Witam.
Będzie trochę długo, ale zależy mi na dokładnym opisie sytuacji.
Mój ojciec, l. 65, "zaliczył" w zeszłym roku epizod maniakalno-depresyjny, z
dwoma próbami S. Był hospitalizowany w Warszawie na Nowowiejskiej. Wykluczono
etiologię psychogenną, testy i badania wskazały na przyczyny organiczne - tata
kilka lat wcześniej przebył niezbyt rozległy udar mózgu, ale zachował po nim
dużą sprawność psychiczną i fizyczną.
W pierwszym rzucie ojciec dostał depakinę i pernazynę, nie pamiętam w tej
chwili dawek, ale były duże. Skutecznie go zglebowały, zniosły całkowicie
biegunowość zachowań. Ojciec był w stanie constans, ale niemal jak roślina -
wprawdzie w pełni zachował kontakt, myślenie, ale jak sam mówił, nie miał siły
i energii na nic. Najprostsze czynności szpitalne (mycie, golenie, posiłki)
wymagały od niego gigantycznej mobilizacji i walki.
Przy wypisie zachowano depakinę i pernazynę, dołożono mianserynę, a niedawno -
przy wizycie kontrolnej - fluoksetynę. Lekarz zalecił "normalną aktywność
życiową", no i tu pojawia się problem. Owej aktywności NIE MA. Zamiast lepiej,
ojciec psychicznie czuje się coraz gorzej, ma obniżony nastrój, nie robi w
zasadzie nic, najchętniej nie ruszałby się z łóżka. Nie przejawia żadnych
chęci kontaktu z otoczeniem. Mówi, że go to męczy, ale nie potrafi inaczej.
Opowiadał o tym lekarzowi w czasie comiesięcznych wizyt kontrolnych na
Nowowiejskiej, ale leki pozostały bez zmian - wciąż ten sam koński zestaw.
Niedługo minie rok od hospitalizacji. Pytanie: czy nie należałoby wypróbować
innego zestawu leków, skoro ten jest tak paraliżujący dla aktywności życiowej?
Konsultowałam się wstępnie z dwoma psychologami klinicznymi (nie psychiatrami)
i są nieco zdziwieni utrzymywaniem w warunkach domowych tej kombinacji leków.
Ponoć są to leki starej generacji. Umówiłam ojca na prywatną konsultację
psychiatryczną, ale to dopiero za 3 tygodnie.
Czy ktoś, kto ma pojęcie w temacie, mógłby mnie nieco oświecić/uspokoić?
Będę wdzięczna.
Dziękuję, Ewa