Skocz do zawartości
Nerwica.com

DJMariusz

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez DJMariusz

  1. Witam serdecznie "nerwuski" . W końcu przyszedł ten czas, że i ja mogę, tak jak to uczynił Remigiusz, przekazać Wam trochę optymizmu i "zasadzić" przysłowiowego kopniaka w "psychikę". Mam na imię Mariusz - wiek 33 lata.Moja historia z nerwicą lękową zaczęła się niewinnie pod koniec Października 2008r. Złożyło się na to kilka zdarzeń, tak przynajmniej myślę, jeśli będzie zainteresowanie i pytania to mogę je opisać. Jak wyglądały objawy mojej nerwicy ??? - ataki lęku , przyspieszone bicia serca, spocone dłonie, codzienne rozwolnienie, brak apetytu, uczucie że za moment zemdleje bo puls skoczył do 150, każde strzyknięcie gdziekolwiek powodowało napływ myśli, że to może coś z żołądkiem innym razem, że to z wątrobą albo z jelitami. Nakręcało mnie to niesamowicie. Najgorsze chwile były niestety w pracy - ciągłe sprawdzanie pulsu i każdy jego skok powodowały, że nakręcałem się coraz bardziej, aż ogarniało mnie uczucie, że za chwilę zemdleje, z dzisiejszej perspektywy mogę pracę w tamtym okresie określić jako horror, oczywiście nie minęły mnie myśli o nowotworze. Bałem się wyjść na spacer, nawet ruszyć się z łóżka w nocy do łazienki bo zaraz miałem wrażenie, że puls mi skoczy. Rodzina widząc co się ze mną dzieje określiła mój stan jako nerwicowca. Po zapoznaniu się z lekturą kilku for internetowych dostałem olśnienia, objawy, które minie prześladowały faktycznie na to wskazywały. Udałem się więc do lekarza rodzinnego celem uzyskania jakiś pomocnych informacji. Zrobiłem pełną morfologie krwi + ob, pełne badanie poziomu hormonów tarczycy, EKG serca - wszystkie wyniki wyszły ok - dodatkowo wykonałem test na obecność bakterii helikobakter, który oczywiście wyszedł ok. Mój stan psychiczny poprawił się nieco ale nerwica jak atakowała tak atakowała. Leki jakie zacząłem brać to TRANXENE i jakiś na zmniejszenie pulsu, który zażywa moja mama. I tak po ok 2 tyg. tranxene zaczął działać - moje samopoczucie się poprawiło. Tranxenik rano i do pracy, życie powoli nabierało kolorów choć lekkie objawy nerwicy czasem atakowały ale w stopniu dużo mniejszym niż wcześniej. Z czasem zacząłem coraz więcej czytać i zgłębiać tajemnice nerwicy, dowiedziałem się o uzależnieniach i skutkach ubocznych leków. Dowartościowany tą wiedzą i pokrzepiony postem Remika - zacząłem stopniowo odstawiać Tranxenik - biorąc jedną tabletkę na 2 dni - nie wiedziałem, że wkrótce czeka mnie powrót do przeszłości. Koszmar powrócił i nerwica dała o sobie znać w całej swej podłości - całe szczęście ( a było to na początku lutego 2009 ), że wziąłem sobie zaległy urlop z poprzedniego roku. I tu następuje kulminacyjny punkt mojego, przydługiego i może nudnego postu - powiedziałem poprostu dość. Stop lekom - postanowiłem, że rozpocznę walkę sam ze sobą. Pierwszym krokiem jaki sobie dziś przypominam był wyjazd do sąsiedniego miasta, który z obawy że mogę dostać ataku wywoływał we mnie lęk - oczywiście pierwszy krok uczyniłem - pojechałem i nic oprócz strachu się nie stało. Zacząłem codziennie wychodzić na spacery po pracy - mimo osłabienia i kręcenia w głowie na przekór sobie stawiałem dzień w dzień krok za krokiem ku wolności - systematyczność i upór dały pozytywny efekt. Po spacerze oglądałem masowo seriale komediowe - wszystko na stronach ogólnie dostępnych na internecie. Minął luty a ja sam nie poznawałem siebie - były jakieś lekkie ataki ale brałem sobie persen 3 razy dziennie - i to on chyba działał na psychikę pozytywnie. Zaczął się marzec - spacery nadal były moim codziennym sprzymierzeńcem - odrzuciłem wszystkie leki, nie patrzyłem na pogodę - poprostu wychodziłem z domu i szedłem w zaparte. Moja nerwica zaczęła ze mną przegrywać. Cóż więcej mógłbym napisać Hmmmm - walka z samym sobą, upór, robienie wszystkiego na przekór dały to na co czekałem. Teraz jest kwiecień od początku miesiąca prowadzę prace porządkowe wokół domu, nie spaceruje już bo robota w ogrodzie pochłania moją energię :-). Pozytyw ???? Nerwica przegrała - to był mój cel, mój wróg, którego za wszelką cenę chciałem się pozbyć. Nie byłem u psychiatry ani u psychologa - nie zaliczyłem żadnej terapii - sam podjąłem walkę. Co mogę Wam jeszcze moi kochani napisać ??? - w lipcu biorę ślub - to jest też mój cel życiowy - założyłem sobie, że do tego dnia nerwica stanie się przeszłością. Nie sądziłem, że pokonam ją na kilka miesięcy wcześniej :-). Jestem optymistą, na dzień dzisiejszy wolny od jakichkolwiek lęków, praca wróciła do normy i codzienne stresy z nią związane nie robią na dzień dzisiejszy na mnie żadnego wrażenia, życie wróciło do norm z przed feralnego października. Trochę się rozpisałem - ale miałem ochotę przekazać Wam coś optymistycznego - coś co przeżyłem całkiem niedawno sam. Wiele ta przygoda z nerwicą mnie nauczyła - pozwoliła zrozumieć tych, których ta "dolegliwość" dopadła - nigdy bym nie przypuszczał, że to może tak się objawiać. Kochani zacznijcie walczyć o wolność od tego "paskudztwa" również samemu, naprawdę warto !!! Jeśli ktoś chciałby porozmawiać na GG albo Skype chętnie udzielę jakiś wskazówek i podam nicka zainteresowanym ze Skype i nr GG. Mam nadzieję, że mój przypadek może kogoś z Was zmotywować do podjęcia walki czego wam z całego serca życzę. Nie karzę Wam odstawiać leków bo wiem sam jaka ulgę one przynoszą - ja podjąłem walkę "wręcz" odstawiłem je i stanąłem oko w oko mimo, że moja psychika wcale nie jest mocna - sporo przeżyłem już w tym moim krótkim życiu. Serdecznie Was Pozdrawiam Mariusz P.
×