Skocz do zawartości
Nerwica.com

ona tylko cabrio

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ona tylko cabrio

  1. Powrót na to forum zawdzięczam przypadkowi. Zapomniałam o tej stronce zupełnie. Wczoraj wrzucając coś bez sensu w googlach, znalazłam kawałek swojej wypowiedzi. Słowa wydały mi się "znane", a kiedy wczytałam się w nie zrozumiałam, że to "moje" słowa i, że szukałam u Was pomocy. Dlatego, tak mocno zaskoczył mnie ten fakt powrotu tutaj - to jakieś symboliczne wszystko. Nadal, co tydzień spotykam się na psychoterapii. Mam wrażenie, że rozebrałam siebie na części pierwsze podczas tych spotkań. Docieram do samej siebie na nich, a to jest takie trudne, wręcz wyczerpujące po prostu. W tym czasie (w ciągu tego roku) zachorowałam poważnie. Potem w akcie, jakieś desperacji zwolniłam z pracy. Wszystko powywracałam do góry nogami. Wróciłam do malowania, pisania. Żyję skromnie ze zleceń. I mam wrażenie, że uczę się siebie samej na nowo. Zupełnie na nowo.
  2. To dziwne.... Zupełnie przypadkiem wróciłam na to forum dokładnie po roku czasu...
  3. To rodzice powinni pierwsi odchodzić i dlatego to ja tam powinnam być, a nie on. I jak w tym wszystkim mam żyć dla Niego? Przeżyć ból i iść dalej... Wmawiacie takim jak ja, że warto heronicznie cos robić, bo tak niby trzeba, tak wypada. Prawda jest taka, ze nikomu na tym nie zależy, stąd walka o powrot do "normalności". TO EGOIZM [Dodane po edycji:] A tak w ogóle to nie chce "ruszać dalej", nie chcę również poszukiwac celów małych i dużych, nie chcę nic. Koniec tematu [Dodane po edycji:] Chcę cudu [Dodane po edycji:]
  4. Podczas ostatniej rozmowy z psychiatrą usłyszałam własnie, że ja zatrzymałam się gdzieś... Przyjaciele i znajomi - bliscy przechodzą żałobę. A ja nie dopuszczam do siebie mysli, że Jego już nie ma. Czasem próbuje nawet dzwonić do niego. Nikt nie odbiera. Nie rozumiem jak mam zaakceptować to co się stało? Jak? Ktos powiedział mi, ze powinnam mu pozwolić odejść... A ja myślę, że żądacie ode mnie rzeczy niemożliwch, jesli tak szybko mamy zapomnieć o bliskich to znaczy, że człowiek jest nic nie wart! To smutne
  5. Codziennie rano, kiedy otwieram oczy proszę by to wszystko było snem. Niestety po chwili dociera do mnie, że nie ma już mojego dziecka. Pamiętam bardzo dokładnie nasze ostatnie spotkania, plany na Święta Bożego Narodzenia - miał być sernik. Ulubiony sernik. Były plany na przyszłość. To był dobry czas w naszych relacjach, a wcześniej bywało ciężko. Więc kiedy wszystko biegło w dobrą stronę, ojciec zabrał mu życie. Najpierw dał, a potem zabrał. Coś we mnie pękło od tamtej pory, coś... W dniu tragedii, nad ranem budziałam się co chwilę. To był dziwny stan, zasypiałam i siadałam na łóżku. Myślałam, co jest..? Potem dowiedziałam się, że w tym czasie przed czwartą nad ranem ratowano bezskutecznie mojego syna. Choć do tej pory nie wierzyłam w takie rzeczy, to teraz postrzegam to zupełnie inaczej...
  6. Jestem pod opieka specjalisty, ale nawet cotygodniowe pranie mózgu u psychiatry mi nie pomaga. On tez przekonuje mnie, ze warto zyć. I z tym jest zasadniczy problem-mnie się juz nie chce! Z reszta, kto powiedział że trzeba? Szkoda, ze zmusza się mnie do życia, bo tak trzeba... Śmierć byłaby moim wyzwoleniem
  7. Doskonale pamiętam tamten dzień i telefon do pracy z informacją, że syn nie zyje. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, ze zabił Go jego ojciec. Od jakiegoś czasu syn mieszkał z ojcem, ponieważ sprawiał problemy wychowawcze, a ja sobie z tym nie radziłam. Nie wiedziałam, ze tak to się skończy - nie przewidziałam tego i za to się winię. To ogromnie skomplikowana sytuacja i chyba nie jestem w stanie tego tutaj do końca wyjaśnić. Nie umiem żyć po tym, co się stało, każdy dzień to męczarnia by wstać... Co do rady, by żyć dalej to ja nie chce. Nie czuje takiej potrzeby. Czasem mam ochotę odkopać grób i zostać tam z moim dzieckiem
  8. To, co się stało przerasta moje mozliwości, ja nie mam siły tego przetrwać, przeżyć, zrozumieć...Mnie się to nie mieści w głowie. Jakoś funkcjonuje, ale tylko jakoś....nie oczekuje zrozumienia, bo nikt kto czegoś takiego nie doświadczył osobiście - nie zrozumie. Więc trwam w tym bólu, tak naprawde sama. Mnie nie mozna pomóc, chciałabym popełnić samobójstwo, tylko że jeszcze się boje. Jestem tchórzem i tyle
  9. ona tylko cabrio

    śmierć dziecka

    Nie wiem od czego zaczać, znalazłam sie tutaj całkiem przypadkiem. Może podświadomie szukam ratunku dla siebie samej? W grudniu 2008 mój syn został zamordowany przez swojego ojca. Sytauacja podwójnie trudna do zniesienia. Dla mnie czas zatrzymał się na 22 grudnia... dla ludzi wszystko toczy się dalej. Tak naprawdę nie czuje potrzeby życia dalej, nawet psychiatra nie daje sobie ze mną rady... Tylko nie radźcie mi, że czas leczy, że mam prawo zyć....
×