Tak, dokładnie nasi najbliżsi przyzwyczajają się do tego, że mamy "tę nerwicę lękową". Ja choruje od czterech lat. Mąż na początku bardzo mi pomagał i "bał się razem ze mną", obecnie wie , że nić mi sie nie stanie a ja próbuję go zrozumieć i sama wtedy kiedy mama atak , albo czuję, że się zbliża pomimo dokuczliwych objawów latam po chałupie mięrzę sobie ciśnienie i pytam go jaki trzeba mieć puls żeby zejść. N a wakacjach w tym roku poraz pierwszy od dawna wsiadłam na rower, jak dojechaliśmy na miejsce dostałam ataku kolki, lęku itp. kazałam mu zamówić sobie piwo a dla mnie wodę i wezwać karetkę bo mam zawał.Męczący jesteśmy my nerwicowcy i naszytm partnerom jest ciężko z nami żyć, codziennie im powtarzamy, że już umieramy... misia