Skocz do zawartości
Nerwica.com

docha72

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia docha72

  1. Dziś mija tydzień od kiedy biorę well. właściwie nie widze różnic - senność minęła - ale nie nadaję się do życia - nie chce mi się nic, problemy ze snem budzę sie co 1,5 godziny sen jest pytki a jeśli juz jest to mam koszmary. W ciągu dnia zero aktywności - dziś na siłę pojechałam z mężem do IKEI - w ramach aktywizacji - 2 godziny bezsensownego powłóczenia nogami. Nic mnie nie cieszy, a fizycznie czuję się jak 70-letnia babcia. Niech to cholerstwo zacznie już działać... bo zostało mi mało czasu...
  2. Dziękuję za ten wpis rano byłam u mojego "psychola" kazał zredukować rudotel - trochę za późno bo rano już wzięłam - nadal śpię na stojąco - ale mąż wywozi mnie na działkę - lepiej spać na świerzym powietrzu:) ponoć to jeszcze za krótki okres na aktywizację po well. Mam mu sie pokazać w środę i wtedy będzie myśleć co dalej. Oby sie nie pomylił w tych lekach dla mnie bo powrotu do pracy nie widze wcale. Nadal warzywo. Napiszę jak wrócę - możę w sobotę. Pozdrawiam P.S. Wyszłam wczoraj z psem - ale to on mnie prowadził a nie ja jego:)
  3. witam Ja od 15 lat walczę z depresja nerwicowo-lękową. Tym razem od pon. biorę well. 150 no i efekt jest taki że żadnych bóli żołądkowych, wstrętu do jedzena i właściwie nic takiego o czym zdążyłam przeczytać na forum. Ale jest koszmarnie. Przez dwa dni miałam brać 150 od dziś 300 do tego dwa razy dziennie rudotel 10 na noc xanax 0,5 SR i ok 15-ej fluanksol (razem z drugim rudotelem). Przez dwa nic sie nie działo - ani lepiej ani gorzej. A dziś od zwiększenia dawki czuje jakbym naćpała się niemiłosiernie. Nie mam siły nawet pisać tego postu. Myśli stoją w miejscu a właściwie to jedna myśl - czy będzie lepiej i czy zdążę sie doprowadzić do porządku przed końcem urlopu (3 sierpnia). Moja choroba to chyba lęk społeczny - "umieram" jadąc tramwajem, wchodząc do hipermarkatu , przestałam jakieś 5 lat temu jeździć samochodem - bo mam lęki za kółkiem. Dziś mam cieżką głowę i przepraszam za to że ten post jest całkowicie "robiegany" Zmęczenie takie że nawet z psem na spacer nie wychodzę bo się boję że nie przejdę 100 metrów, że upadnę i nie wstanę brak siły chęci mobilizacji i te ciągłe ograniczenia - tłum ludzi - lęk, w pracy - lęk, nowe miejsce - lęk, zebranie - lęk, wyjście z domu - lęk, zmiany - lęk, mi nawet sie nogi uginają gdy mam wsiąść do pociągu - więc też nigdzie nie jeżdzę.... tyle mojego jeszcze 5 lat temu było inaczej, mimo że brałam te wszystkie ćpuny byłam aktywna, samodzielna, teraz jestem wrakiem. Będę pisać co dalej z tym well. Trzymajcie kciuki. Kiedyś powtarzałam sobie: Będzie lepiej, od dłuższego czasu juz w to nie wierzę.
×