
Esther
Użytkownik-
Postów
9 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Osiągnięcia Esther
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Esther odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Poczułam się dziwnie zmieciona.To nie jest powód mych myśli o śmierci... to jest taka jedna mała rzecz z miliona innych małych rzeczy które składają się na to co mnie dotknęło. Przykro mi ze ktoś odebrał opisanie jednej z nich za coś idiotycznego. A miało to przynieść ulgę...Robię z tym coś,byłam psychiatry i leczę się na nerwicę/depresje. Nie wiem co jeszcze mogłabym zrobić! ludzie chorzy na depresje nie maja z tego powodu żadnej ulgi a muszą żyć tak jak inni, zdrowi. To jest śmieszne gdy patrzy się z boku, to nawet wydaje się być żałosne. Nikt kto nie wie jak wygląda świat osoby dotykanej niemocą tego nie zrozumie. wydarzenia z dzieciństwa maja duży wpływ na późniejsza psychikę. Scrat ma racje. To okropne uczucie. Czuję jakby ktoś na mnie pasożytował...To jest normalna zdrowa dziewczyna,wcale nie dziwne ze ma energie i zapał do życia. Ja mam tylko świadomość tego że niczego nie osiągnę...Wiem o tym i wiem że powinnam zrobić inaczej ale czuję jakbym uderzała w szklaną szybę,jakby ona była dookoła mnie...i to ogranicza...a gdy już mam odwagę coś zrobić to zawsze następuje cios. Jak dotąd nigdy ma nadzieja nie zaowocowała.Zawsze tylko kolejny powrót do rzeczywistości. Mam gdzieś w sobie taki głos który drwi ze mnie i otwarcie się śmieje,jakaś część mnie twierdzi że powinnam się cieszyć że nie jestem chora,mam dach nad głową etc. Ale to nie jest takie proste.mam jednak stałe poczucie winy że marnuje życie które nie jedna osoba wykorzystałaby lepiej... [Dodane po edycji:] Teraz spojrzałam ile osób mnie zrozumiało,a tylko jedna odebrała w dziwny sposób,negatywnie. I zamiast czerpać siłę od życzliwych mi ludzi zawsze przyswajam to co krytyczne...w takich chwilach mam wrażenie że zaraz oszaleje,mam ochotę krzyczeć...wiem CO jest właściwe...ale ta świadomość jeszcze mnie pogrąża....! -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Esther odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Nigdy jeszcze nie przeżyłam takiego upokorzenia. Cała nadzieja zawaliła się i to prosto na moją głowę. Teraz została tylko kupa gruzu. Miałam w podstawówce taka jedną "przyjaciółkę". Nawę ją umownie X.Taka mała dziewczynka o głosie jak z kreskówki która zaczęła mnie powoli pozbawiać własnego "ja". zawsze lubiłam rysować,więc ona tez zaczęła. Kopiowała wszystko co tworzyłam, pamiętam jaką czułam bezsilność gdy z płaczem wracałam do domu. Ale to ja wygrywałam konkursy, nie ona... Czytałam odkąd pamiętam. w I kl. podst. uwielbiałam "Dzieci z Bullerbyn" Raz gdy byłam u niej jej matka zapytała mnie słodkim głosem" Zgadnij jaką twoją ulubioną książkę kupiłam X" X następne go dnia pobiegła to nauczycielki pochwalić się że "przeczytała" "Dzieci..". Ale to ja byłam wychwalana, to ja słuchałam słów podziwu ze takie małe dziecko umie pisać takie opowiadania itp. Pamiętam jaka błam osaczona. Jak nosiła ciuchy takie jak ja, jak kupowała sobie identyczne kredki,zabawki, książki...Jak walczyłyśmy o lepsze stopnie. W tym czasie zaczęłam budzić się po nocach, trzęsłam się i krzyczałam. Nikt nie mógł mnie uspokoić. Były podejrzenia o nerwicę dziecięcą. Ale nasze drogi się rozeszły,ona się przeprowadziła i byłam wolna. Została mi taka dziwna właściwość,że zaczęłam nienawidzić wszelkiego podobieństwa do innych ludzi. Potem w jednym gimnazjum zaczęła się pojawiać na korytarzu szkolnym,ale po znajomości nie został ślad. Tylko co raz widziałam jej ubrania prawie takie same jak moje. Gdy zaczęłam się pogrążać w niemocy, zaczęło być ze mną coraz gorzej doszły do mnie słuchy o jej osobie.Teraz jest artystką i chce się dostać na ASP. Ja jestem nikim.Wygrywa konkursy poetyckieA ja jestem już chyba kimś marniejszym od nikogo... Już nie czuje zazdrości,a cała nienawiść jest skierowana do mnie. nienawidzę siebie każdą cząstką. Całą niechęć do świata przelewam na siebie i siebie niszczę. Żyje tylko dlatego że zbyt wiele osób które mnie kochają jest blisko. Żyję więc dla nich nie dla siebie. Wczoraj przeżyłam kolejne rozczarowanie i już nie wiem co dalej będzie ze mną. Czasem nachodzi mnie świadomość, że może nie w tym roku, może w przyszłym a może za 10 lat, skończę z tym wszystkim bo nie widzę dla siebie miejsca w społeczeństwie. To już prawie przeświadczenie że umrę śmiercią samobójczą. Puki co jest to moja obsesja,jestem tym zafascynowana. Myślę o tym z lękiem i dreszczem przyjemności. nie wiem kiedy nastąpi cios. Czuje że osłabiana przez swoje małe osobiste tragedie nie wytrzymam prawdziwych ludzkich cierpień takich jak śmierć kogoś bliskiego która nawiedza mnie w snach lub pozostanie zupełnie samej, bez opieki, bezbronnej przed całym życiem. -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Esther odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Ostatnio było jakby lepiej. W sumie niezupełnie,po prostu wpadłam w rytm życia codziennego...Tylko obowiązki i niewiele czasu na myślenie. To jest pozytywne ale wcale mnie nie cieszy....Staram się być też wyrozumiała wobec ojca. Bez myśli: on tez powinien. Gdybym nie odcięła się od uczuć zwariowałabym. Najgorsza jest świadomość,że przyjdzie moment gdy te emocje ,ukryte ,powrócą ze zdwojoną siłą. Zawsze tak jest... Póki co zbieram siły na kolejny ciężki tydzień, który zaczyna się już dziś mnóstwem okropnych obowiązków. -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Esther odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Jest mi zimno,mam gęsią skórkę,cała sie trzesecos swidrje mi czaszke.zawsze tak jest gd dostaje spazmow,gdy placze,placze,pacze,placze...dllaczego nikt nie porafi uszanowac tego co jest dlamnie cenne? z jednej srony zblizajacy sie koniec teerminu konkursu lterackiego,ja poddenerwowana,nic nie dziala na komputerze,ne mam drukarki,wiersze wyslalam do P. ale okkazalo sie ze w ciagu jak proza,przez telefon dyktuje mu gdzie konczy sie strofa gdzie nowy wers...a moja siostra ma pretensje ze nie moze pogadac z kochasiem....jest taka upierdliwa jak maly szczekajacy piesek,ja u kresu sil,mam tyle na glowie,powinnam sie uczyc,a nie tracic czas na komicznym ustalaniu po jakim slowie nacisnac enter...ale musze cos robic,moze to takie glupie,mala ze mnie grafomanki,ale to mnie uskrzydla,to pozwala mi oderwac sie,szukam piekna w slowach,zdaniach....nie wytrzymuje na jej szcekanie wybucham.czasem mi sie to zdarza-wtedy nie ontroluje emocji...jestem potokiem krzyku,obelg. ojciec wyskakuje na mnie:co to za slowa do siostry! chce mu zamknac drzwi przed nosem,zatrzymuje je i zaczyna wrzeszczec,robi sie czerwony na twarzy,zupelnie rozwscieczony,wyklina mnie!takich przeklenst nikt nigdy wobec mnie nie uzyl-zwlaszcza ojciec!!wrzeszczy,wrzeszczy,nie daje mi dojs do glosu,nie obchodzi go gdy tlumacze ze to wanze dlamnie!!!boze,jakie to okropne!nikt mna tak nie sponiewieral.co sie dzieje z tym domem/?cooo???dlaczego nie ma nas?? znowu rycze. czemu ja tak sie staram,choc jest mi ciezko pragne bysmy byli blisko...a kazdy z bliskich oddala sie od siebie,to kosmos...wszechswiat sie rozszerza....z 5 osob zostaly w domu3.jest pusto,cicho,nie ma obiadow,nawet wspolny posilek nas nie laczy....za oknami pajaki zrobily swe sieci...plesn obrasta sciany.gnijemy od srodka.katem oka widze z cos obok mnie jest,zawsze czuje to ciemne cos....tylko kot ktorego dostalam od P. o nic nie pyta tylko tuli się gdy boje sie usnac...ale ojciec go nienawidzi,zawsze znajdzie wymowke,zawsze cos jest brudne,jak jest czyste to buty nie poustawiane,jak ustawie to kosz nie wyniesiony,jak ktos wyniesie to............. teraz siedze u P. dal mi papierosa i herbaty...nic nie mowi,on rozumie,u niego jest podobnie....wroce do domu pozno,a jutro zbieram pare gratow i przenosze sie do baci.nie chce dawac ze jest swietnie.juz nie moge,chce pojechac do mamy,daleko do mamy,gdzie jest pieknie,gdzie sa stare kamienice i piekne katedry,na ulicach stoja doniczki z kwiatami.ludzie jezdza rowerami...a nie tutaj!!!widze jego czerwona twarz,przekrwione oczy...ostatnio posiwialy mu wlosy na skroniach ale wciaz wyglada jak gowniarz i w obcasach jestem od niego wyzsza....bylam zawsze jego ukochana coreczka...a teraz cala swa zlosc i zal wylewa na mnie!!nikkogo tak nie traktuje jak mnie! ale mimo to wiem ze jutro bedezalowala tch slow,bedzie mi go zal,cala wine przejme na siebie!!! dlatego jutro juz mnie nie zobaczy.babcia sie mna zaopiekuje.to ona gdy zobaczyla ze mam since pod oczami i jestem chuda i mecze sie gdy wejde na4pietro, kazala mi zrobic badane krwi,kazala pic piolun,lylac tran... wciaz potrzebuje opieki! ...a jest smutny dom,westchnienia zalu z kazdego pomieszczenia.umieram pomalutku,czasem mam wrazenie ze kazde z nas umiera,pograza sie po swojemu. moglabym przejac to na siebie,oszalec z rozpaczy byle juz tak nie było... -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Esther odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
...Tak, to z silnymi kobietami tak dziwnie,jakoś feministycznie zabrzmiało...Może dlatego ze nawet jeśli zam faceta który ma jakieś problemy to nie uzewnętrznia tego,zaciska zęby i prze do przodu...a ja jestem na tyle głupia że nie wychodzi mi granie przed ludźmi. Tak głupia-bo powinnam pokazać że mi zależy..na tym, na tamtym..a ja ni wiem czy mi na czymś zależy. Ostatnio mi odbiło, brałam leki a potem z koleżanką zalałyśmy się jak idiotki....wracałyśmy przez cmentarz,ryczałam na grobie pradziadka po którym mam zaledwie1wspomnienie,potem złapałam ją za rękę i biegłyśmy po nagrobkach.krzyczałam"MY jeszcze żyjemy rozumiesz?!"Faktycznie "triumf". Dziwne że się nie wywróciłyśmy bo te odstępy tylko latały przed oczami. Potem poszłam tak zalana do swojego chłopaka i kazałam mu żeby mi nalał wody do wanny...kręciło mi się w głowie i było mi tak wszystko jedno,że postanowiłam ze się zabiję. Znalazłam tylko 1golarke ale była tępa i po wielu próbach została tylko ranka. Za chwilę jakbym o tym zapomniała....Nigdy nie przeżyłam czegoś takiego,zupełnie jakbym była niepoczytalna. Pamiętam to..tak dobrze ale jakby przez wodę,jakbym to nie była ja. Nawet nie potrafię tego skomentować-tragedia czy komedia?? to błędne koło...gdy tak jęczę,narzekam,to tracę szacunek do siebie... podstawą jest by zaakceptować to jaka jestem..brrr.... -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Esther odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Czytam to o czym piszecie i jest mi tak głupio, jestem jeszcze głupią niedojrzałą smarkulą. która płacze nad losem zaśmieconej łąki i drży na myśl matury i wyjazdu z domu,od sadu za oknem, opuszczenia pokoju w który włożyłam całe serce...Jak ja się odnajdę w większym mieście, kiedy nawet w tym miasteczku idąc ulicą mam ochotę krzyczeć mijając tłumy....Głosy stają się irytującym szmerem jak w ulu i czuje się jak wariatka. Jak ja zdobędę zawód gdy przez ocenę potrafiłam płakać 20 min przerwy,bo chciałam dostać 5 a nie 4+,albo zapomniałam wiersza na scenie i szłam sama ulicą zasmarkana. Gdy patrzę na siebie z perspektywy czasu to myślę że jestem żałosna..Ale jak to COŚ mnie dopada to nie ma racjonalnych argumentów! Jestem w wieku córki Reny...To okropne czuć się jak egzaltowana smarkula. Tak jakby to co przeżywam nie było moje,jakby nie było mnie tylko balon pełen łez który pęka raz na jakiś czas przez drobnostkę która tylko przeważa szalę goryczy. Potem ucieczka w tabletkę, sen kojący,uciekam w tę ciemność,tylko wtedy jestem bezpieczna. Chcę być kimś,chcę spełniać swe marzenia,wyciągać dłoń po to co mi się należy....Czy przez swe słabości jestem skreślona...? -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Esther odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Przeczytałam właśnie odpowiedzi...i zrobiło mi sie jakoś tak ciepło na sercu...humor poprawił mi się-naprawdę! Było mi chwilami naprawdę ciężko...trudno to opisać,takie ciemne rejony w pamięci, zupełna niemoc, apatia. najgorsze było gdy nie miałam siły zwlec sie z łóżka, zaczęłam opuszczać szkołę, oceny zaczęły drastycznie się pogarszać. To był cios dla mych ambicji...Jednocześnie pojawiła się zupełna blokada umysłu.Teraz należę do "gorszych" uczniów, a szkoła mnie męczy. ta walka o o lepsze stopnie, wszyscy dookoła kombinują, starają się pokazać od najlepszej strony. Ja tak nie umiem i nie chcę. Jestem strasznie słaba i psychicznie i fizycznie Od dziecka mam zaburzenia snu. Początkowo to było lunatykowanie, potem napady lęku- budziły mnie koszmary i nie mogłam oddychać. Potem wiele lat bałam się spać sama. Noc tak mnie przerażała że często usypiałam dopiero gdy robiło się jasno. Jakiś czas temu to powróciło. Jednej nocy piszczałam na cały dom, obudziłam wszystkich a sama nic potem nie pamiętałam. Potem było jeszcze gorzej. Przestałam odróżniać jawy od snu-widziałam w swym pokoju jakieś straszne postaci które patrzyły na mnie,czasem pająk chodził po moim łóżku, krzyczałam i biegłam przed siebie. Skończyło się na bezsenności. Wtedy zaczęłam być bardzo osamotniona bo wyjechała moja mama, która była dla mnie zawsze ogromnym wsparciem...rozumiała mnie bo leczyła się z depresji. Ale gdy jej nie było to został pragmatyczny ojciec, który mówił "weź się w garść"itp. Opisał moje objawy znajomemu psychiatrze i przyniósł leki. Jakiś syrop i krople. Piłam ten syrop,oj, dużo by coś dało. Na krople sie oburzyłam bo w ulotce było napisane że to przeciw halucynacjom. Ale w tym roku stałam się histeryczką. Potrafiłam płakać z byle powodu, potem krzyczeć i znowu płakać...Rodzina mnie wspierała ale chwilami już nie mogli ze mną wytrzymać. mój chłopak nie raz wycierał mi nos, ale on miał problemy gdy zaczynałam krzyczeć na niego bez powodu. I poszłam do psychiatry. To był koszmar, było opóźnienie i czekałam na wizytę trzy godziny. Jakieś starsze panie patrzyły na mnie z ciekawością, jedna nawet stwierdziła "że dzisiaj młodzież ma łatwiej". byłam tam tylko raz. Biorę wciąż leki. Stopniowo większą dawkę. na początku to był koszmar....Lęki nasiliły się,miałam wrażenie że umrę w każdej chwili,mimo że chciałam umrzeć. potem jednak zaczęło być dobrze,tak jak jeszcze dawno temu gdy śmiałam się do bezdechu aż pokładałam się na chodniku... A teraz tylko wielki znak zapytania. Niby jest lepiej..ale tak pusto,chwilami jakbym była wyprana z uczuć. Paznokcie mam wciąż wygryzione do krwi, skorki tak wygryzam że już chyba w każdej książce i zeszycie mam smugi krwi...Boje się życia, czy dam radę? Chcę w to wierzyć ale tak naprawdę nie wiem co zrobię juro. nie wiem czego mogę się po sobie spodziewać... P.S Dziękuję katiiiii- jestem bardzo kameralna ale czasem chciałabym być młodą energiczna dziewczyna i Margoli-Przeczytałam co napisałaś i imponuje mi że mimo tylu przeciwności żyjesz po prosu żyjesz,trwasz mimo wichur...Nie wiem co przyniesie mi los,kobiety powinny być silne, zdaję sobie sprawę że jeszcze nie jedna zła rzecz może mnie spotkać bo jestem faktycznie młoda. Muszę zbierać silę w sobie, bo wiecznie ie będę mogla tylko liczyć na innych. -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Esther odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Myślałam że napisałam za dużo,ale potem dostrzegłam ze inni piszą więcej...trochę poczytałam.To dziwne-tyle osób ma takie problemy. To choroba wieku?...Mam nadzieję że ktoś odpowie, odezwie się do mnie...na co dzień czuje się niewidzialna....ech. -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Esther odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Liczę że komuś zechce się to przeczytać... Zastanawiam się,czy depresję da się wyleczyć na zawsze...Odkąd pamiętam byłam nadwrażliwa.Ok 5 roku malowałam jakieś makabryczne rysunki z księżniczkami spadającymi w przepaść o łzach jak groch. W wieku 7-8lat miałam prawdopodobnie nerwicę dziecięcą.Zawsze patrzyłam na dzieci dookoła z dystansem, byłam zahukana jak myszka i zarozumiała na zmianę...W wieku dojrzewania zbrzydłam do granic możliwości,często się zemnie śmiano z tego powodu. Wciąż postrzegam siebie jako to okropne pokraczne dziecko. Potem gimnazjum i od razu zaczęłam być nastolatką subkulturową. Wtedy zaczęły się te okropne stany depresyjne. Początkowo krótkie,zdarzały się nieczęsto...Potem coraz częstsze, potęgowane kryzysem rodzinnym. Jakieś małe samookaleczenia i fascynacja samobójstwem. Dziwne, bo wciąż był ten dystans jakbym była kimś patrzącym na swe życie.Mówiłam sobie że jestem w wieku adolescencji i to minie. Miesiąc temu skończyłam 18lat...Biorę leki od 4miesięcy. Anafranil i Cloranxen. Schudłam 4kg(ważę teraz42..) i żyję jak na trampolinie. Z zewnątrz oaza spokoju a w środku burza...Albo energia,zapał,dziwne wyczyny i bum...Znowu brak perspektyw. Nie wyobrażam sobie siebie bez depresji bo to jest duża część mej osobowości. Czy możliwe jest że stanę się innym człowiekiem??Dodatkowo dręczy mnie nerwica. Wiem że to prawie cały życiorys ale te odczucia zbierały we mnie dłuuugo. Niech ktoś dorosły jakoś mi coś doradzi. Wiele rzeczy pominęłam a i tak tyle napisałam...