudzeniu to wszystko traci wartosc. Jestem tak zmeczona pozna pora snu ze poprostu nie mam sily by wstac. Wstaje przez to kolo poludnia zmeczona, z bolem glowy moje plany daly w lep a ja czuje sie beznadziejna bo znow zmarnowalam dzien swojego zycia, nie zrealizowalam nic z listy ktora wczoraj przygotowalam. Co to schorzenie?? Mnie to wyglada na nerwice;/ Ale jesli lekarz zapisze mi leki uspokajajace co z moja bezsennoscia i barkiem energii do zycia?? A moze jakies owoce dodaja energii? Prosze was o rade. Dziekuje:)
  18. A dlaczego sadzicie ze neurolog nie pomoze?? Mnie sie wydaje ze te wszyskie moje "schizy" sa wlasnie przez nerwice:/
  19. Wizyta u lekarza refundowanego przez NFZ wymaga skierowania od lekarza rodzinnego :( Poki co w moim przypadku to nie mozliwe. Mieszkam w malej wiosce mamy jednego lekarza ktory jest....................no wlasnie. Moja babcia miala raka a on obstawal ze to depresja nie chca jej leczyc (nawet nie chcial jej zbadac). Babcia zmarla a lekarz jest bezkarny i nadal "leczy". Nie wystawi mi takiego skierowania:( Myslalam raczej o wizycie u neurologa co myslicie?? Skoro moja nerwica jest faktem. Bardzo mi ona dokucza. Mam dusze muzyka, inni slysza pioenke mysla "o fajna" i cos robia np sprzataja. Ja nie slysze piosenki jako calosci przezywam kazde uderzenie w perkusje, kazde szarpniecie strun gitary wszystko. To fascynujace, czlowiek popada w jak by to nazwac ....w trans i nic wtedy nie istnieje. To ogromne emocja. Teraz nie moge sie tym cieszyc bo tak podnosle emocje wywoluja u mnie bol i kolatanie serca. Czuje ze zaraz mnie rozerwie to okropne:( Co myslicie o wizycie u neurologa??
  20. Oj do psychologa nie odwrzylabym sie nigdy w zyciu isc. Nie potrafilabym rozmawiac z kims obcym o tak osobistych problemach by ten wytykal mi co jest ze mna nie tak i robil cudaka Faktem jest naewno to ze mam nerwice sercowa, mysle ze gdybym zwalczyla ten problem byloby mi latwiej pokonac i reszte poich problemow
  21. Witam Wszystkich bardzo serdecznie. Jestem 21-letnia studentka adinistracji juz od kilku lat, od czasow liceum dreczy mnie nerwica (moze i od dluzszeo czasu ). Odczuwam bole serca, nieraz bardzo silne i nagle, w momentach nie spodziewanych czuje nagly scisk, to okropne. Jestem wybuchowa, szybko trace nad soba kontrole Gdy sie denerwuje np przed jazda L (prawo jazdy) robi mi sie nie dobrze, czasem wymiotuje. Koncem grudnia mialam cos w stylu jadowstretu. Mialam wtedy bardzo przykre ogromne problemy osobiste nie moglam jesc, mdlilo mnie na sam widok jedzenia. Gdy bylam glodna myslalam "no, teraz sie uda, napewno cos zjem" ale przy malym kesie mialam juz odruch wymiotny. Jestem bardzo szczupla. Mam 1.55 m wysokosci i waze 43 kilo. Moze to nie tragiczne ale sam moj wyglad jest dosc....dziwny. Reca mam strasznie chude, naprawde strasznie a biodra i uda szerokie. Moja gorna czesc ciala do pasa jest tragiczna, jak u anorektyka. Pisze tutaj do Was na forum bo szukam pomocy. Przyznam szczerze ze jako studentke nie stac mnie na leczenie, szukam sposobow jak sama moge sie wyleczyc z nerwicy. Na dzien dzisiejszy dokucz mi bol serca, brak pewnosci siebie. Nie moge realizowac marzen bo bardzo sie denerwuje, nawet gdy czekam np na autobus trzese sie bo sie denerwuje. Nie umie przestac sie denerwowac. W nocy mam leki. Gdy jest ciemno mam wrazenie ze ktos za mna stoi, gdy myje glowe nie otwieram oczu bo mam wrazenie ze ktos mnie udusi to okropne. Bardzo prosze o pomoc, rady co robic??
×