Skocz do zawartości
Nerwica.com

eliss

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez eliss

  1. Rzadko kiedy terapia wykoana przez terapeute daje tak dobre wyniki jak autoterapia. Tyle, że autoterapia jest trudna i nie każdy jest w stanie ją robić. Z tymże akurat jeśli chodzi o Wojtka to jest on cholernie inteligentny i odważny. Gdyby oddał się w ręce terapeuty nie starając się samemu siebie zrozumieć na pewno nie osiągnąłby tyle ile osiągnął (piszę to na podstawie prywatnej korespondencji). Oczywiście dobry terapeuta jest dobry (z definicji:) tyle, że zwykle ludzie oddają się terapeucie i wierzą ślepo we wszystko co on mówi natomiast przestają sami się odczytywać (bo wierzą że nie są tacy mądrzy czy wykształceni jak terapeuta). Efekt jest taki, że choć ogólnie terapia nawet pozytywnie przebiega to tak naprawdę zatrzyma się w miejscu do którego dotrze terapeuta. Dobry terapeuta może dotrzeć do wielu rzeczy, ale nie wierze że dotrze do wszystkich bo musiałby poświęcać pacjentowi naprawdę ogromnie dużo czasu co jest nie do zrozbienia. A i pacjent choć będzie się starał i otwierał przed terapeutą to na pewno nie zwolni wszystkich blokad, które przed sobą by zwolnił. Prawda jest taka, że chodzenie do terapeuty jest ok, ale bardzo ważny jest autorozwój. Co więcej nie można dopuścić do sytuacji, aby pacjent myślał w taki sposób, że cokolwiek on sam (pacjent) wydedukuje na swój temat to jest niewartościowe czy małowartościowe w porównaniu z tym co mówi psychoterapeuta. Niestety wielu psychoterapeutów nie stara się stymulować pacjenta sugerując mu pewne rzeczy i naprowadzając go, tylko często podają swoje przemyślenia i wnioski pacjentowi 'na tacy'. Przez co pacjent rozleniwia się w kwesti samorozwoju i uzależnia się od terapeuty. Później może nawet myśleć, że wszystko idzie w dobrym kierunku, ale jednocześnie boi się, że jak przestanie chodzić do terapeuty to znowu będzie źle. Inny negatywny efekt to to, że jeśli pacjent omówi coś z terapeutą, a tak naprawdę niecałkowicie to przepracuje to później po prostu do tego nie wraca bo uważa, że to już załatwione, a żeby sam coś z tym jeszcze robił to nie może bo przecież nie ma kompetencji! Więc powstają takie nie do końca wyeliminowane problemy. I przejawia się to np. tym że wiele osób uważających się za wyleczone lub prawie wyleczone boi się o czymś mówić czy myśleć (bo niestety nie przepracowały tego do końca). Tak naprawdę rozważanie własnych myśli, odczuć i lęków to podstawa i to daje możliwość do ogromnego rozwoju, a jeśli chodzi o eliminacje lęków czy problemów to takie eliminacje osiągnięte na drodze samorozwoju są całkowite (nie pozostają żadne przykre resztki).
  2. Słuchajcie ja wiem, że to co pisałam było za długie tylko problem w tym, że za dużo chciałam przekazać, zwłaszcza w pierwszym poście i mimo, że i tak był długi to pewne rzeczy przez to, że mało wytłumaczone zostały mylnie zinterpretowane. I jak piszę, że 'mylnie zinterpretowane' to nie chodzi mi o to, że myślę, że nikt mnie nie rozumie i wszyscy są głupi. Faktycznie widzę możliwość takiej interpretacji i rozumiem tok myślenia osoby, która zrozumiała to w dany sposób. Ja jednak miałam przy pisaniu co innego na myśli. Każde takie zagadnienie kiedy jest bardziej rozwinięte pozostawia już mniej możliwości mylnej interpretacji. Żeby jednak coś było jasne trzeba dużo napisać. Chciałam za dużo przekazać. Doskonale rozumiem także, że taki długi post jest męczący w czytaniu. Co do czarownicy nadal nie uważam jej przypadku za aż tak poważny - widzę w niej duże możliwości szybkiego pozbierania się i to bez leków. Co do DarkAngela ja też nie mam siły z Tobą więcej pisać. Mylnie rozumiesz to, że bronię swojej urażonej dumy bo nie wiem prawdę mówiąc w którym miejscu mnie uraziłeś. To na czym mi zależy to to by moje słowa nie były przeinaczane i tym faktycznie mi, że tak to określę dokuczyłeś, że tak często i tak wiele przekręcasz. Pisałam o tym, że bardzo dziwnie rozumujesz i o tym, że nazwałeś mnie pustą nie dlatego, że mnie to uraża tylko dlatego, że sam widzisz, że mam aż za dużo do powiedzenia i przez to powstają te niewygodne długie posty. Ktoś może się nie zgadzać z tym co piszę i uważać to za bzdury, ale jak się ma tyle to powiedzenia różnych rzeczy to jednak wyklucza pustkę. Poza tym poruszam tematy, które jednak są głębsze niż te, które obchodzą osoby puste czy powierzchowne. I uważam, że jeśli ktoś ma problem to miło by było, gdyby mógł szczerze o nim napisać w związku z czym jestem anty duszeniu problemów w sobie i na pewno nie pusta. No nie chce się tu znowóż rozpisywać, ale po prostu to było bardzo dziwaczne z tym, że jestem pusta i odbierałabym Cię pozytywniej gdybyś napisał, że jestem np. głupia bo taki byś mógł wysnuć wniosek i byłoby to całkowicie logiczne bo każdej osobie coś może wydać się głupie. Jednak to czy ktoś jest pusty to już mniej subiektywne. I jeszcze piszesz, że według Ciebie mam jakiś kompleks dlatego, że piszę długie posty :) To naprawdę niesamowicie dziwaczne wnioski. I o to mi właśnie chodziło, że używasz różnych określeń tak jak byś nie był świadom co one właściwie oznaczają. Tak to niestety wygląda kiedy się czyta to co piszesz. Osobiście uważam, że mogłabym/umiałabym komuś pomóc i pare razy pomogłam. Nie jest moim celem irytowanie ludzie, a już na pewno nie dążę do udawadniania komuś jaka jestem mądra. Mam pewne doświadczenia, które na pewno mogłyby się przydać podłamanym czy zrewicowanym osobom. Ale widzę też, że tu mnie nikt nie chce :)) więc uważam, że wypada to uszanować i nie będę już pisać. Mogę jeszcze tylko dodać, że chciałam dobrze. I więcej mi się tłumaczyć nie chce, a ostatni długi post był bardzo długi, ale to było wyjaśnienie bardziej w odpowiedzi dla Evy (umieszczone na ogólnym gdyby ktoś mimo wszystko miał ochotę zrozumieć trochę bardziej pewne moje intencje).
  3. no rozumiem, że możesz tak czuć bo faktycznie jakoś nie czuję sympatii do DarkAngela, a to z tego prostego powodu, że wątek założyła osoba wołająca o pomóc - w takim, że tak powiem bardzo delikatnym stanie ducha, natomiast DarkAngel potraktował ją bardzo ostro. I to we mnie budzi po prostu poczucie bronienia jej interesów. Nie lubię takiej znieczulicy. To się może nawet samej czarownicy nie podobać, no ale to jest to co czuję więc tłumaczę Ci swoje pobudki. Wydawało mi się, że te posty innych osób choć delikatne (mało osobiste czy dogłębne - wcześniej użyłam określenia slabo pomocne, ale wyjaśniałam już o co mi dokładnie chodziło, bynajmniej nie o to że marne) to jednak miały dobry wydźwięk i dla czarownicy i dla innych osób, które w przyszłości przeczytałyby ten wątek. Ktoś inny podłamany by na niego wszedł, przeczytałby o jej stanie ducha, przeczytałby reakcje ludzi i może by pomyślał 'nie jest źle, nie jestem jedyny tak mocno załamany i ludzie tego nie wyśmiewają, a wręcz troszczą się więc i dla mnie możliwa jest pomoc'. Natomiast w sytuacji kiedy posta walnął DarkAngel no to niestety wszystko straciło taki pozytywny wydźwięk, zaczął karcić czarownicę itd. Tak się po prostu nie robi. Zniszczył dobre chęci tych wszystkich osób. Ja się przeciw takim rzeczom buntuję bo uważam je za niesprawiedliwe i wredne więc chciałam pocieszyć czarownicę żeby nie wzięła sobie tego do serca. Napisałam, że on nie ma racji itd. co można poczytać oczywiście za złe słowa w stosunku do niego. Tylko najgorsze z DarkAngelem jest to, że on krytykuje, przekręca cudze wypowiedzi (i to niesamowicie!) i nie argumentuje tego co ma komuś do zarzucenia. No i w zasadzie nie da rady w ten sposób z nim się dogadać. Wiesz wolę atakować czy nie zgadzać się z kimś kto moim zdaniem robi coś złego i pomagać (próbować przynajmniej pomóc) osobie, która wydaje mi się wartościowa i potrzebująca, niż po prostu tylko krytykować tak jak właśnie np. on. To jest tłumaczenie na Twoje pytanie - być może doprowadzi ono do kolejnej wymiany zdań z DarkAngelem, ale zauważ, że ja w tej chwili nie napisałam niczego atakującego, czy krzywdzącego, bo nie zauważyłam nic poza krytyką z jego strony w tym wątku. To są moje odczucia i moje wytłumaczenie konkretnie dla Ciebie. Mam nadzieję, że jeśli chodzi o Ciebie to nie poczułaś się atakowana bo Ciebie w żadnym momencie nie atakowałam bo piszesz konkretnie o co Ci chodzi zarówno jeśli chodzi o Twoją prywatną opinię jak i uwagi do mnie. Mogę się z Tobą nie zgodzić w jakiejś sprawie, ale przynajmniej zachowujesz się dorośle i można nawet nie zgadzając się z Tobą jednocześnie rozumieć Twoje argumenty. [ Dodano: Sob Lip 15, 2006 11:25 am ] Jeszcze odnośnie postu Evy bo myślę, że warto żebym odpowiedziała bo uważam, że ten post był dobrze napisany – nikogo nie ranił, nie atakował, przedstawiał po prostu poglądy autorki łącznie z konkretnymi argumentami. Wiem, że forum jest o nerwicach, ale nerwice są różne i ludzie są różni. Chęci samobójcze nie pojawiają się jedynie u znerwicowanych, a i wśród ludzi z nerwicą są tacy, którzy wcale nie chcą się zabić. Ten wątek jest wątkiem jednym z wielu. Nie myślałam w ogóle o tym żeby komuś tłumaczyć nerwicę w tym wątku, czy posługując się tym wątkiem. No i też właśnie wydaje mi się, że nie każda osoba z nerwicą ma myśli samobójcze więc akurat tego Twojego zdania nie rozumiem o tym tłumaczeniu zasad nerwicy. Natomiast do tego, że można komuś zasugerować chęć samobójstwa to niezbyt jestem przekonana. Spróbuję napisać pare słów od siebie dlaczego napisałam w taki sposób w jaki napisałam zwłaszcza tego pierwszego posta. Niestety będzie to długie jak to zwykle u mnie bywa, ale to tylko dlatego, że chcę w pełni ustosunkować się do Twojego postu i wyjaśnić Ci skąd bierze się moje zdanie, że samobójstwo jednej osoby nie zachęca drugiej do takiego czynu. I spróbuję też wyjaśnić moje argumenty odnośnie tego mojego ‘pocieszania’ (może udanego, a może niewłaściwego) Chodzi mi o to, że w chwilach kiedy ja osobiście nie miałam ochoty dłużej żyć to naprawdę rzeczą, która mnie najbardziej utwierdzała w chęci samobójstwa były właśnie teksty typu 'życie jest piękne'. I wiem, że nie jestem jedyną osobą, która w takich chwilach reaguje 'alergicznie' na tego typu teksty. Nie mówię, że na wszystkich to źle działa, ale na sporą część na pewno. I jest to zrozumiałe dlatego, że w tej chwili kompletnego załamania ta załamana osoba naprawdę nie jest zadowolona ze swojego życia i z samej siebie i naprawdę jest jej przykro i głupio, że mnóstwo osób z otoczenia widzi w różnych rzeczach sens, a ona tego sensu dostrzec nie jest w stanie. Jak człowiek się załamuje do tego stopnia, że myśli o śmierci to właśnie ma świadomość tego, że nie radzi sobie z rzeczami z którymi inni sobie radzą, że nie ma tego szczęścia, które inni mają. I taką osobę to bardzo boli kiedy ludzie jej jeszcze to powtarzają – oni dostrzegają sens, a ona nie. I ona się tym bardziej zastanawia, że skoro tak to już na pewno jest z nią coś nie tak. Koniec końców wydaje mi się niewłaściwe powtarzanie takiej osobie, że życie jest super bo dla niej ono nie jest super. Jakby ta osoba ‘czuła’ te słowa to by nie miała chęci na samobójstwo. Idąc dalej widać więc, że po prostu trzeba by tą osobę jakoś wyciągnąć z jej dotychczasowego życia - czasem to jest bardzo proste. Czasem chodzi tylko o to, że dana osoba zbyt długo przebywa w otoczeniu, które źle na nią wpływa. No i moim zdaniem, to co by do mnie osobiście przemówiło w takiej sytuacji to właśnie trochę inne niż takie typowe argumenty. Moim zdaniem trzeba po prostu pomóc w takiej chwili dostrzec tej osobie jej własną wartość, jej indywidualność i to że są różne ciekawe drogi, którymi mogłaby pójść. I żeby mogła nimi pójść dla siebie - dla swojej przyjemności, żeby dostrzegła, że życie może dla niej osobiście być ciekawe i jednocześnie nie ma żadnego obowiązku zachowywać się tak jak ktoś jej każe, czy wykonywać jakichś obowiązków, czy nie musi np. od razu poświęcać się pomaganiu innym itd. Myślę, że powinno się takiej osobie pokazać pare odprężających rzeczy, po prostu jakąś rozrywkę - jakąś książkę, film, jeśli ma ochotę np. rysować to dobrze żeby np. tym się zajęła. Żeby się wyciszyła i dogodziła sobie spełniając swoje zachcianki. No i jeszcze jedno co uważam to, że w sytuacji kryzysowej zanim przyjdzie czas na to by taka osoba po prostu w ogóle zgodziła się na to, że ma prawo do tych przyjemności i do polubienia siebie - w sytuacji kryzysowej przez którą rozumiem właśnie takie już kompletne zdecydowanie na popełnienie samobójstwa. Uważam, że powinno się przypomnieć tej osobie szereg negatywnych aspektów samobójstwa. Bo pomyśl sama - kiedy jesteś załamana to czy w takim skrajnym stanie będzie Ci pomagać kiedy ktoś Ci będzie mówić, że tak naprawdę to życie jest super? Moim zdaniem to wtedy się jeszcze pogarsza bo człowiek myśli, że już na pewno do niczego się nie nadaje skoro niczego nie umie dostrzec i wszystko marnuje. Natomiast chwila zastanowienia nad tym, że samobójstwo to nie jest ani prosta, ani przyjemna sprawa i jeszcze może skończyć się kalectwem - coś takiego może nie jest przyjemne, ale jednak zniechęca do samobójstwa. To było w kwestii wytłumaczenia moich intencji. Poza tym przyznaje, że chyba za dużo chciałam przekazać w tamtym poście i nie każdy mógł to odczytać tak jak chciałam żeby to było odczytane (choćby kwestie ostrożności w zażywaniu leków). Jeszcze jedna sprawa - jak chcecie możecie zlikwidować ten wątek. Z tymże uważam, że byłoby sensowne skonstruowanie takiego wątku. Może nie tak dramatycznego, ale takiego żeby osoba, która faktycznie jest bliska samobójstwa i zajrzy na ten wątek żeby po pierwsze jakoś ją to zniechęciło do samobójstwa, po drugie pocieszyło (wiem, że to akurat jest najtrudniejsze) i żeby ktoś napisał jakieś rady typu jakieś kroki gdzie taka osoba może się udać. Może jakieś telefony, adresy - tego typu sprawy. Może ktoś by mógł opisać jak sam postąpił w takiej sytuacji, ale myślę, że najlepiej by wyszło gdyby było to wszystko dość ogólnikowe i podane jakby na chłodno. Tak żeby np. nie sprawiło, że ta osoba potrzebująca pomyśli, że jest śmieszna ze swoimi problemami czy coś w tym stylu. To by mógł być taki wątek wspólnie skonstruowany przez szereg osób, wygładzony i w formie już ogólnie zatwierdzonej (bo dobrze by było żeby pare osób jednak się wypowiedziało czy im się podoba) mógłby on zaistnieć na forum jako taka 'instrukcja w razie potrzeby'. I oczywiście mam na myśli taki wątek, który kiedy byłby już zakończony-ta instrukcja skonstruowana, to już nikt nie mógłby się tam dopisywać. Po prostu żeby to było dla ludzi którzy nie wiedzą gdzie mogą szukać pomocy i co robić. Zresztą nie wiem, może nie mam racji co do tej instrukcji SOS. Ja osobiście kiedy pisałam te posty chciałam żeby czarownicy zrobiło się lepiej i jednocześnie świadomie pisałam je na ogólnym, a nie jako prywatne maile, bo myślałam, że może kogoś innego kto tylko to czyta, a jest w podobnej sytuacji jak ona - to że jemu to też pomoże. Mi by to pomogło, wiem, że paru innym osobom też. Ale może jest cała masa osób, którym się to nie podoba. Myślę, że najlepszą tego miarą byłaby wypowiedź czarownicy, tylko że to co mi się nie podoba w tym wszystkim to to, że zaczynamy to wszystko tak rozważać, rozpracowywać, a to jest przecież jej post i właściwie ta cała uwaga powinna skupić się na podbudowywaniu jej czy jej pomocy. A postów jednak trochę jest na forum więc wydaje mi się, że ten jeden mógłby służyć właśnie tej jednej osobie. No i prawdę mówiąc mnie nigdy nie zachęcało do popełnienia samobójstwa takie opisywanie jak to sobie ktoś żyły podcina, właśnie raczej mnie to zniechęca. O i mogę dać jeszcze jeden ciekawy przykład. Kiedyś rozmawiałam na chacie z jednym chłopakiem – rozmawialiśmy wielokrotnie, nie to że raz - on myślał o samobójstwie i to nie pierwszym już w jego karierze. Ja w zasadzie wtedy też o tym myślałam i chodzi o to, że dopóki tylko on mówił o samobójstwach to jakkolwiek starałam się go pocieszyć to nie dawało rezultatów, natomiast jak ja zaczęłam mówić o swojej chęci to on nagle zaczął mnie przekonywać jakie to jest bez sensu i mi to odradzać. Koniec końców to jest przykład na pare rzeczy. Po pierwsze dla załamanych bardzo ważne jest to żeby mogli uwierzyć (żeby mieli podstawy uwierzyć), że ktoś ich traktuje poważnie. Akurat w tym przypadku on uwierzył w moje intencje bo spostrzegł, że faktycznie go rozumiem skoro także mam takie myśli. On się wtedy bardzo otworzył, a wcześniej jak rozmawialiśmy w różne inne dni traktował mnie prawie wrogo czy obojętnie. A druga sprawa, którą to pokazuje to to, że nawet osobę która ma samobójcze myśli chęć samobójstwa u innej osoby bardzo łatwo zniechęca do zadawania sobie śmierci. To jest też może przez to, że nagle widzi się, że nie jest się samemu, że chociaż jedna osoba czuje podobnie. I to daje wiarę w siebie, że może ma się rację, że jest źle, ale przynajmniej to nie jest ułuda, to nie jest szaleństwo bo ktoś inny także to czuje. W każdym razie jeszcze raz chodzi mi o to, że nie wydaje mi się żeby to mogło kogoś stymulować do samobójstwa - taki post czy kontakt z osobą chcącą właśnie popełnić samobójstwo (właśnie w sensie w najbliższym czasie). Prawdę mówiąc jestem już trochę zmęczona tymi postami. Jeśli komuś coś co napisałam poprawiło samopoczucie bardzo się cieszę. Tylko szkoda, że tak wielu osobom wręcz na odwrót. Wydaje mi się, że jest pare osób na tym forum, które mają doświadczenie tego typu, że wiedzą gdzie załamana osoba powinna się udać, jakie sprawy pozałatwiać żeby uzyskać pomoc. Myślę, że mogłyby one to wypunktować i napisać w tym wątku i dziwie, że nikt tego nie zrobił bo chyba to by była niezła wskazówka dla czarownicy. Ja rozumiem, że są jakieś reklamy różnych poradni itd. ale może z własnych doświadczeń ktoś by jej właśnie takie rzeczy napisał. Albo polecił jakiegoś sprawdzonego psychologa (jeśli mieszka w tym samym mieście co ona).
  4. Cóż jedno Ci powiem na ludziach to Ty się nie znasz nic, a nic. A to że spotykasz osoby podobne do Ciebie z którymi dobrze Ci się konwersuje to chyba nic dziwnego i o niczym nie świadczy bo raczej każdy ma szereg osób, do których dociera i które rozumieją co ta osoba ma do powiedzenia. To są po prostu ludzie podobni do Ciebie. Ludzie podobni do mnie - o umyśle podobnym do mojego - doskonale mnie rozumieją. Nie odkrywasz świata pisząc, że masz znajomych, którzy Cię rozumieją. Na pewno nie są to osoby mojego pokroju, czy pokroju czarownicy. Tylko powiedz mi co to ma wspólnego z byciem pustym?? Ty jesteś bardzo powierzchowny, rozumujesz w bardzo prosty sposób - jak jest problem to nie mówić o nim - bez żadnych niuansów. Czarownica ma większą głębię - do nej Twoje słowa nie dotrą bo nigdy jej nie zrozumiesz. I tak samo mnie. Tylko wiesz mógłbyś napisać coś innego niż 'pusta' bo to jest po prostu bez sensu. Mógłbyś mnie nawet nazwać głupią i to by miało większy sens bo jeśli w Twoim mniemaniu taka jestem to w odniesieniu do Twoich poglądów jako, że moje są odmienne miałoby sens - bo możesz moje uważać za głupie. Jednak określenie pusty nie jest takie subiektywne. Można kogoś nie lubić, ktoś może irytować ale i tak będzie można powiedzieć, że nie jest pusty (jeśli nie jest) bo to generalnie nie jest subiektywne. No chyba, że Ty nie potrafisz zauważać u ludzi, których nie lubisz dobrych cech - jeśli tak jest to możesz użyć dowolnego wyrażenia i w nie wierzyć -jedna obraza mniej czy więcej. A czy potrafisz wyjaśnić na jakiej podstawie odkryłeś moją pustość? Bo ja potrafię wytłumaczyć dlaczego uważam, że jesteś powierzchowny. I Ty mi piszesz, że ja traktuję ludzi jak rzeczy? To by było śmieszne gdyby nie było tak żałosne - to Twoje zaślepienie. Ty faktycznie traktujesz ludzi wspaniale :) - zmieszasz kogoś z błotem i to ma być ta Twoja pomocna dłoń? Boże chroń przed taką pomocą. I znowu jej piszesz o kalekach itd. Słuchaj ja już pisałam, że w ten sposób to każdemu można powiedzieć, że ktoś ma gorzej. Jednak jeśli przychodzi do lekarza ktoś np. z zakarzeniem bakteryjnym i ten lekarz może mu pomóc i podać antybiotyk to powinien mu podać lek czy też powiedzieć, że chory nie ma się co przejmować bo na świecie są ludzie z gorszymi schorzeniami? Te Twoje metody terapii są naprawdę super :) Jak by wszyscy mieli takie podejście to od razu można by przestać komukolwiek pomagać bo są tacy co moją gorzej więc trzeba się cieszyć, że się ma lepiej. Czyli jednym słowem nie dość, że zrugałeś czarownice to jeszcze piszesz takie rzeczy, że ona ma się uciszyć bo Ciebie to TAK interesuje, że poprostu jej problemy psują Ci nastrój. Oj to smutne. Piszesz, że nie masz już nerwicy więc jesteś w lepszej niż ona sytuacji, ale zamiast ją pocieszyć i tak piszesz jej żeby przestała bo dołuje nastrój. To Twoim zdaniem ona nie ma prawa prosić o pomoc w trudnej sytuacji? Są różne stany psychiki - może ona akurat nie potrafiła inaczej - może w tej chwili było jej tak ciężko, że nie potrafiła nawet zastanowić się gdzie by mogła pójść, gdzie szukać specjalisty itd. Jesteś taki pomocny to może lepiej poradziłbyś jej jakieś kroki, dał jakieś telefony i adresy skoro tak dobrze znasz się na wychodzeniu z nerwicy, albo chociaż jakiś plan działania. Najłatwiej zrobić tak jak Ty czyli kazać jej milczeć. Tylko to nie jest pomóc wielki empato. I powiedz jaki ja kompleks mam? Z czym związany? Chciałam jej pomóc i myślę, że chociaż tyle to dało, że ona teraz wie, że nie wszyscy mają ją za pozerkę czy śmiecia. Może dzięki temu, że Ty mnie atakujesz, a mi to że tak powiem mi to wisi może ona dzięki temu zobaczy, że ma wybór choćby w kwestii doboru znajomych i nie powinna się przejmować, że znajdą się tacy ludzie, którzy ją wyśmieją i skrytykują. I jeśli właśnie to jej tyle da to uważam, że to było warto. I jeśli ktoś przypadkowy - ktoś inny niepewny własnej osoby, własnych racji, własnego postępowania - przeczyta to wszystko. I jeśli tą osobę to zachęci do obrony własnego zdania to to też będzie dla mnie pozytywny efekt. I mam nadzieje, że to zaistnieje. Śmiesznie, że piszesz o tej pustości w sytuacji kiedy tak łatwo Cię przejrzeć. Zachowujesz się właśnie jak taka osoba, która niby to pomaga innym (przynajmniej w to wierzy), a tak naprawdę robi ludziom potrzebującym wyrzuty, że źle się zachowują, że w ogóle źle, że narzekają. Aż dziw, że miałeś nerwicę i tak mało rozumiesz. No chyba, że wydawało Ci się, że ją masz. Słuchaj zastanów się i napisz jakieś sensowny wyzwiska pod moim adresem jak chcesz bo te co tutaj padły to jak kulą w płot. I prawdę mówiąc to co piszesz nie rusza mnie nic a nic. Choć wierz mi jeśli ktoś mnie krytykuje mając rację to rusza mnie to bardzo. Bo nie jestem ideałem więc nie udawje, że nie mam wad i błędy też popełniam. Np. teraz wydaje mi się, że chyba za dużo napisałam w pierwszym poście, ale zrozbiłam tak dlatego, że chciałam dać czarownicy pare rad - może za bardzo je zbiłam i może ktoś je nieco zbyt mocno odczytać. To, że Ci odpisuje wynika z tego, że nie lubię kiedy ktoś przekręca moje myśli i intencje. I nie chce też aby czarownica, czy osoby, które to wszystko przeczytają pomyślały, że nie warto bronić swojego zdania. Świat się nie kończy na takich jak Ty. Ona znajdzie kogoś kto ją zrozumie i mam nadzieję że będzie to pierwszy psycholog na którego trafi. I mam nadzieję, że będzie dążyć do podniesienie jej samooceny, którą Ty tutaj sprawnie jej demolujesz.
  5. DarkAngel, i znowóż jesteś taki wszechwiedzący i nieomylny. Guzik mnie obchodzi czy Twoim celem jest poniżenie kogoś, ale ślepy zauważy jakie to daje skutki to co piszesz. I nie porównuje Cię do żadnego psychologa (i to Ty umiesz choćby czytać?). Piszę dużo bo taki mam styl, zdania znowu aż tak kilometrowe nie są, aczkolwiek przyznaję, że cała treść jest bardzo długa. Podaj mi jeden przykład gdzie są trzy nawiasy czyli coś w tym stylu: (((...))). Myślę, że trzy nawiasy to moje maksimum i to rzadkie no ale mogę się mylić. W każdym razie możesz nie czytać i tak zależy mi na tych ludziach, którzy to rozumieją co piszę, a nie na takich jak Ty. No i wiesz mógłbyś wymyślić coś lepszego niż czepiać się długości zdania bo to trochę tak wygląda jakby Ci brakło argumentów. Nie wiem z iloma książkami zdarzyło Ci się zetknąć, ale zaręczam Ci, że nawet w książkach przechodzą rzeczy stylistycznie niby nieprawidłowe. I to jest fajne - różnorodność ludzkich stylów. Szkoda, że Tobie nie daje to przyjemności. Napisałeś wcześniej w poście w ten spośob, że ja ją namawiam do tego cięcia - na serio Ty umiesz czytac? (nie wspomnę tu już o rozumowaniu) Wszystko musi tyczyć się tylko Ciebie? kogo Ty tak bronisz-piszesz o innych internautach, a tak naprawdę w kółko wszystko wraca do Ciebie. Kogo bronisz? tak samo jestem internautą - i co? mnie też bronisz? A ja Ci powiem, że nie potrzebuję takiej obrony. Jak włączę telewizor i zobaczę trupa to też się od tego nie załamuję i nie potrzebuję zaprzeczać istnieniu nieprzyjemnych rzeczy żeby żyć. Jak Ty się tak wszystkiego boisz to faktycznie masz poważny problem. OK napisz wątek o wieszaniu - nikt Cię nie potraktuje poważnie bo będziesz kłamać - może zastanów się, że skoro nie założyłeś tego tu wątku to może nie miałeś takiej potrzeby, a ona miała, więc uszanuj to. I zrozum wreszcie, że jak ktoś coś takiego pisze to nie po to, żeby badać Twoje reakcje czy żeby wywierać na Tobie jakieś wrażenie czy żeby Cię obarczać jakąś winą - co komu po Twoim poczuciu winy?? A pisząc, że też możesz założyć taki post o wieszaniu itd. to sam się ośmieszasz. Pokazujesz, że właśnie takie rzeczy Ci przychodzą do głowy (Tobie! a przypisujesz je czarownicy!)- byle odegrać się na innych - obcych - tylko po co? ja tego nie rozumiem, ona (czarownica) tego nie rozumie i na pewno jeszcze masa osób – super, że Ty siebie rozumiesz, jeśli faktycznie się rozumiesz. Pewnie oblegasz różne fora na temat depresji, załamania, tego i tamtego.. co Ci podleci - i wszędzie pewnie piszesz, że wszystko to masz lub miałeś i tylko siłą woli to zwalczyłeś, a ludzie którzy cierpią po prostu nie mają silnej woli i w ogóle nie powinni przyznawać się jak mają jakiś problem. Straszni są tacy ludzie jak Ty - byle z daleka. Ty faktycznie raczej powinieneś się bać, że ktoś w Twoim towarzystwie czy po zetknięciu z Tobą popełni samobójstwo... więc może faktycznie masz rację tak się bojąc :) z tymże nie przenoś tego na innych bo większość ludzi potrafi więcej zrozumieć. [ Dodano: Sob Lip 15, 2006 12:10 am ] No, ale samobójstwa zdarzają się wśród ludzi z nerwicą i bez nerwicy. Można mieć depresje i chcieć się zabić, albo można poważnie chorować fizycznie i nie móc już znieść bólu. A jak się ma nerwicę to wcale nie znaczy, że się ktoś będzie od razu zabijać więc nie ma co się tak bać. Nie sądze, żeby komuś przyszło do głowy po przeczytaniu takiego wątka, że to jest fajny pomysł i choć nie planował to popełni samobójstwo. I to forum chyba powinno służyć różnym ludziom, którzy mają jakieś problemy. Tak naprawdę taki wątek może czytać ktoś kto nie ma tyle śmiałości co czarownica i nie napisze własnego wątku, a jeśli w tym przeczyta coś co go podbuduje to przecież będą pozytywy. Przecież zawsze tak jest że dopiero zetknięcie się ze śmiercią czy to cudzą czy własną naprawdę człowieka wystrasza i budzi myśli typu 'czy jednak nie chcę żyć?' więc jak mówię nie sądze by to mogło mieć negatywne następstwa tego typu, że kogoś zachęci. Uważam, że wręcz przeciwnie.
  6. oj czarownico nie przejmuj się nim/nimi Nic dla Ciebie nie znaczy to co ja napisałam? Zastanów się - jest tylko pare osób - ze trzy? które napisały Ci coś nieprzyjemnego - moim zdaniem zupełnie błędnego. Natomiast osób, które chcą dla Ciebie dobrze i nie mówią Ci głupot jest dużo więcej :) Wiesz tyle się napisałam dzisiaj chociaż dopiero się zapisałam na to forum i może nawet nie będę z niego specjalnie korzystać skoro jest tu niemy zakaz pisania o swoich problemach (więc po co komu takie forum?). I wiesz mnie też pare razy wyśmiano i olać to Nie przejmuj się nimi - przecież dobrze wiesz, że źle Cię zrozumieli, a właściwie po prostu w ogóle Cię nie rozumieją. Ale Ty przecież wiesz co myślisz czy czujesz - po co Ci zdanie innych w dodatku nielicznych. Jak już tak koniecznie chcesz przejmować się cudzym zdaniem to przejmuj się tymi licznymi dobrze Ci życzący wypowiedziami. Nawet na logikę ich jest więcej więc chyba są ważniejsze, no nie ?:)
  7. o bardzo Ci dziękuję anito27 za to co napisałaś bo niedość, że to nie atak to jeszcze miłe słowa :)) Wiesz, ja właśnie nie chce żeby czarownica myśląła negatywnie. Napisałam o samobójstwie pare rzeczy żeby jej 'na szybko' uświadomić czy przypomnieć te nieprzyjemne strony tego aktu. Nie uważam żeby to powinno kogoś dołować jak napisała mi czarna, że to takie dołujące. Myślę, że to są rzeczy z których trzeba sobie po prostu zdawać sprawę, a jeśli kogoś dołuje czytanie o takich rzeczach no to raczej też jest podłamany i potrzebuje pomocy bo to jest po prostu część życia. Trzeba o takich rzeczach wiedzieć, nie ma co ich ukrywać. I oczywiście zgadzam się że czarownica powinna udać się do kogoś o pomoc i chodziło mi o to żeby się nie załamywała jeśli trafi na kiepskiego psychologa. Jak się jest załamanym to naprawdę kiepski psycholog może bardzo człowieka zdołować. Chciałam żeby ona wiedziała, że jak będzie jej się 'wydawać' że z danych psychologiem jej nie wychodzi to żeby nie załamywała się od tego i nie zakładała z góry że problem tkwi w niej. Moim zdaniem to pozytywne - żeby nie myśleć, że zawsze się nie ma racji. Jeśli jej się coś takiego by przytrafiło to miałaby już w tym momencie świadomość, że skoro ktoś jej o tym pisał to jest to możliwe i że ona nie musi się wcale mylić. Wydaje mi się to bardzo ważne żeby odzyskać tą wiarę w siebie, żeby się nie pogubić próbując kierować się tylko tym co mówią inni. Z tymże tak jak pisałam nie wydaje mi się żeby czarownica była ciężkim przypadkiem. Wydaje mi się, że niewiele trzeba żeby się pozbierała i dlatego napisałam że raczej lepiej żeby korzystała z leków tylko wtedy jeśli same rozmowy i tego typu psychologiczne zabiegi nie odniosą skutku. Dlatego pisałam o tym żeby zwróciła uwagę na reakcje organizmu jeśli zdecyduje się zażywać jakiś lek bo naprawdę lekarze (nie mówie że wszyscy), ale troche szafują z tymi lekami. Aha - no i poleciłam jej ten film Sekretarka - jak znasz go to wiesz że nie jest pesymistyczny. Można powiedzieć, że jest o odnalezieniu własnej drogi, o tym jak przestać się przejmować tym co myślą o tobie inni. Mogłabym jej polecić pare książek, który sprawiłyby że życie zaczęłoby ją interesować, że nie musiałaby nie zabijać się tylko ze strachu. Ten strach przed śmiercią - to jest dobre na początek i później też trzeba zdawać sobie sprawę z pewnych rzeczy, ale poza tym jednak trzeba dążyć do tego żeby żyć dla życia, a nie ze strachu, czy z obowiązku. Jeszcze co do Ciebie anito, ja się domyślam, że próbowałaś wielu rzeczy w związku z depresją i może wydam się śmieszna ze swoimi radami, ale wtedy wybacz. Wiesz czytałam książkę o prozacu, bardzo ciekawą zresztą, i tam były bardzo podobne przypadki do Twojego i prozac świetnie pomógł. Jest duże prawdopodobieństwo że już go brałaś albo brałaś jego odpowiednik np. fevarin, ale jeśli nie to mogłoby Ci dużo pomóc. Jakiś czas temu pojawiły się głosy anty jeśli chodzi o prozac, że niby u niektórych osób może coś uszkodzić w mózgu. Nie śledzę tego i nie wiem jak tam z tym jest. Może później to wyjaśnili, może jest ok. Piszę o tym tylko dlatego, że na 100% nie jestem pewna że to taki cudowny lek, aczkowliek z tego co o nim czytałam-jak pacjenci reagują, także wypowiedzi samych pacjentów-to lek naprawdę jest super. Też nie wiem czy są jakieś różnice jak się bierze odpowiednik - niby to odpowiednik, ale czasem są różnicy w reakcji pacjenta. Także wiesz - może już próbowałaś, a może w ogóle nie chcesz, czy nie potrzebujesz. Tak mi tylko przyszło do głowy, że może warto Ci napisać. Jest taka książka 'Wsłuchując się w prozac' tam byś mogła o tym poczytać jeśli by Cię to interesowało. Z tymże nie namawiam ludzi z nerwicą. Wyjątkiem są pewne nerwice natręctw bo część z nich ma nieco inny niż czysto nerwicowy charakter. Ale Ty ewidentnie podpadasz pod depresje więc jeśli chodzi o Ciebie to nie masz co się bać. Zresztą na wszelki wypadek możesz po prostu obserwować jak się czujesz bezpośrednio po zażyciu. Ja naprawdę nie chce żeby to wyglądało na wymądrzanie się z mojej strony bo nie taki to ma cel. Myślałam czy by nie napisać wiadomości prywatnej o tym prozacu, ale może komuś jeszcze to się przyda.
  8. anita27 i to jest bardzo dobrze, że jako osoba doświadczona (w tym sensie że masz próbę samobójstwa za sobą) próbujesz pocieszać czarownice, czy wyjaśniać jej, że to nienajlepszy pomysł. I tak właśnie powinnaś postępować. Natomiast co do tego, że że są ludzie, którzy nie chcą żeby im pomóc - w ogóle w to wątpie bo oni raczej wstydzą się, że bardzo chcą tej pomocy i to często wstydzą się bo właśnie wiedzą, że inni mają gorzej i wstyd im prosić o pomoc. No, albo z innych względów przybierają pozę 'niechcących pomocy' i często te powody mają związek ze wstydem. Dlatego to nie jest sposób mówić komuś, że powinien się wstydzić że narzeka bo i tak (w porównaniu z kimś tam) ma dobre życie. Można przecież spojrzeć w drugą stronę i jest rzeczą oczywistą, że zawsze znajdzie się ktoś kto ma lepiej niż Ty no nie? Ale czy to jest na pewno dołujące? Może to raczej po chwili zastanowienia może właśnie otworzyć człowieka na fakt, że może prosić o pomoc? Może to jest właśnie lepsza droga? Niech ona (czy ktoś w podobnej sytuacji) uświadomi sobie, że po prostu ma prawo źle się czuć, albo ma prawo prosić o pomoc, a inne osoby które ją atakują - to te osoby są w błędzie. Idąc dalej co do tego pomagania innym - to jest ok, ale sememu można być taką potrzebującą osobą, prawda? więc nie byłoby logiczne gdyby w danej chwili pomóc tej osobie która tego potrzebuje, a później zająć się innymi? tak się zwykle robi przecież. Więc niech w tej chwili czarownica pomaga sobie, a nie innym - to tak samo wartościowe jak by ta pomoc była skierowana do jakiejkolwiek innej osoby bo ona nie jest gorsza od innych - jest tak samo wartościowa i tak samo ma prawo do tej pomocy. Jeszcze odnośnie tego, że napisałaś, że trzeba mieć zajęcie bo jego brak sprawia, że myśli nas dołują. Tak się faktycznie dzieje, ale zazwyczaj jak ktoś ma depresje. Chodzi mi o to, że tak naprawdę to nie jest normalne u w pełni poukładanej, zadowolonej z życia osoby. Ja nie chce żeby czarownica, albo ktokolwiek inny zapominała o swoich problemach zajmując się jakąś pracą - to nie jest zdrowe. Ona powinna po prostu najpierw na tyle na ile to możliwe uporać się z tymi problemami, a nie je blokować i wypierać. I wydaje mi się, ale nie miej mi tego za złe, że jesteś bardzo wartościową osobą, ale nieszczęśliwą. Dobrze, że nie chcesz już śmierci, ale jeszcze brakuje Ci szczęścia i uważam, że Ty także powinnaś więc robić dla siebie samej niż dla innych. Ty mi troszkę wyglądasz na osobę z depresją, która ma na głowie mase rzeczy, zajmuje się masą osób, pracą itd. i naprawdę robi bardzo dużo rzeczy i zajmuje się i pomaga wielu osobom, ale zapomina o sobie. Jest w Tobie jakiś smutek, a chciałoby się żeby go nie było, żebyś chciała żyć nie tylko w obawie przed śmiercią, albo tylko z obowiązku. Myślę, że przydałby Ci się ktoś komu byś się otworzyła, tak żebyś nie musiała robić tysiąca rzeczy żeby 'nie myśleć'. A co do czarownicy jeszcze to przecież widać, że ona chce pomocy, akurat u niej nie ma problemu z tym, że może jej nie chcieć - widać, że ona chce. I nie założyła tego wątku dla zabicia czasu, czy żeby w kimś wzbudzać jakieś wyrzuty sumienia. [ Dodano: Pią Lip 14, 2006 9:25 pm ] cóż czarna, to jest Twoje zdanie - ma Ci się prawo nie podobać moje, choć i tak nie sądzę żebyś mnie w pełni zrozumiała. Moim zdaniem jeśli ktoś myśli o samobójstwie, a nie działają takie teksty, że warto żyć... to jest pewnym wyjściem pokazać tej osobie, że są jeszcze inne negatywne strony samobójstwa, których nie wzięła pod uwagę. To jest szybkie - to są fakty. Nad innymi rzeczami ona może się zastanawiać, ale faktów takich jak to, że może sobie np. uszkodzić mózg przedawkowując środki nasenne i potem być kaleką - takiego faktu ona nie może odeprzeć - on nie podlega dyskusji. Więc może w chwili kiedy ją tak bardzo korci to podcinanie to może jednak jest sens uświadomić jej, że to nie jest takie proste. Że to nie jest tak, że wyłączy się i będzie koniec problemów. Czyż nie jest tak, że myśląc o śmierci właśnie tak ją ludzie często postrzegają? że na pewno się uda i że to taki prosty sposób na skończenie problemów? Moim zdaniem trzeba właśnie uświadomić ludziom, że ani to łatwe ani przyjemne i nie ma sposobu żeby nacisnąć guzik i bezboleśnie zniknąć. Kpisz sobie z mojego poziomu psychologicznego - ok - Twoje prawo. Ja mogę się tylko troszkę wytłumaczyć. Pisząc o słabej pomocy chodziło mi o to, że mało kto faktycznie napisał coś głębszego od siebie - żeby ona faktycznie poczuła, że tonie są slogany mechanicznie powtarzane. Nie wiem - może znasz ją lepiej niż ja, ale piszesz o tym, że w życiu są cudowne chwile dla których warto żyć. W życiu jednych one są, w życiu innych ich nie ma. Nie jest prawdą, że są w życiu każdego. Jest masa osób, których życie jest przepełnione cierpieniem. Myślę, że z czarownicą nie jest tak źle, ale nie możesz być pewna, że ona nie jest właśnie taką osobą, której wszystko idzie pod górę. I co? co ona ma myśleć - jak ona ma pojąć te cudowne chwile o których mówisz? To jest Twój szybki argument zniechęcający do samobójstwa? Zresztą najlepszym dowódem na to, że ta pomoc nie była wystarczająca był sam fakt, że ona czuła się coraz gorzej. Ale jak pisałam wcześniej moim zdaniem ta pomoc i tak była dobra bo nie ma co oczekiwać, że jeden wątek wszystko załatwi. To tylko pierwszy krok i fajnie by było gdyby zachęcił ją do dalszych kroków, a nie skrytykował i poniżył. A jaką Ty oferujesz radę? zapomnienie? wyparcie? zajęcie się czymś dla niemyślenia? będziesz udawać, że na świecie nie ma śmierci ani cierpienia? powiesz jej że nie można mieć złych myśli i że nie powinna pisać publicznie jak ma jakiś problem?
  9. agapla pocieszanie się tym, że ktoś ma gorzej nie jest żadnym wyzdrowieniem. Zawsze znajdzie się ktoś kto ma gorzej i co z tego? Ona ma polubić siebie i polubić życie czy powiedzmy coś w życiu, a nie przerażać się cierpieniem i straszną śmiercią, które są obecne na świecie. Poza tym jak ktoś jest podłamany to jeszcze bardziej robi to na nim wrażenie bo jest delikatniejszy - co Ty jej radzisz? żeby nabrała wyrzutów sumienia, że nie ma tak źle, a narzeka? Ona ma prawo narzekać, bać się, czy martwić się - każdy ma prawo. Conie zmienia faktu, że i tak w porównaniu z kimś innym może być w lepszej sytuacji. Poza tym jeszcze ona będąc w silnym stresie ma obniżoną odporność. Na pewno to jest ostatnie co bym jej radziła - pchanie się do hospicjum czy szpitala, gdzie może się czymś zarazić co dla osoby w pełni zdrowej i silnej (nie tak zestresowanej jak ona teraz) wcale nie musi być groźne. Niech ona po prostu skoncentruje się teraz na sobie. A jak już dojdzie do siebie to będzie miała i siłę i odporność żeby pomóc innym, jeśli to właśnie ma w życiu robić.
  10. Ona nie upadła wcale tak nisko - nie przesadzaj - to, że myśli o śmierci to nie jest niski upadek. Nie jest sposobem na życie udawanie, że śmierć nie istnieje. Tak naprawdę właśnie uważam, że można jej stosunkowo łatwo pomóc, że właśnie to nie jest taki tragiczny przypadek. Wszyscy, którzy wcześniej do niej pisali pocieszali ją i to było ok - może niezbyt sprawne, ale przynajmniej poczuła, że są ludzie (nawet obcy), którym zależy na innych. W ten sposób może się otworzyć na ludzi spoza kręgu jej własnych obecnie najbliższych jej osób. Ktoś wcześniej jej napisał, że nie musi robić nic wielkiego dla świata, nic po sobie zostawiać - i to też było ok - mało przekonywująco podane, ale myśl właściwa. Osobiście uważam, że to miało pozytywny dla niej wydźwięk. Następny krok to terapia, a poza terapią może ważniejsze odnalezienie w życiu tego co mogłoby sprawić, że będzie jej się chciało żyć. Może złą drogę jej zasugerowałam, ale na pewno coś jest co by mogło ją zainteresować. Z tego co pisze, jak się wyraża czarownica wygląda na inteligentną osobę i uważam, że teraz po prostu trzeba ją trochę wspomóc i bez problemu się pozbiera. Ostatecznie od czego są psychologowie ?? A to forum to wydawało mi się że też powinno służyć takim sytuacjom, żeby jak ktoś ma doła, a nie ma terapeuty ani przyjaciela, który go zrozumie, to żeby ten ktoś mógł tu coś napisać i żeby osoby które go rozumieją mogły mu wtedy pomóc. Mnie w tym wszystkim zadziwia fakt jak taki DarkAngel niby mając nerwice tak bardzo nie rozumie czarownicy. W każdym razie uważam, że taki post - prośba o taką 'anonimową' pomoc w trudnej chwili jest jak najbardziej ok - to jest pierwszy krok po prostu. Nie ma co liczyć na cuda, że po paru odpowiedziach typu 'nie zabijaj się' lub 'życie jest piękne' czarownica błyskawicznie się pozbiera. To jest tylko pierwszy krok - idealnie by było gdyby było to czyste wsparcie - bez tekstów DarkAngela i temu podobnych. Po prostu powinny wypowiadać się tylko te osoby które faktycznie chcą jej pomóc w danej chwili, a te osoby którym się ten post nie podoba powinny dyplomatycznie milczeć - co to za chore pomysły żeby komuś kto jest załamany mówić, że jest beznadziejnym przypadkiem, albo temu podobne. Jak nie chcecie pomóc to po prostu nic nie piszcie. [ Dodano: Pią Lip 14, 2006 7:38 pm ] zastanawia mnie tylko, na ilu innych forach psychologicznych czarownica zalozyla takie watki? ile wrazliwych ludzi szantazowala? dark angel powiedzial jej kilka slow prawdy, to oczywiscie nazwala nas glupkami, wiem, prawda boli, a jak... A mnie zastanawia dlaczegóż Tobie się wydaje, że celem czarownicy jest szantaż? Naprawdę w to wierzysz?? że dana osoba wpada na pomysł 'o! super zabawa! poszantażuję sobie wrażliwych ludzi' :) Czy to nie jest zbyt egocentryczne podejście myśleć, że ktoś chce się zabić tylko w tym celu żeby wywrzeć na Tobie wrażenie?? A co do słów DarkAngela - one są według Ciebie i według rzecz jasna niego prawdziwe, ale według np. mnie one wcale nie są prawdziwe. On powypisywał takie brednie jakby wierzył, że ja ją namawiam do podcinania żył - i Twoim zdaniem to jest prawda, jak nic takiego nie miało miejsca?? W dodatku on _musi_ zabrać głos choć kompletnie nic nie rozumie, ale on _musi_ się wypowiedzieć i skrytykować to co np. ja napisałam, choć od razu widać, że on zupełnie nic nie zrozumiał. Słuchaj - ok, że on się wypowiada - jego prawo, ale niech nie przekręca i niech nie wmawia ludziom rzeczy, który nie miały miejsca, a Ty nie pisz potem, że to 'prawda' która boli bo w ten sposób to oddalamy się od prawdy na całe kilometry. Wiesz ja się nie dziwie czarownicy, że się wkurzyła - człowiek (ona) się wywnętrznia, a tu nagle ktoś wylatuje, przekręca wszystko na opak i oczywiście stara się zwrócić uwagę na siebie - nieomylny, mądry.. ach!.. i do tego jeszcze taki gość, że ludzie chcą na nim zrobić wrażenie popełniając samobójstwo :) :) :) :) Wszyscy interesujący się nerwicą wiedzą, (a jeśli nie to się dziwię) że właśnie taka postawa - teksty typu 'weź się w garść bo nikt inny tego za Ciebie nie zrobi', 'udajesz', 'próbuję ci pomóc, a ty ciągle robisz mi na złość i się nie starasz', 'tak naprawdę jesteś po prostu słaby, a odrobina samokontroli by Cie od razu wyleczyła z tej nerwicy' - właśnie takie teksty znakomicie prowadzą do nerwicy.
  11. Po pierwsze wcale nie pisze, że każdy chory na nerwice po zażyciu np. prozacu umrze (więc proszę nie przekręcać!!!), ale prawdą jest, że jeśli się ma silną nerwicę to zażycie takiego leku bardzo łatwo może spowodować zapaść. Prawdą jest także, że po powstaniu prozacu depresja została bardzo spopularyzowana. I jest to widoczne choćby w ilości diagnoz medycznych - czytałam o tym w paru miejscach (i były to źródła poważne m.in. pisali to psychiatrzy badający ten problem). Zanim pojawił się prozak diagnozowano mniej więcej pół na pół przypadki nerwic i depresji, po pojawieniu się prozacu i jego kampanii reklamowej (która swoją drogą była niesamowita choć prosta) nagle zrobiło się tak, że prawie nie ma diagnoz nerwic w stosunku do ilości diagnoz depresji. No i jest to już problem dlatego, że nerwica leczona jak depresja pogłębia się. I jeszcze raz podkreślam, że nie jest to mój wymysł, a czyste fakty. Przy czym nie krytykuję tu prozacu uważam go za wspaniały lek dla osób, które mają depresję i chyba każdy kto choć trochę czytał oprozacu przyzna, że jego stworzenie było przełomem w psychiatrii i sam lek jest naprawdę przełomowy i bardzo ciekawy. Napisałam tylko żeby po prostu uważać z lekami dlatego, że często bardziej pomoże zrozumienie osoby, która ma problemy i rozmowa (czyli psycholog albo po prostu przyjaciel) niż zażywanie leków. Właściwie użyte leki są super, ale niewłaściwie mogą mocno zaszkodzić. Każdy to przecież wie – nie pisałabym tego, jako że to prawda powszechna, ale w sytuacji kiedy zarzuca mi się fobie to muszę się jakoś wytłumaczyć, prawda ?:) Ty DarkAngel w ogóle dziwnie się zachowujesz bo tylko ją zawstydzasz. Jest rzeczą oczywistą, że jeśli się na nią tak napadnie to dziewczyna się jeszcze bardziej zawstydzi co właśnie zrobiła. Psycholog rozumujący w taki sposób jaki Ty reprezentujesz to właśnie jest to przed czym trzeba uciekać :) Następna sprawa - to to, że nie namawiam jej do cięcia - właśnie po to sugerowałam jej obejrzenie tamtego filmu żeby dostrzegła w nim inne spojrzenie na problem. I dalej uważam, że czarownica powinna mniej zwracać uwagi na takie krytyczne wypowiedzi pod jej kierunkiem. Dziewczyna krzyczy o pomoc, a wy ją dołujecie. Jak jest taka nagonka to faktycznie nikt nie napisze niczego szczerze o swoich problemach bo będzie się bać, że reszta go wyśmieje. Skoro temu ma służyć to forum to ok, tylko należy zwrócić uwagę na to że to, żeś ją DarkAngel zawstydził to nie rozwiązało jej problemu, a tylko go pogłębiło bo ona i tak będzie (bojąc się ośmieszenia) mówić, że jej już przeszły te 'głupie myśli', a tak naprawdę tym bardziej może pomyśleć, że należy takim jak Ty osobom udowodnić, że mówi poważnie. Deunia – ja nie napisałam, że lekarze są z gruntu źli. Napisałam, że trzeba uważać dlatego, że akurat mam takie doświadczenia i nie chodzi tu bynajmniej o nerwicę tylko o inne choroby i błędy medyczne wynikające z braku wiedzy u lekarza (co jest zadziwiająco częste), pomyłki (co jest do wybaczenia bo każdy może się pomylić, ale nie umniejsza to niestety złych skutków) oraz celowo złe działania bo np. lekarzowi się nie chce poczekać żeby zdjąć komuś opatrunek po odmoczeniu go więc odrywa go razem z naskórkiem (to tylko przykład – nie jedyny - który miał miejsce w mojej obecności i jeszcze ze słowami na ustach ‘bo ja się śpieszę bo chce wyjść z pracy’). Poza tym nie są to tylko moje doświadczenia więc nie przypisuj mi od razu fobii społecznej bo to jest nieco głupie – taka szybka diagnoza. Mogłabym w odpowiedzi na to napisać, że Tobie się z kolei wydaje, że jesteś nieomylna i idąc dalej mogłabym też Ci przypisać jakąś chorobę psychiczną, obsesję czy coś podobnego. Ja jednak jestem nieco silniejsza od czarownicy i nie boję się tak opinii społecznej i tego co o mnie myślicie, zwłaszcza, że przecież się nie znamy. Ważniejsze jest to jak mnie odbiera moje bliskie otoczenie moich przyjaciół i znajomych, czy mojej rodziny, a i na tym polu nie zaprzedam się tylko po to żeby ktoś mnie polubił, czy choćby zaakceptował. I to jest właśnie też ważna sprawa, że czarownica jest w tym momencie osłabiona psychicznie i łatwo możecie ją zranić i upokorzyć bo ona teraz jest na to podatna, a przecież nie powinno tak być prawda? Celem jest to żeby czarownica się pozbierała i żeby nie przejmowała się tak mocno tym co piszą czy mówią inni ludzie. Oczywiście niech bierze to pod uwagę i niech to przemyśli, ale niech jej to aż tak mocno nie rani. Na tym polega normalny stan ducha – zdrowego ducha. Niemówienie o problemach nie sprawi, że te problemy znikną. Natomiast co do psychologów jeszcze i psychiatrów to jeszcze raz podkreślam, że wcale nie twierdzę, że wszyscy są beznadziejni, ale niestety sporo jest, a jest to tym gorsza sytuacja, że akurat zgłaszają się do nich osoby, które są szczególnie delikatne i dlatego bardzo ważne jest żeby taki psycholog potrafił właściwie pokierować taką osobą. Żeby potrafił ją otworzyć i po prostu zlikwidować problem, pokazać, że jest on do rozwiązania lub nieistotny, lub, że są inne ciekawe rzeczy, którymi ta osoba może się zainteresować czy nawet już się interesuje. Mam kolegę, który poszedł na psychologię – jest bardzo fajny i świetnie się z nim rozmawia – kompletnie bez napięć i cały czas śmiech. Naprawdę fajna osoba tyle, że on nigdy nie doświadczył żadnych mrocznych nastrojów duszy i jeśli rozmawia się z nim na jakiś temat – np. jakiejś metody w psychologii to on po prostu tego nie czuje (nie czai tego). On należy do tych osób, które są naprawdę sympatyczne i myślę, że dobre i na pewno będzie się starał pomóc swoim pacjentom i pewnie części pomoże, ale on nie ma tej intuicji, pewne metody psychologiczne trzeba mu mocno wytłumaczyć żeby załapał o co w nich chodzi. Nie mówię, że on będzie złym psychologiem, będzie jednak wyuczonym psychologiem bez wewnętrznej intuicji (chyba że w przyszłości stanie się coś przełomowego). Jeszcze raz podkreślam jednak, że nie piszę że on będzie złym psychologiem jednak przez brak intuicji może zaszkodzić komuś nieświadomie. Niestety w leczeniu nerwicy ważne jest zrozumienie pacjenta – ważne jest dostrzeżenie tego, że pewne rzeczy są dla niego ważne – nie można go wyśmiać mówiąc, że robi widły z igły. I są tacy lekarze, którzy mają to wyczucie, mają tą intuicję i oni są naprawdę świetni. Tylko znowu tak dużo takich osób nie ma. I o to mi właśnie chodziło żeby czarownica jeśli zdecyduje się pójść do jakiegoś terapeuty to żeby nie traktowała go jak nieomylnego boga. Żeby postarała się wyczuć czy to jest taka osób, która faktycznie może jej pomóc, a jak nie to żeby spróbowała pójść do kogoś innego. Tak jeszcze odnośnie tego, że sporo lekarzy jest złych no to niestety ja naprawdę bym chciała żeby było inaczej bo naprawdę bardzo jest mi przykro z powodu cierpienia tych wszystkich osób, którym zaszkodzili lekarze (i nie chodzi tu o mnie). Wiesz Deunia może masz po prostu szczęście i nie było Ci dane wysłuchiwać o tym jak ktoś z bliskich Ci osób (a także osób znajomych) opowiada Ci co zalecił lekarz, albo jak zareagował praktycznie odmawiając pomocy. To są straszne rzeczy i w takich wypadkach chciałoby się mieć jakąś moc żeby tym wszystkim ludziom pomóc. Rozumiem, że część osób mnie potępi za napisanie paru zdań mniej optymistycznych no, ale takie są fakty. Mogłabym Ci przytoczyć przykłady sytuacji, które naprawdę źle się skończyły (włącznie ze zgonem), ale nie temu służy ten wątek. To jest smutne, ale trzeba mieć na tyle siły żeby móc wiedzieć, że takie rzeczy też są na świecie. I czarownica jak i inni musi po prostu nabrać siły i zrozumienia i musi też nabrać szacunku dla siebie samej i siebie pokochać, żeby po prostu mogła normalnie stawiać czoło także nieprzyjemnym życiowym sytuacjom. To nie będzie wyzdrowienie jeśli zakażecie jej mówić o złych myślach i jeszcze będziecie ją zawstydzać chcąc od niej usłyszeć tylko regułkę że ‘życie jest piękne’. Ona musi to poczuć – musi sama się przekonać, że mimo złych rzeczy jest w życiu coś co jej się podoba – co jej daje satysfakcję – nawet jeśli dla kogoś innego będzie to głupie czy nieważne. Moim zdaniem jeśli czarownica napisała to co napisała to to co powinno się w tej chwili dla niej zrobić to okazać jej odrobinę empatii i zachęcić ją do terapii. Przy czym uważam, że ona może być w stanie wyjść z tego nawet bez terapii, ale ponieważ nie znam jej to raczej lepiej by było gdyby skorzystała z terapii. Tylko żeby się nie załamywała jeśli trafi na lekarza, który zamiast spróbować ją zrozumieć zacznie ją zawstydzać i wymuszać na niej bezmyślne przyrzekanie, że ‘nic głupiego’ już nie zrobi. A Ty DarkAngel to... ręce opadają ... Skąd Ty bierzesz te brednia, które wypisujesz? I jeszcze do tego piszesz to tak jakbym niby ja coś takiego pisała – to namawianie do śmierci z wykrwawienia – gdzie Ty to wyczytałeś w tym co ja doradzałam ?? W tym jak jej pisałam, że samobójstwo ma sporo negatywnych stron ?? tam to wyczytałeś, że ja ją namawiam ?? Mam nadzieje, że czarownica choć na razie nieśmiała lepiej potrafi czytać niż DarkAngel.
  12. i jak to się dalej potoczyło ? bo mimo wszystko wydaje mi się nieco niewłaściwe karcenie czarowniczki za to że woła o pomoc - tu ukłony w stronę DarkAngela - wprawdzie pierwszy raz widzę i czytam to forum, ale jednak czemu ono ma służyć jak nie zwierzaniu się znerwicowanych osób - czy nawet nie znierwicowanych, a po prostu zestresowanych czy nieszczęśliwych Wiele osób pisało o tym jakie to życie jest cudowne :) fajnie jeśli w to wierzycie, zresztą życie pewnych osób na pewno jest cudowne, ale nie ma się co oszukiwać, że życie innych nie bywa udręką. Straszne są te teksty o tym jak to w życiu każdego są piękne chwile i tak warto żyć. Osobiście jeszcze nie popełniłam samobójstwa i prawdopodobnie nie popełnie, ale takie teksty w stylu pseudopsychologa to naprawdę jest to co większość normalnych ludzi zagrzewa do podcięcia sobie żył, bo to pokazuje jak wielu ludzi nic nie rozumie i na jak niskim psychologicznym poziomie funcjonują. Czy naprawdę komuś pomógł ktoś - psycholog czy nie psycholog - mówiąc takie rzeczy ?? szczerze wątpie Co do czarownicy to nie znam Cię więc nie wiem na czym ogólnie polegają Twoje problemy, ale jeśli wolno mi wyciągać wnioski z tego jak mi się wydaję (no bo sama rozumiesz - możesz tak naprawdę sobie tego nie życzyć zwłaszcza jeśli wnioski okażą się błędne) więc wydaje mi się że jeśli w ogóle masz to raczej nerwice, a nie depresje jak ktoś sugerował (że możesz mieć). I jeśli byś zdecydowała się pójść do lekarza to zalecam sporą ostrożność dlatego że w Polsce bardzo popularna jest depresja, natomiast mało kto rozumie istote nerwicy. I chodzi o to że jeśli zażyjesz jakiś środek antydepresyjny mając nerwice możesz sobie bardzo zaszkodzić (łącznie ze zgonem - tak, wiem tego pragniesz, ale na tym się na razie nie skupiajmy Neurolodzy natomiast zresztą jak i większość lekarzy różnych specjalności zupełnie nie przejmują się co się stanie z pacjentem i faktycznie mogą to robić bo bardzo wątpie, że ktoś połączy czyjąś śmierć np. w skutek wstrząsu serotoninowego z neurologiem, który zapisał temu mocno znerwicowanemu pacjentowi Fevarin czy coś podobnego. Ogólnie rzecz biorąc zalecam dużą ostrożność wobec lekarzy. Natomiast co do pomocy psychologicznej to też niestety zwykle jest ona beznadziejna. Nie wiem dlaczego tak wiele osób zupełnie nienadających się na psychologa obiera taki zawód, ale wierz mi - po prostu tak jest i trzeba się z tym pogodzić. Tak więc jeśli pójdziesz do jakiegoś lekarza i potraktuje Cię on źle to nie przejmuj się - to na pewno zaboli, ale większość lekarzy to podli ludzie niestety :) Idąc dalej ponieważ Cię nie znam nie twierdzę, że na pewno nie masz depresji, ale jeśli byś miała zamiar brać coś przeciwdepresyjnego to najlepiej zacznij od o połowę mniejszej dawki niż przypisał lekarz i obserwuj jak się po tym czujesz. Nie ufaj lekarzom, że pewne 'dziwne' efekty są ok i że masz je przetrzymać - jeśli są takie efekty to albo jest lek nie dla Ciebie, albo zła dawka albo jedno i drugie. Z kolei jeśli chodzi o leki przeciwnerwicowe to zwykle są to za duże dawki (dawki sugerowane na ulotkach są już moim zdaniem za duże) więc też lepiej uważać i lepiej brać małą dawkę, nawet taką nie do końca wszystko uspokajającą niż większą dawkę, obserwować swoje reakcje. Zwłaszcza jeśli wywoła senność to już można sądzić, że jest za duża dawka, bo ona ma uspokoić, ale nie uśpić. Radzę na to też uważać bo w ten sposób łatwo się uzależnić lub popaść w depresję. Nerwica i depresja w zasadzie są przeciwstawnymi schorzeniami i nie powinny w ogóle móc istnieć jednocześnie, ale właśnie zbyt silnymi (czy też zbyt dużymi dawkami) leków przeciwnerwicowych można pacjenta doprowadzić do depresji. Tak więc ze wszystkim trzeba ostrożnie bo nie ma co liczyć na to, że lekarz o tym pomyśli - samemu trzeba o siebie zadbać. Z tego co piszesz to wygląda, że tak naprawdę chcesz żeby ktoś Cię zauważał, żeby ludzie zwracali na Ciebie uwagę, a z drugiej strony być może (bo tego nie wiem) masz wrarzenie że ludzie nawet obcy zwracają na Ciebie wręcz za dużą uwagę, obserwują Cię lub coś w tym rodzaju. Jeśli tak masz to chyba wiesz o co mi chodzi, jeśli tak nie masz no to to zdanie jest bez znaczenia. W każdym razie myślę, że to Ci minie nawet samo. Co do samobójstwa - doskonale rozumiem chęć pokazania komuś, że mnie do tego zmusił Wiem, ja też bym chciała tak komuś pokazać - głównie matce. Generalnie wychodzę z założenia, że jeśli kogoś nie lubie to nie chce mi się na nim odgrywać tylko po prostu nie chce mieć nic wspólnego z tą osobą - stracić z nią kontakt. Niestety z niektórymi osobami w pewnych warunkach nie można zerwać kontaktu i musisz patrzeć jak one Cię niszczą. Samobójstwo jednak nie wydaje mi się rozwiązaniem (choć stale nie mam pod tym względem pewności - widzisz cały problem w tym, że oni podetrą się Twoją śmiercią. Oni ją splugawią. Wyobraź sobie taką sytuację. Zabijasz się - to jest akt Twojej odwagi, Twojej rozpaczy, Twojego nieszcześcia - to jest święta chwila - święty najważniejszy czyn Twego życia - i nie ma tu znaczenia czy to jest mądre czy nie według kogoś tam - chodzi o to, że to jest Twoja decyzja - to powinno być coś wzniosłego i wielkiego. A prawda jest taka, że ludzie przyjdą napogrzeb - znajomi, rodzina - i każdy będzie wywlekać swoje zdanie na temat Twojej śmierci. Każdy będzie mieć swoje teorie - odbierą Ci ten czyn, rozumiesz? zdepczą go. Powiedzmy, że robisz to głównie po to żeby Twoi rodzice otworzyli oczy na to co Ci zrobili (daje taki przykład, nie mówie że tak jest w Twoim wypadku - to taki jeden z wielu możliwych powodów). Natomiast ci rodzice, którzy niestety są ograniczeni oni może pomyślą czy powiedzą, że ojej ! ona jednak mówiła na poważnie, ale później i tak zaczną wymyślać miliony głupich powodów i będą Ci je przypisywać - że np to przez leki, alkohol, narkotyki, znajomych, muzyke, której słuchasz, otoczenie, chłopaka itd.itd. - wymyślą miliony przyczyn które Cie ośmieszą, więc jeśli Twoja śmierć ma służyć tylko temu żeby komuś coś pokazać to licz się z tym, że mała jest szansa, że ta osoba faktycznie zrozumie Twój przekaz - nawet jeślibyś tej osobie napisała to w liście czy nagrała na kasecie. Podsumowując marny to powód żeby się zabijać bo jeśli Ci choć trochę zależy na tym co myślą inni to raczej się w ten sposób ośmieszysz. Sama widzisz po tym wątku jakie ludzie mają podejście do śmierci. To mnie zresztą zadziwia. Mało widzę tu osób, które pragną śmierci wiedząc, że da ona ulgę - bo przecież da - to jest oczywiste. Ludzie zasłaniają się pustymi sloganami o tym jakie cudne jest życie. Myślę, że można doceniać uroki życia i uroki śmierci jednocześnie i to jest chyba najlepszy stosunek. Wiesz, mnie zawsze myśl o śmierci podnosiła na duchu - może to też sposób dla Ciebie - pomyśl - cokolwiek zrobisz, cokolwiek się wydarzy w końcu umrzesz. Jak będziesz mieć pecha to będziesz jeszcze długo cierpieć i długo żyć, ale jak będziesz mieć szczęście to może znajdziesz szczęście w życiu (w czymkolwiek), albo może nie znajdziesz szczęścia, ale za to szybko umrzesz, najlepiej jakoś nagle. Wiesz wszelkie samobójstwa mają wiele negatywnych stron. Po pierwsze zauważ, że są krytykowane przez wszelkie religie - coś w tym raczej jest bo mimo, że wiele jest zniekształceń i dziwacznych bezsensownych naleciałości w religiach to jednak to się powtarza i myślę, że może mieć jakąś przyczynę. Masz nick czarownica - nie wiem czy tak sobie, czy ze względu na jakieś zainteresowania, ale jeśli ze względu na zainteresowania to powinnaś wiedzieć, że człowiek ma swoją energetyczną strukturę - w każdym razie nie jest istotą czysto fizyczną. Są różne efekty których na początku się nie pojmuje. Kiedy umierasz umiera Twoje ciało fizyczne (jak ktoś nie chce czytać niech nie czyta ale niech nie robi głupich min). W zasadzie sporo zależy od tego w jaki sposób umierasz. Być może popełniając samobójstwo popełnia się jakiś błąd, który coś uszkadza - zastanawiałam się nad tym - na razie nie mam pomysłów o co w tym może chodzić, ale nadal się zastanawiam :) Np. śmierć przez przedawkowanie narkotyków jest o tyle niebezpieczna że może przeładować którąś/któreś czakry i zniszczyć częśc (lub całkowicie) ciała/ciał energetycznych. No i to już jest problem - niszczy się coś co nie powinno ulec zniszczeniu podczas normalnej śmierci. Następna sprawa - odradzam Ci myśli o paleniu zwłok - to też jest raczej odradzane w różnych wierzeniach. Z tymże jeśli o to chodzi to sprawa jest łatwiejsza w zrozumieniu w uproszczeniu można powiedzieć, że chodzi o to, że po śmierci nie od razu ciała energetyczne oddzielają się od ciała fizycznego. I chodzi o to żeby nie uszkodzić ich paląc zwłoki (jeśli by się spaliło po jakimś dłuższym czasie to chyba nie ma sprawy, ale też u różnych osób proces oddzielania odbywa się w różnym czasie). W każdym razie palenie swoich zwłok to nienajlepszy pomysł. No i jako czarownica :) wiesz nie powinnaś chcieć spalenia :) Myślę że stąd właśnie wziął się zwyczaj palenia czarownic żywcem - żeby je całkowicie unicestwić, nie tylko fizycznie. No i bardzo ważny argument anty jest taki, że popełniając samobójstwo możesz zrobić z siebie kalekę. Zwłaszcza jeśli połkniesz jakieś proszki możesz uszkodzić sobie mózg i żyć dalej - wyobraź sobie - i np będąc sparaliżowaną nawet byś nie mogła się dobić. Być może podcinanie żył jest pod tym względem najlepsze, ale też nie wiem czy nie może zaistnieć taka sytuacja że jak Cie odratują ale za późno to obudzisz się z jakimiś uszkodzeniami. Najfajniej rzecz jasna byłoby gdyby można po prostu zniknąć, nacisnąć guzik i nie żyć - no niestety nie jest tak dobrze :) Z tymże wiesz co do Ciebie to jakoś nie wydaje mi się żebyś chciała umrzeć, choć na pewno traktujesz to poważnie i spośród takich osób wiele osób się faktycznie zabija. Wiesz co, może spróbowałabyś zająć się czymś z zakresu - nie wiem jak to określić - nie chodzi mi tu o parapsychologie bynajmniej. Chodzi mi o to żebyś zaczeła uczyć się medytacji, żebyś poczuła swoje czakry itd. Poczułabyś się wtedy wyjątkowa (bo ludzka struktura jest wyjątkowa) i mogłabyś odnaleźć sens istnienia. Zrozumiałabyś, że cokolwiek Ci się przytrafi to i tak w końcu życie się skończy, że i tak to jest tylko krótki okres choć wiem, że bardzo ciężki. Zresztą Ty chyba idziesz w tą stronę - takich zainteresowań, prawda? Przecież wybrałaś taki nick jaki wybrałaś. Wiesz ja Cię zupełnie nie znam i może daje Ci głupie sugestie za co z góry przepraszam, ale fajnie by było gdyby to Ci mogło pomóc, a wydaje mi się, że by mogło. Mogłabym Ci polecić dwie książki tylko one mają pare lat i nie wiem czy tak od razu byś dostała (chyba najlepiej polować na allegro bo tam bywają też starocie) i czy to jest odpowiednia droga. Takie rzeczy - poczucie 'niefizyczności' bardzo pomagają żyć, pozbierać się i nawet rozwijać. Kurcze nie wiem czy można pisać aż tak długie posty :) Ach jeszcze bym Ci zasugerowała jeden film jeśli pozwolisz 'Sekretarka'. Tam jest dziewczyna, która wraca z jakiejś tam kliniki dla chorych psychicznie, wraca do domu i powraca do 'nałogu' samokaleczenia. Wiesz to dobry film - doskonale pokazuje to którędy droga do wyleczenia i w zasadzie można się zastanawiać co jest chorobą. Pozwól sobie być sobą, ze swoimi dziwactwami i zboczeniami, a może choć nie odkryjesz niczego wielkiego dla całej ludzkości to może po prostu się rozwiniesz dla samej siebie niezależnie od tego czy będziesz szczęśliwa, a jeśli jeszcze przy okazji będziesz szczęśliwa to jeszcze lepiej. I pozwól sobie na egoizm - wyjdź z założenia, że tak naprawdę dla Ciebie centrum świata jesteś sama Ty - przecież jeśli się zabijesz to ten świat (taki jakim go teraz postrzegasz) zniknie więc tak naprawdę jesteś twórcą tego świata - on umrze razem z Tobą, więc jesteś najważniejsza. Wiesz wiele osób głosi, że należy pomagać bliźnim nie zajmując się sobą, że tylko to jest ważne co się robi dla innych, ale to nieprawda - najpierw należy zająć się samym sobą - zaakceptować/polubić własną osobę. Naprawdę inteligentne osoby doskonale to rozumieją. Zauważ, że każdy człowiek jest dla siebie samym sobą - jeśli każdy zacząłby dbać o samego siebie - jeśli byłby w stanie uszczęśliwić tylko jedną osobę na świecie - samego siebie - wtedy wszyscy byliby szczęśliwi :) Rozumiesz? Nie zajmuj się innymi tylko sobą. Dopiero kiedy sama staniesz na nogi, kiedy będziesz mieć wystarczająco dużo sił to wtedy możesz zacząć martwić się o innych i wtedy będzie to bardzo proste i faktycznie będą oni mieć z Twojej pomocy jakąś korzyść (bo będziesz mądrzejsza i silniejsza i będziesz w stanie pomóc). Na początku jednak bądź całkowicie egoistyczna. Zastanawiaj się jakie są korzyści i wady z czegokolwiek (np. samobójstwa) dla Ciebie samej - nie dla innych - nie myśl o tym co inni chcą czy pomyślą - myśl tylko o sobie. A tak w ogóle nie szkoda Ci tego pięknego ciałka ? Po co je niszczysz - odreagowujesz na chwilę, a później musisz to goić. Mówię Ci - nie traktuj tego jak choroby - po prostu przestań to robić na rzecz zaczęcia robienia czegoś innego bardziej interesującego Myślę nawet, że gdyby Cię coś wystarczająco mocno zainteresowało to łatwo byś mogła z tego zrezygnować. I to by było dobre. I nie myśl w takiej sytuacji, że ktoś pomyśli, że skoro zrezygnowałaś z samobójstwa czy ogólnie się zmieniłaś, to że to co wcześniej mówiłaś to, że to była dziecinada, czy udawanie - staraj się w ogóle nie myśleć o takich rzeczach, bo tak naprawdę co to zmieni czy ktoś tak pomyśli czy nie. Najważniejsze jest żeby Tobie zrobiło się lepiej, a nie czyjś stosunek do tego co czułaś czy czujesz. Ty i tak wiesz, że myślałaś o tym na poważnie, czegoś się przy tym nauczyłaś, posiadłaś jakąś wiedzę, choć może na początku nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Nie pozwól żeby na jakiegolwiek Twoje zmiany miało wpływ to, że nie chcesz żeby ktoś te zmiany opatrznie zrozumiał. Myśl tylko o sobie i o tym co Tobie sprawi przyjemność i nada sens Twojemu życiu dla Ciebie (nie dla innych).
×