Jak dobrze, że trafiłam na to forum... Zaczynałam myśleć, że wariuję, albo, że niedługo się przekręcę...U mnie wszystko zaczęło się jakiś czas temu. Dwa lata wstecz miałam bardzo ciężkie przeżycia psychiczne, które odcisnęły się na moim życiu. Od tamtych wydarzeń minęły dwa lata, jestem szczęsliwa, za kilka miesięcy wychodzę za mąż. Jednak osoba, która przed laty wyrządziła mi krzywdę jest wciaż w mojej głowie, a tamte straszne wydarzenia w mojej pamięci... Mało tego, wciąż szuka kontaktu ze mną. Mniej więcej rok temu zaczęły się u mnie duszności. Z początku myślałam, że to związane z upałami i nadciśnieniem, bo na tę dolegliwość akurat od lat choruję, ale to były inne ataki duszności... Tak, jakby ktoś mnie dusił, trzymał za gradło i uciskał klatkę piersiową. Brałam regularnie magnez i na jesieni mi przeszło. W zimie był względny spokój, od czasu do czasu miałam mrowienie ciała, które trwało kilka minut i odchodziło. Teraz zaczęło się na dobre.
Miesiąc temu wracałam ze sklepu. Niespodziewanie serce zaczęło mi walić, jak oszalałe, ręce zaczęły się trząśc, nogi odmawiały posłuszeństwa. Nie mogłam nawet utrzymać w ręce komórki. Byłam przerażona, myślałam, że mam zawał! Usiadłam na pobliskiej ławce, mówiąc sobie w myślach, że muszę głęboko oddychać.I oddychałam, choć na początku naprawdę było to trudne. Po jakimś kwadransie przeszło, natomiast zrobiło mi się zimno, pomimo pięknej, ciepłej pogody. Zbaglatelizowałam to, wzięłam magnez i było po sprawie.
Wczoraj wracałam z obuwniczego, uśmiechnięta, zadowolona, z nowymi sandałami. I nagle... Poczułam te same duszności, tyle, że bardzo nasilone, serce oszalało, zaczęlo walić, ręce tak mi latały, że nie byłam w stanie utrzymać tej reklamówki z butami. Niewiele myśląc weszłam do pobliskiej drogerii. Na szczęscie była kolejka. Stanęłam spokojnie i obserwowałam, jak mloda kobieta wybiera podkład. I nagle, zupełnie zwyczajnie zaczęłam się uspokajać. Strałam się oddychac głęboko i poczułam, jak wszytsko zaczyna wracać do normy. Kupiłam perfumy w drogerii jak miałam wcześniej zaplanowane i wyszłam na ulicę z powrotem. Dobrze, ze do domu miałam niedaleko... Tak się bałam iść tą ulicą! Tak się bałam ponownego ataku! Zdecydowałam, że muszę szukać pomocy.
Kochani , poradzcie mi, co mam robić, gdzie się najpierw udać. Czy to da się wyleczyć, czy całe życie będę skazana na tę chorobę?
Wciąż się boję, że to wróci...