Cześć jestem nowa na waszym forum, więc może jak napiszę wszystko co mi wątrobie leży to mi się lżej zrobi.
miałam dzisiaj rozmowe z ojcem i jak zwykle skończyła się u mnie płaczem w poduszkę i bólem serca, jak piszę to jeszcze mam łzy w oczach. poprosiłam go by pożyczył mi 250 zł bo mi brakuje na czesne na studia, a on zanim powiedział że mi je da to przetoczył całą historyjkę jaka to ja jestm niudaczna i wogóle, jak to jest według niego że moja siostra zawsze sobie rade daje a ja nie jestem w stanie zaoszczędzić żeby zapłacić za studia. on zawsze traktował moją siostre jak oczko w głowie, bo była chora na nowotwór-ale jest zdrowa od kilu ładnych lat, i całą swoją miłość przelał na nią a mnie odstawił na bok. poprosiłam go o coś pierwszy raz od 5 lat bo wcześniej był w usa. jak wrócił to kupił siostrze samochód i opłaca jej szkołę a ja co?.... dostałam 100 dolarów na podetrzenie tyłka i tyle. tydzień temu siostra przyjechała i jechali razem do kuzynki więc zadzwoniłam z pracy żeby zajechali po mnie i co usłyszałam" a po co ty tam".... czasem myślę że lepiej by dla niego było jak bym się nigdy nie urodziła albo żebym znikła na zawsze z jego oczu, żeby mógł to by zrobił pstryk i mnie by nie było. jest mi z tym strzasznie ciężko.... kończe już bo się rozklejam do końca i zaczynam już klawiatury nie widzieć.