Witam wszystkich Forumowiczów,
niedawno byłam na swojej pierwszej w życiu wizycie u psychiatry i psychologa.
Moja sytuacja wygląda tak, że od dobrych kilku lat mam takie okresy, że "spadam z karuzeli". Postanowiłam prosić o profesjonalną pomoc. Teraz jestem po kilku spotkaniach i mam postawioną diagnozę. Cierpię na depresję o podłożu genetycznym. Do tego dochodzą epizody bulimiczne. Mam ustawiony plan leczenia. I tu pojawiają się wątpliwości:
Moja wizyty skończyły się na tym, że dostałam końską dawkę antydepresantów. Nie jestem pewna, czy powinnam się tym faszerować, zwłaszcza, że nie czuje się w tym momencie aż tak fatalnie (bywało gorzej). Poza tym mam cały prawie cały zestaw skutków ubocznych, opisanych w ulotce. Psychiatra stwierdził, że mam przeczekać, że za jakiś czas zadziała tak, jak powinno.
Poza tym, według ulotki ten lek powoduje spadek wagi. Przy moi obecnym stanie raczej nie powinnam chudnąć. Mam sporą niedowagę, a po tym leku w ogóle nie odczuwam potrzeby przyjmowania posiłków. Fakt, że zniknęły epizody kompulsywnego objadania się (które z resztą nie były zbyt częste), ale niepokoi mnie, ze zniknęła potrzeba jedzenia w ogóle.
Czy w takiej sytuacji branie tych lekarstw ma sens? Mam problem z zaufaniem tej metodzie leczenia. Czy w takiej sytuacji mam błagać o inną metodę czy poczekać i postarać się zaufać?