Wszystko zaczęło się jakieś 2 miesiące temu. Próbowałam już różnych rzeczy: wyjazdów, sport a nawet zostawałam po godzinach w pracy żeby tylko nie myśleć i się czymś zająć- ale nic nie pomaga. Najlepiej się czuję jak jestem sama, mam wyłączony telefon i mam święty spokój. Na męża nie mogę liczyć bo ciągle w pracy zresztą on by zbagatelizował całą sprawę. Jest mi wstyd bo tak naprawdę jakbym chciała z kimś porozmawiać to nie wiem co powiedzieć-że jestem ciągle smutna i płaczę po kontach bez powodu? Są dni lepsze i gorsze dzisiaj mój nastrój jest jak pogoda w Warszawie Sama próbuję znaleźć przyczynę tego wszystkiego-może dzieje się tak bo wyszłam za mąż i moje życie zmieniło się,może satram się na siłę zadowalać wszystkich dookoła kosztem mojego szczęścia...już sama nie wiem. Jestem między młotem a kowadłem. Tak chciałabym poczuć się bezpiecznie i mieć święty spokój