Skocz do zawartości
Nerwica.com

maneczka85

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez maneczka85

  1. Troszkę odbiegnę od tematu!! Krótko przedstawię swoją sytuację. Byłam z Chłopakiem dwa lata (znamy się lat 18cie, zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi)- wczoraj minęło 6miesiąc od kiedy mnie zostawił. Nigdy nikogo nie kochałam bardziej- wstawałam z myślą o wspólnej przyszłości, pracowałam, uczyłam się dla Niego, zasypiałam z myślą o Nim... i tak mijały dni. Niestety On miał jakiś problem, który ciężko było mi zrozumieć. Denerwowało mnie kiedy wciąż mówił, że jest zmęczony, na nic nie miał ochoty, nie chciał wychodzić z domu, coś obiecywał ale nie dotrzymywał słowa, nie mogłam na Niego liczyć w żadnej sprawie, słuchał ale nigdy ze mną nie dyskutował, mówiłam jak do ściany... wybuchałam, bo nie mogłam tego zrozumieć. Krzyczałam na Niego ale tak go kochałam, że zawsze przepraszałam- nawet wtedy kiedy to była Jego wina. Myślałam, myślałam... i doszłam do wniosku, że być może ma depresję. Powiedziałam mu, że powinien pójść do lekarza. Początkowo pomysł wyśmiewał, ale potem zaakceptował... poszedł na jedną wizytę, potem kolejną i kolejną- zdiagnozowana depresja.... Mieliśmy straszny spór, moje łzy Jego... porozmawialiśmy szczerze- powiedział, że potrzebuje mojej pomocy. Między nami zaczęło się dziać lepiej. Września ubiegłego roku nie zapomną do końca życia- czułam się tak niesamowicie kochaną i potrzebną jak nigdy. W październiku lekarz zapisał Mu tabletki. Od momentu, od kiedy zaczął je zażywać unikał mnie- przez cały miesiąc spotkaliśmy się może cztery razy (pomimo, że mieszkamy tylko ulicę od siebie). Wciąż mówił, że nie ma czasu... miał nowe wymówki a ja nie byłam tolerancyjna- krzyczałam wyzywałam, pytałam o co mu chodzi?, że ja nie chcę takiego związku, mówiłam żeby coś ze sobą zrobił, że ma się wziąć w garść bo sama sobie ze wszystkim nie poradzę. Zostawił mnie na początku listopada... powiedział, że to będzie najlepsza decyzja jaką podejmie w życiu i mam mu na to pozwolić... dodał, że kocha mnie ale nie tak mocno jak ja Jego... skończyło się. Po tym wydarzeniu trochę się 3małam, ale w grudniu wpadłam w dołek- nie miałam sił na nic, do wstania z łóżka mobilizowała mnie tylko praca, nic innego nie robiłam. W dzień się jakoś 3małam, udawałam silną ale po powrocie do domu płakałam po kilka godzin- tak było co dziennie, przez jakieś 4miesiące. Chciałam zasnąć i nigdy się nie obudzić- tak marzyłam, żeby przestać istnieć. Wybuchałam płaczem na przystankach, co 2 tyg, chodziłam do spowiedzi, ręce mi się trzęsły, dla zabicia czasu mogłam siedzieć w pracy 24h.. Spotykałam się od czasu rozstania z kilkoma mężczyznami ale w każdym szukam Jego. Od miesiąca nadrabiam to co zaniedbałam- kurs na prawo jazdy rozpoczęty w październiku, pracę magisterską, ostatni egzamin na studiach, kontakty ze znajomymi... ciężko było- bardzo ciężko. Po tej całej sytuacji kiedy On miał depresję, a potem ja wpadłam w taki straszny dołek (nie wiem czy to była depresja) widzę, jak nieświadomi jesteśmy co to za choroba. Tak bardzo chciałabym wszystko zmienić, tak obrócić, żeby wszystko wydarzyło się jeszcze raz, żebym mogła mu pomóc... widzę ile błędów zrobiłam i że nie byłam dla Niego dobrym wsparciem. Każdym słowem sprawiałam mu ból zamiast wspierać... Czy człowiek sam musi doświadczyć czegoś takiego żeby zrozumieć...? Spróbujcie wytłumaczyć, poczytajcie fora dla osób mających depresję i ich rodzin- może to ułatwi zrozumienie. Ja zrozumiałam za późno:(
×