Skocz do zawartości
Nerwica.com

coteraz

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia coteraz

  1. coteraz

    rozstanie

    i jeszcze przed chwilką dzwoniła... ale to boli! ale też to sa moje chwile próby budowanie psychiki - pracą życia, dziekuje CI agnieszko że napisałas...
  2. coteraz

    rozstanie

    najboleśniejsze są poranki a najlepsze rozmowy przez telefon od mamy z holandii i siostry z anglii to mnie bardzo cieszy, ale jak sie skonczy rozmowa telefoniczna to zaraz to wszystko, wspomnienia powracają, bo nie umiem sie czymś zająć, chociaż troche rysuje bo potrafie cos ładnego naszkrobać, kiedys bloga miałem ale juz tam nie dodaje skanów, mam tam pare : http://szychaszkic.blogspot.com/ tylko co bedzie jutro jak pojade i bede musiał zrezygnowac z pracy a najważniejsze porozmawiac ostatni raz z ukochaną wiedzac ze nie ma szans złozyc papiery na studia i wracac... to bedzie bolesne przezycie, jestem zbyt wrażliwy...
  3. coteraz

    rozstanie

    Witam was wszystkich, mam na imię Piotr Nie wiem od czego zacząć, nie wiem czego chce, bo narazie nic nie chce... Nie chce robić z siebie ofiary... szukam podpowiedzi, pomocy coś co mnie zaciekawi. Jestem załamany nie wiem co robić dalej choć i tak wiem jaką odpowiedź dostane np. bedzie dobrze , wszystko sie ułoży. Ale pisze to też po to żeby inne piękne związki nie popełniły tego samego błędu bo miłość jest piękna ale i też straszliwie boli! Byliśmy razem z dziewczyną 1,5 roku, była dla mnie wszystkim i nie umiałem tego okazać w sposób konkretny, nie umiałem się z nią cieszyć z głupot, śmiać się, zresztą obydwoje nie potrafiliśmy i trwało to przez nasze ostatnie miesiące. A zaczeło się od tego, że chciałem w pogoni za pieniądzem wyjechac do irlandii (na wakacje) i zarobić (WCZESNIEJ BYLO PIEKNIE) - juz tam popadłem w depresje z nie mocy dotknięcia jej, pocałowania... męczyłem się tam strasznie i żałuje tego czasu jak niczego innego bo od tego sie to wszystko zaczeło. A moja dziewczyna jest złotem nawet jak ją dreczyłem telefonami mowiąc jej że " pewnie juz mnie nie kochasz ze nie tęsknisz tak samo jak ja - nie placzesz nie zadreczasz sie" i inne... to mnie pocieszała, a ja nie rozumiałem robiłem swoje jak ten kretyn, zamiast kopnąć mnie w tą dupe. I trwało to tak cały mój żałosny pobyt w tej "głupiej" Irlandii... Po powrocie na góra miesiąc lub dwa było przepieknie czułem sie jak nowo-narodzony ,cała miłość zaczęła się od początku zreszta sami wiecie pewnie jakie to uczucie pierwsze spotkania pocałunki jak chleb potrzebne mi były do życia. Niestety po jakimś czasie wyszła "Irlandia" - przewrażliwienie moje jak i dziewczyny - czepianie sie o słówka, chora zazdrość i te moje zachowanie, słowa wypowiadane do ukochanej były tragiczne... zrywałem z nią nie raz, na chwile (pół dnia) bo chciała ode mnie miłości więcej i więcej wsparcia a ja jak ten zapatrzony w siebie nie chciałem a raczej przepełniony jej miłością nie dawałem jej tego co chciała... wszystko tak intensywnie cały ten ból po niej spływał, Jak ona wtedy płakała, rozpaczała NIGDY SOBIE TEGO NIE WYBACZE! i tak to trwało, oczywiści były tez i dobre czasy w tym całym zagubieniu, lecz nadszedł czas matur, wielki stres potem przeprowadzka do wiekszego miasta bo zdalismy dobrze matury i chcielismy poszukac juz pracy, ustawić sie pod studia. W wiekszym miescie przezywałem to co ona przezywała przedtem... kochana przez te wszystkie nasze problemy nabrała dystansu a ja miałem o to problem bo nie chciała sie do tego przyznać ze sie zmieniła... w tym czasie, czyli od 4 tygodni trwała w naszym związku cisza...były rozmowy co to teraz bedzie itd... i to ja płakałem, kochana już sie wypaliła z miłości... straciłem ją. Najgorsze nadeszło wczoraj w nocy pełnej płaczu wyjaśnień, zdecydowała żebyśmy sie rozstali bo tak naprawde kocha mnie jak przyjaciela, bliską osobę... nie czuje tego co wczesniej... ale znowu pokazała tez że jest jak skarb bo próbowała tez od nowa, pomimo że nie kocha mnie juz było to widać bo były tez kilka dni dobre, chciała sie dla mnie poświęcić ale nie dała rady, bo ja dalej czułem dystans a teraz czuje wielką pustkę, bo wiem że to ja zniszczyłem. Teraz siedze na komputerze u siebie w "mniejszym mieście" bo mam 2 dni wolnego od pracy i rozmyslam, płacze, obok mnie nie ma nikogo, rodzina rozwiozła sie po świecie, oczywiscie dzwonią, chca pomóc i chyba jade do mamy do holandii może mi to pomoże zapomnieć o tak świetnej kobiecie pełnej pasji. Nawet teraz dzwoniła do mnie nie dawno i pociesza mnie że tak Bozia chciała widocznie że nie damy razem rady bedziemy nie szczesliwi, nawet teraz może znaleźć dla mnie czas i mi pomaga, coś pieknego ale mnie to tak boli bo płacze że ja cierpie. Kocham ją i niczego tego nie zmieni ale bardziej liczy sie dla mnie jej szczescie niż moje wole się męczyć a z tym i jej nie przeszkadzac nie zadreczać jej, pomaga mi muzyka pewnie słyszeliście : np. Michael Jackson Earth Song albo Heal The World... i inne a o nim to uważam że był świetnym artystą. Nie wiem co robić, boje sie ze mi odbije i moge se cos zrobić, ale boje sie tego bo przeciez mam tylko 20 lat i cale zycie przedemną i nie jeden jeszcze bół odczuje PISZE TO DO WSZYSTKICH PAR W KTORYCH MOZNA COS URATOWAC - SZANUJCIE SIE, PAMIETAJCIE SZCZERA ROZMOWA, NAJWAZNIEJSZA BIERZCIE PRZYKLAD Z BLEDOW INNYCH BADZCIE SZCZESLIWI.
×