Dzieki za odpowiedzi. Musze powiedziec, ze przez te kilka dni duzo sie zmienilo. Pewnego dnia, zobaczylem taki korytarz w jednym biurowcu i pomyslalem sobie "To jest zycie. Takie same drzwi, a w nich ludzie - chigiena, jedzenie, praca, dom, jedzenie, chigiena, sen, itd" I mialem strasznie zly humor. Dzien pozniej, bylem sobie na spacerze i pomyslalem "Ja sie chyba za duzo przejmuje tym, ze ludzie sa nienormalni a nie ciesze sie ztego, ze ja jestem inny". I od tego czasu mam swietny humor. A apropo dziewczyny, to zdalem sobie sprawe z tego, ze w duzej mierze przez nia czulem sie jak sie czulem, bo to ona powtarzala mi ciagle, ze cos ze mna jest nietak i ze zle zyje. A ja nie chce dziennie o 7:00 podbijac kartki w fabryce azbestu zeby potem wrocic do domu i powiedziec "O kurcze...telewizor, ale fajnie." i isc spac a na drugi dzien to samo. Jezeli z czasem, poczuje, ze praca jest mi potrzebna to wtedy nad nia pomysle. Nie mam zamiaru pracowac dlatego, ze wszyscy to robia. Ja sie nie rozwijam? A jaki rozwoj da mi praca? Pieniadze? Co w takim razie, jezeli wygralbym w totka tyle kasy, ze wystarczylo by mi do konca zycia. Wyszlo by na to samo w zasadzie. Nie wiem jakos "rozwoj" kojazy mi sie z czyms...nie wiem z czym ale napewno z niczym tak plytkim jak praca. Dlaczego mam dziewczyne? W zasadzie dzis sie okarze czy jeszcze mam czy nie, ale jakos marnie to widze. Moze po prawie 5 latach to juz przyzwyczajenie...
Ps; Naprawde bardzo wdzieczny jestem, ze ktos odpisal. Bo tak przy pisaniu moge wiecej mysli zebrac i jakos sie dokladniej wyrazic. Dzieki :)
Pozdrawiam