Witam,to mój pierwszy temat na forum.Po przeczytaniu różnych innych,postanowiłem założyć swój gdyż nie wiem tak na 100% co mam leczyć więc proszę was o nadanie odpowiedniego kierunku.
Zacznę od opisania swojej osoby,mam 25 lat,wykształcenie średnie,jestem z rozbitej rodziny,w wieku 3 lat ojciec odszedł,została mi Mama natomiast jego widywałem sporadycznie,tak do 5,6 roku życia,dodam że był on alkoholikiem.
Byłem dobrym dzieckiem,nie stwarzałem problemów,wszystko szło dobrze do 6 klasy podstawówki,wtedy wpadłem w złe towarzystwo,powtórzyłem rok,zaczęły się narkotyki,picie,palenie i ogólne problemy wychowawcze,wieku 13 lat pojawiły się twardsze narkotyki takie jak LSD ale nie było tego dużo,w połowie 8 klasy musiałem zmienić szkołę ale udało mi się już więcej klas nie powtórzyć.W tym czasie zaczęły się we mnie pojawiać pierwsze stany depresji,nerwicy albo lęku,trudno mi teraz dokładnie to ocenić ale generalnie bałem się i odizolowałem się od rówieśników,trudno mi było nawiązać z kimś kontakt,trwało to do połowy pierwszej klasy,szkoły średniej,do której zresztą nie chciałem chodzić i musiałem ją zmienić,drugą połowę przebrnąłem jakoś ale następną klasę zacząłem gdzie indziej,w tym czasie narkotyki zniknęły,czasem tylko trawa,ale więcej piwa piłem.Moje fobie ucichły i skończyłem drugą klasę z ale z warunkiem opuszczenia tejże szkoły.3 klasę przebrnąłem bez problemu.Była to szkoła zawodowa,oczywiście.Co ważne,przez to nie byłem agresywny.Narkotyków nie było.Kolega znalazł dziewczynę,z którą się ożenił,ja nie mogłem chociaż chciałem ale nie umiałem przezwyciężyć jakiejś bariery.Potem były jakieś prace dorywcze,minęło trochę czasu,zapisałem się do szkoły wieczorowej ale że musiałem powtarzać rok to dałem sobie spokój.W między czasie udało mi się poznać kilka dziewczyn ale nic na poważnie.Trochę pracowałem,trochę nic nie robiłem.Wtem pojawiła się miłość,myślałem że to ta jedyna(nadal tak uważam...),normalny cud kobieta.Nie będę pisał o szczegółach tego związku ale napiszę że miał być ślub i byliśmy naprawdę blisko tego ale ja to zrujnowałem bo po wódce tracę kontrolę,potrafiłem być bardzo agresywny w stosunku do niej a ostatnio nasza kłótnia przerosła najśmielsze oczekiwania i wyobrażenia...
Nie wiem czy jestem alkoholikiem(nie trzęsie mnie na myśl o piciu,nie wpadam i nie wpadałem w dłuższe picie,następnego dnia nie czuję potrzeby tzw.klinu),nie wiem czy jestem DDA,czy mam nerwice albo inną chorobę psychiczną....
Byłem już w różnych miejscach i będę jeszcze by znalezć odpowiez ale może ktoś spotkał coś podobnego,może ktoś wie w czym jest problem....Teraz nie mam pracy,narzeczonej i jest ciężko.....Dodam że gdy piję piwo to jestem spokojny,normalnie w życiu też więc co jest.......?