Skocz do zawartości
Nerwica.com

Optiv

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Optiv

  1. Witam. Cieszę się że trafiłem na te forum, być może dlatego że w końcu mogę komuś anonimowo powiedzieć całą prawdę o tym jaki jestem, i nie oczekuje że ktoś z was mi pomoże bo nie wiem czy to możliwe, ale jestem wdzięczny Administracji forum za to że chociaż mogę się z tym kimś podzielić. Nie będę się rozpisywał o swoim życiu bo jest za długie i zbyt kręte, po prostu zabrakło by czasu więc skrócę początek a przejdę do sedna. Mam 25 lat, pochodzę z rodziny w której rządził alkohol, bójki, wyzwiska, płacz, pusta lodówka, to dla mnie była codzienność, za młodu przeżywałem katusze które nie życzę nikomu. Szybko musiałem się usamodzielnić, w wieku 15 lat już pracowałem na czarno na budowach, w ulotkach, by mieć na swoje potrzeby, ciuchy, buty nie raz i nawet na jedzenie. W wieku 17 lat poznałem dziewczynę która była starsza ode mnie o 5 lat, i może nie miała tak jak ja to wiedziała co przechodzę gdyż miała ojca alkoholika ( który później wyszedł z nałogu ) a mamę miała wspaniałą! Szybko się zakochałem i nie wiem czy ta miłość nie była ucieczką od tego wszystkiego, czasem się zastanawiałem czy to nie była miłość "matczyna" czyli szukałem u niej tego co nie dali mi rodzice. Szybko zamieszkaliśmy razem, tzn. jak tylko zacząłem normalnie zarabiać po 18-tce. Wszystko było ok, odizolowałem się od rodziców, od wszystkiego co przypominało mnie ten koszmar, poświęciłem się w całości temu związkowi, oświadczyłem się jej a ona przyjęła oświadczyny. I tak minęło parę lat a mianowicie chyba 4 gdy ona nagle mi oznajmiła że nie może być już ze mną. Do pewnego dnia nie wiedziałem co było tego powodem. Chciałem popełnić samobójstwo, gdyż straciłem moją jedyna nadzieje na lepsze życie, jedyna osobę która mnie kochała, samobójstwo się nie udało, uratował mnie mój brat, wtedy byłem zły na niego, dziś jestem mu wdzięczny. Z moją byłą narzeczoną przez rok łączyły nas stosunki przyjacielskie, spotykaliśmy się codziennie, a nawet uprawialiśmy sex, powiem że to było tak jakbyśmy byli razem tyle że nie było tego słowa "związek". Aż do dnia gdy poznałem ja z moim kolegą, nawet nie wiedziałem kiedy zakochali się w sobie, knuli spotkania za moimi plecami, kiedy się o tym dowiedziałem i jej o tym powiedziałem, oświadczyła że nie możemy się już wcale spotykać, wiedziałem że powód był taki że jej i jemu było głupio spotykać się w moim towarzystwie no bo jak ? załamałem się totalnie, popadłem w psychotropy, narkotyki, alkohol. Dochodziłem do siebie powoli aż się wyleczyłem, zdołałem zapomnieć, hmm może nie tyle co zapomnieć ale nauczyć się z tym żyć. Pewnego dnia poznałem dziewczynę, miała ciekawy charakter, niedostępny a to dla mnie było wyzwaniem, spotkaliśmy się kilka razy, ona dawała mi wyraźne znaki że chce czegoś więcej a ja byłem może i nieśmiały a może się bałem ? tak czy siak zacząłem z nią być i w tym samym miesiącu ja zdradziłem.. o tym powiedziałem jej parę miesięcy później.. przebaczyła mi i do dziś jesteśmy razem jako narzeczeństwo, ale coś jest ze mną nie tak... Jestem strasznie nerwowy, nadpobudliwy i agresywny.. nie uderzyłem jej nigdy i mam nadzieje że tego nie robie choć robie straszne rzeczy, kiedy się zdenerwuje rzucam tym co mam pod ręką, najczęściej komórką, rzucam telewizorem w ścianę, kopie komputer i monitor, po prostu demoluje mieszkanie.. raz zaczęła się ona pakować, poczekałem aż spakuje się trochę a potem wywalałem jej rzeczy na ziemie, kopałem jej torby jak w piłkę, w jej oczach widziałem przerażenie... w chwilach ataku nie myślę co robie, po prostu to robie, 3 razy zrobiłem sobie krzywdę uderzając pięścią w szafy, ściany i szyby, spuchnięte kości, powbijane szkła w rękę i i piękne duże rany które wymagały pomocy chirurgicznej czyli szycia. Jestem coraz bardziej agresywny a ona mnie jest... mam nerwobóle które sprawiają że kładę się na ziemi lub gdziekolwiek bo ból jest nie do zniesienia, ona chyba przez moje zachowania też staje się agresywna, mam wszędzie ślady po jej paznokciach, nie rzadko aż do krwi.. a ja się boje.. z moich ust padają coraz gorsze słowa, co sprawia że i ona nie przebiera w słowach do mnie co mnie nakręca... Nie wiem czy tu nawet psychiatra pomoże, chociaż te napady złości są rzadkie to tylko dlatego że większość dusze w sobie, aż w końcu pękają. Ona pochodzi z dobrej rodziny, wspaniały dom, wspaniali rodzice, niczego jej nie brakowało, różnimy się pod względem dzieciństwa, chociaż ona wie co przechodziłem, ale nie wiem czy to rozumie ? Nie wiem dlaczego taki jestem, wiem że to niszczy mi życie, kocham moją narzeczoną i chce dla niej jak najlepiej choć ona tez nie jest święta ale to chyba wina jej poprzedniego chłopaka który traktował ja jak rzecz, wyzywając itd... kurcze chyba nie jestem lepszy od niego.. Ja chce tylko miłości, zrozumienia, ale nie dostane tego za darmo.. wiem o tym.. boje się jutra, boje się dnia w którym znowu poczuje po jednym z ataków że muszę zniknąć z tego życia na zawsze.. Ehhh.. Dziękuje tym co doczytali do końca, może i mi lżej że się z kimś tym podzieliłem, dziękuje że mogłem to zrobić. Pozdrawiam Was Serdecznie.
  2. Miałem ten sam problem, pomogło mi odpowiednie nastawienie bo leki tylko szkodziły. Ważne jest to co się je przed snem, nic ciężko strawnego, ale ważne jest też by nie iść spać głodnym, sposób na męczenie oczu czytając książki jest słaby, przynajmniej w moim wypadku. Lekarz poradził mi bym nie zakładał z góry że nie zasnę więc poczytam coś lub oglądnę TV, poradził mi gorącą kąpiel tuż przed samym snem. Nie palić świateł w pokoju, zamknąć oczy i myśleć o czymś miłym, nie o problemach bo "jutro" przyniesie swoje problemy. Powiem że wydaje się to mało skuteczne ale po ponad tygodniu stosowania tych rad zacząłem zasypiać w miarę wcześnie i się wysypiać, grunt to pozytywne nastawienie, nie kłaść się do łóżka z myślami "Boże znowu czeka mnie nie przespana noc" Powodzenia. Pozdrawiam
  3. Nie wiem czy ta sytuacje można przyrównać do takiej że człowiek po X czasie dowiaduje się że został zdradzony, jeśli tak, to ci współczuje bo wiem co możesz czuć. Spójrz na to z innej strony, jak piszesz powiedziała ci ona to przed byciem z tobą a więc chciała byś wiedział o niej wszystko, byś był świadom tego z kim jesteś, jaka miała przeszłość, gdyby jej nie zależało nie powiedziała by ani słowa, postawiła by wszystko na "wyjdzie nam to wyjdzie, nie to nie". Doceń jej szczerość i daj sobie szanse, i uwierz mi przejdzie ci.
×