Mieszkanie wynajmuje on.
Jak to u niego wygląda: przez jakiś czas, po fakcie, który mu nie odpowiada, to się nagada i to dużo przykrych rzeczy, ale później mu to ustępuje i zwalnia, idąc na pewne ustępstwa. Ta cecha jest nie do zniesienia, bo wcześniej trzeba się namęczyć..
Pod moim postem wczorajszym z tą sytuacją, pojawiły się dwie różne odpowiedzi - dwa wyjścia, albo się godzić na coś, co będzie dodatkowym stresem i liczeniem na palcach dni, kiedy ona sobie pójdzie, tym bardziej, że to ona teraz nalega i męczy (nie jest już dzieckiem, ma 14 lat., nawet jak się jej powie, że mogłaby przestać, to ona nie umie. Wczoraj jej powiedziałam, że mogłaby być cierpliwa, że nie najlepiej się czuję i powiem jej, kiedy może przyjść, zobaczymy, czy dziś będzie męczyć - nie lubię tego. A jeśli będzie dziś pytać, to powiem jak najpóźniejszy dzień, wtedy będzie jej strata. Albo drugie wyjście - nie dać się i to, co wspomniałam zdanie wcześniej.