looser28 też mam taki podobny problem jak ty i mam 28 lat,moje jedyne seksualne kontakty z kobietami to za pieniądze a najlepiej ELA- prywatnie...Upadek co?Ale dla mnie bardzo bezpieczne bo jak
mi sie przeważnie jakaś podobała lub COŚ do niej poczułem to paraliżowało mnie
Jak mogłem sobie wymyślac takie bzdury że do tej kelnerki nie podejdę bo będzie ,,zamęt,i nie wypada'' skoro wcześniej nie miałem problemów z zagadaniem
do innej kelnerki w innym lokalu z którą po rozmowie wiedzialem czy ona chce się umówic ze mną czy nie.Najgorsze jest te pranie sobie mózgu : ,,jestem bezsilny więc nic nie będę robic bo w takiej sytuacji gdy ona chodzi szybko i zbiera szklanki to jakieś trudne...- tępe usprawiedliwianie i zamiatanie problemów.Najgorsze że jestem niewolnikem swojego wycofania od kobiet.Wiele
miałem sytuacji że do tych kobiet które dawały mi kosza nie miałem blokad mimo
że były atrakcyjne i mi sie podobaly, bo podświadomie wiedzialem że nie mam u nich szans alb że są zajęte.Raz poznałem fajną inteligentną dziewczynę starszą
o parę lat dobrze się bawiliśmy, czulem wyraznie że fizycznie jestem dla niej atrakcyjny ale była z innego miasta i różnica wieku ją przestraszyla ja mialem 26 ona 36.To nie mój los to ja wybieram takie sytuacje
taka gra mojego ego żeby udowodnic sobie że jednak taki oddalony od tych kobiet nie jestem ,a jednocześnie żeby nie wchodzic w związki.Tu nie chodzi o nieśmiałośc bo wszystkie największe wiecznie czerwieniące prawiczki których znałem a są w podobnym wieku mieli lub mają dziewczynę i są teraz jak najbardziej zdrowymi facetami.Ktoś mógłby powiedziec kosza dostajesz boś nieumiejętny ale zapomnialem napisac że było też niemalo kobiet które wyraznie dawały mi do zrozumienia że chcą mnie poznac.Można powiedziec klasyczny lęk
przed tym że nie spełnię sie w łóżku.I to prawda bo wstydzilem się na początku napisać że te seksualne kontakty ha marnie wypadły.Teraz po latach
wiem ze poprostu udany seks może byc dla mnie jeżeli byłbym w zwiazku z kobietą.Trochę się rozpisałem ale chce sie w ten sposób wypisac żeby nie ściemniac i przejsc do meritum w następnym poscie...
[Dodane po edycji:]
wszystko zaczęło się mi rozjasniac jak poszedlem do psychologa wiem że do konca mi nie pomógł ale przynajmniej przestałem sie oszukiwac i nabrałem szacunku do siebie.Pewnie że nie raz mi przechodzi myśl
że jestem pojebany i zdarza mi się czasami tak mówic ale jest to przejaw frustracji wkurzenia chęc wyrzucenia negatywnych emocji tak naprawdę w sercu nie czuje że jestem gorszy tylko taka a nie inna sytuacja rodzinna
wplynęła na moje problemy,nie warto się skreślać czy określac że jest się gorszym porównując do innych,nie chcę oczewiscie iśc do hasła ,,inni mają jeszcze gorzej'' bo odezwie się : ,,ale nie da się ukryć że
są tacy którym jest lepiej'' tylko chodzi o to żeby teraz życ z tym co mamy i ZAWALCZYC o siebie.Po co walczyc jeżeli wszystko jest bezsensowne,dlaczego mam walczyc o coś co większośc ma bez walki, mają to jak następuje dzień po nocy wcześniej czy pózniej ale to dostają?DLATEGO warto zawalczyc o siebie bo w głęboko w sercu my samotni w beznadziei nie chcemy umrzec się zabic.Zabicie siebie samego to coś gorszego niż totalne upodlenie i nasranie na siebie to jest szczyt PUSTKI straszliwej PUSTKI.TO wtedy nas nie ma kiedy chcemy się zabic.Kiedyś też myślałem o samobojstwie bo nie widzialem wyjscia z mojego więzienia więc wymyślilem taką opcje bo czulem się tak beznadziejnie że wymyśliłem sobie coś żeby nie napędzac strachu
przyszłoscią ---- ,,Dalej idąc w przyszłośc nie będzie beznadziejnie bo nie będzie TAKIEJ przyszłości''
Więc do cholery dlaczego skoro wszystko jest beznadziejne, a życie nie jest życiem mam się zabić zamiast
zabić przeszkody.Gdy się nie ma nic do stracenia ginie wstyd,człowiek zdaje sobie sprawę że niszczy sobie
życie przez Granice wytworzone w głowie.Wiem że to latwo pisać o tym ale chodzi o to looser 28 żebyś wszedł
w kanał pomocy nie bał się i nie wstydzil pomocy psychologa bo samemu to można się ukisić i plywać jak gówno w przeręblu,mielic powietrze...Chodzi o to żeby ten ból popchnął cię w otchłań zmian a nie rozpaczy
żeby ten lęk o przyszlośc pchnął cię w determinację i wkurwienie ----- ,,ja nie wiem jak iśc poprawnie czy nie poprawnie, ale chce wyjśc z bezpiecznej KLATKI BIERNOŚĆI bo wtedy przynajmniej bedę iśc w stronę
życia.''
Pójśc w taką beznadziejnośc która staje się wyzwoleniem a nie ucieczką.
Gdzie nie ma nic oprócz szacunku do siebie
Bo wtedy mamy szacunek do innych
i wtedy wiemy że walcząc o siebie nie skrzywdzimy innych ani siebie
I tym samym dajemy sobie prawo do błędów
I SZANSĘ NA ZMIANĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Chodzi też o zmianę myślenia żeby nie kitwasic się ciągle w swoim i tylko swoim światopoglądzie ,żeby się
nie izolowac żeby zmieniac miejsca,dotykac innego myslenia żeby pozbyć się ciężarów trzeba czasem wchłonąc coś nowego wyzwalającego.
Nie będę sie tłumaczyl z tego dlaczego tak a nie inaczej pisalem.Pisalem tak jak umialem.