Witam. Piszę na tym forum pierwszy raz. Opiszę w skrócie mój problem. Otóż już jako dziecko miałam nerwicę natręctw. Można powiedzieć, że moje objawy były bardzo charakterystyczne jak dla osoby z tą chorobą. Natrętne myśli na tle religijnym, obwinianie się za nie i wszelakie rytuały jak nie wchodzenie na linie pomiędzy płytami chodnikowymi no i oczywiście pilnowanie kurka z gazem przez wiele godzin żeby czasem moja rodzina nie zginęła w wybuchu..... Męczyłam się tak od 7 do około 12 roku życia. Na 10 lat nerwica można powiedzieć całkowicie zniknęła (nie licząc małej mani czystości). Teraz natomiast wróciła wręcz ze zdwojoną siłą i już kompletnie nie wiem jak sobie poradzić. Tak naprawdę to nawet nie wiem czy to nerwica natręctw. Zaczęło się od tego, że jako osoba religijna i zaznajomiona w temacie piekła i zbawienia zaczęłam obwiniać się, że przez to, że mało się modlę za innych ludzi to idą oni do piekła. Przeczytałam róże objawienia prywatne które głosiły, że wiele ludzi jest potępionych przez brak wstawiennictwa i ofiar ludzi żyjących... To jak tu się tym nie przejmować? Obraz ludzi cierpiących katusze w piekle przez brak mojej modlitwy mnie załamywał... Więc miałam obsesję, że powinnam najlepiej cały dzień się modlić i ofiarowywać żeby tylko czasem żadna dusza z braku mojej modlitwy do piekła nie poszła... Potem to trochę ucichło i miałam obsesję, że powinnam namawiać innych ludzi do takiej modlitwy... I zaczęłam wysyłać masowo prośby na różnych forach katolickich z prośba o modlitwę. To oczywiście było za mało, bo potem wpadłam na pomysł roznoszenia ulotek, zakładania grup parafialnych itd....... Ale jakby miało być mi mało wpadłam w nowa obsesję. Teraz obwiniam się, że przeze mnie umierają dzieci w Afryce.... Przeczytałam, że np. 100 zł wpłaconych na UNICEF zapewnia kilkadziesiąt szczepionek dla dzieci to zrozumiałam, że przez moje zachcianki typu kupno ubrania czy książki, umierają dzieci, które dzięki tym kwotom mogłyby przeżyć.... Teraz mam obsesję, że powinnam sprzedać wszystko co mam i już nigdy w życiu nic sobie nie kupić żeby ratować życie innych. Miałam tyle marzeń - o kupnie małego domku, urządzeniu go, poza tym chciałam uprawiać różne sporty, poznawać wschodnie kraje. Teraz już jest to niemożliwe, ponieważ KAŻDA wydawana przeze mnie suma pieniędzy powoduje ogromne wyrzuty sumienia, że za te pieniądze komuś można by uratować życie..... I jak tu teraz normalnie funkcjonować jak nic co sprawia mi przyjemność a kosztuje jakieś pieniądze nie mogę robić? Błagam o jakąkolwiek radę. Czy znowu wróciła mi nerwica natręctw? A może myślę całkowicie normalnie? Niestety mam wrażenie, ze to ja myślę dobrze a wszyscy ludzie wokół mnie nie mają racji i żyją w błędzie. Do psychologa idę na początku lipca. Jednak do tego czasu nie wiem jak wytrzymam...