Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mimonka

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mimonka

  1. Mimonka

    Depresja objawy

    Mam czternaście lat, a moje problemy zaczęły się dwa, może trzy lata temu. Zaczęło się od papugi. Może dla niektórych brzmi to śmiesznie, jednak myślę, że ona była początkiem. Było to moje trzecie zwierzę, poza dwoma psami. Jednak papuga żyła tylko tydzień, rodzice kupili więc drugą, niestety, po miesiącu straciłam i ją. Dręczona wyrzutami sumienia, że to ja ją zabiłam, że zrobiłam coś źle, postanowiłam, że zapełnię pustkę po papudze. Namówiłam rodziców na fretkę. Jednak znów kupiłam papugę. Ta papuga nie umarła, jednak nie spodobała się rodzicom, była strasznie krzykliwa, a w domu było dwuletnie dziecko. Za namową rodziców, zdecydowałam się ją sprzedać. Myślałam, że przypomina mi poprzednie zmarłe papugi, że nie będzie mi już ich przypominać. W wakacje dostałam fretkę. Żałowałam, że sprzedałam papugę. Starałam się jak mogłam, jednak znów pojawił się problem: dla rodziców był to tylko śmierdzący, nie robiący do kuwety, agresywny przedmiot. Nie chciałam oddać fretki. Zamknęłam się w sobie, żyłam tylko fretką, dla fretki, całymi dniami siedziałam w swoim pokoju. Zaczęły się awantury, rodzice, szczególnie ojciec, zaczęli wszystko mi wypominać. Mam aparat na zębach, noszę go już siedem lat ze względu na poważną wadę, w dzieciństwie zaniedbałam zęby, przez co nie są one śnieżno białe. Od tego sie właśnie zaczęło, mówił że nie widział gorszych brudasów odemnie, że jestem jak świnia, że powinna wziąść swoje śmierdzące zwierzę, którym się nie zajmuję i wynieść się do szopy. Ośmieszał mnie przed innymi. Codziennie się ze mną kłucił. Poddałam się, miałam dość. Straciłam i fretkę. Zamykałam się w swoim pokoju, słuchałam smutnych piosenek, wyobrażając sobie, jakie mogłoby być moje życie, chciałabym był inną osobą, czułam, i czuję się jak śmieć, jakbym dla nikogo się nie liczyła, nikt nie pamięta o mnie, nikt mnie nie potrzebuje. Staram się siebie zmienić, udaje kogoś, kim nie jestem, staram się być postrzegana inaczej, ciągle stoję z boku, nikt się mną nie interesuje. Nic mi nie wychodzi, stałam się powolna, nie mam już powodów do rodości, zawsze udaję kogoś innego, chociaż tego nie chcę. Kiedyś uczyłam się świetnie, teraz wszystko wychodzi mi gorzej, nie jestem w stanie osiągnąć najprostszych celów. Nie dawno siostra cioteczna namówiła mnie do kupna szczurów, fretkę straciłam ok. rok temu. Był to bląd, cały czas boję się, że je stracę, że ojciec znów coś wymyśli, że się poddam. Nie chce z nikim rozmawiać, jestem nerwowa, codziennie kłócę się z rodzicami, płaczę, nie mogę się skoncentrować. Boję się przyszłości, jutra. Rodzice się ze mnie wyśmiewają, mówią, że nic nie jest w stanie mnie zadowolić, bo jestem rozpuszczona, że nic nie robię, ciągle podając mi przykłady, jak to inni mają gorzej, jestem leniwa, kłamliwa, robię z siebie ofiarę losu. Przez ostatnie miesiące całe dnie spędzam z słuchawkami na uszach, w pokoju, z zasłoniętymi oknami, wyobrażajac sobie smutne sytuacje, z których jestem w stanie wyjść. Mam wrażenie, że stwarzam sobie inny świat, lepszy, w którym nigdy nie będę, co wprawia mnie w jeszcze większy smutek. Ostatnio chciałam coś w swoim życiu zmienić, sprawić żeby wkońcu coś mi wyszło, więc postanowiłam, że będę ćwiczyć z psem agility. Oczywiście to kolejna rzecz, która mi w życiu nie wyszła, staram się panowac nad psem, jednak wciąż jestem wyśmiewana przez ojca, który woła psa, rozprasza go, robi mi na złość, wciąż twierdzi, że to jego pies, że może z nim robić co chce. Sam uważa siebie za świętego, mimo iż praktycznie codziennie musi wypić. Nie wiem co mam robić. Mam wrażenie, że ja nie panuję nad sobą, swoim życiem. Żałuje każdej decyzji, której podjęłam. Moi rodzice śmieją się ze mnie, nie jestem w stanie z nimi inaczej rozmawiać, niż poprzez kłótnie. Chciałabym umrzeć, jednocześnie jednak boję się śmierci. Nie wiem co mam robić, jak sobie pomóc... Wszelkie próby znalezienia sensu życia kończą się na niczym, widocznie tak musi być...
×