Skocz do zawartości
Nerwica.com

Malo111

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Malo111

  1. Witajcie. Mam bardzo duży problem, który postaram opisać się w dość krótki sposób. Mam 29 lat, a moja Partnerka 23. Znamy się od 2 lat i mamy bardzo burzliwy, a wręcz można by powiedzieć bardzo toksyczny związek. Zostałem przez nią porzucony przez ten okres 4 razy. Zawsze to ja wyciągałem rękę aby to naprawić i postarać się dogadać, mimo to z jej strony były gry aby zobaczyć czy aby napewno mi zależy. Spławianie mnie, pokazywanie od razu po rozstaniu, że już ma duże zaplecze potencjalnych kandydatów na partnerów, którzy mocno się nią interesują. Jestem od długiego czasu na psychoterapii, głównie przez moje dzieciństwo i dwa nieudane związki. Kilkukrotnie moja terapeutka radziła mi abym namówił partnerkę na terapię ze względu na jej raniące mnie zachowania. Według niej terapia to pic na wode, bujda na resorach i wyłudzanie pieniędzy od ludzi. Wybraliśmy się terapie par, na której również usłyszała to od terapuetki, że powinna sie mocno przyjrzeć niektórym zachowaniom, itp. Na co wyszła stamtąd oburzona i powiedziala, że nie zgadza się z tą terapeutką i ona w sobie żadnego problemu nie widzi. Nie jedno krotnie usłyszałem od niej, że jestem nienormalny, że księżniczkuje i mi się nie da nic powiedzieć. Nie czuje od niej żadnego wsparcia w codziennych obowiązkach - wszystko jest na mojej głowie. Ja częściej gotuje, sprzątam, robie pranie, wszystkie usterki które się pojawiają sam naprawiam. Naprawiam jej samochód, wyremontowałem z jej ojcem lokal w którym pracuje, a ja wciąż czuje sie nie wystarczający. Miesiąc temu dowiedzieliśmy się, że jest w ciąży co na początku przyjąłem ze stoickim spokojem. Im dalej w las tym bardziej zacząłem się zastanawiać nad naszą przyszłością patrząc na to co sie działo do tej pory. Nie wiem jakim cudem antykoncepcja zawiodła ale kiedy jej pilnowałem to dostawałem teksty, że jak ja mogę ją z tym kontrolować i że nie patrze na nią poważnie (sama nie chciała mieć dziecka) Na co ja odpowiadałem, że właśnie podchodzę do tematu odpowiedzialnie, ze wzgledu ze oboje nie chcemy miec na razie dziecka, a poza tym - nie mozemy sie dogadac. Rozważaliśmy aborcje za granicą lub postaranie się dwa razy mocniej aby postarac sie bardziej popracowac nad naszym zwiazkiem. Niestety jest co raz gorzej, w okresie przedswiątecznym gdzie miałem bardzo dużo pracy nie dostałem żadnego wsparcia w zakresie prezentów dla bliskich, przygotowaniu mi ubran na swieta czy cos w tym stylu. A dostałem wzbudzanie poczucia winy bo boli ją gardlo, a to na pewno przeze bo uchylilem okno na dwie minuty podczas robienia sobie kolacji gdy ona miala mokrą głowe. Dostałem kontrolę (sprawdzała mój telefon bez mojej wiedzy), karanie ciszą, a na rozmowę o tym, że jest mi ciezko i brakuje mi jej partnerskiego wsparcia - usłyszałem, że jestem nienormalny i godzinę przed wigilią usłyszałem, że ona jedzie do swoich rodziców. Była głośna kłótnia gdzie oczywiście usłyszałem, że to wszystko moja wina. Przekroczyła ta sytuacja już po raz ostatni moje wszelkie granice i niewidzę szansy na to, żeby dało się to naprawić. Dzisiaj dostałem wiadomość, że ona tego dziecka nie chce i nie będzie wychowywała go sama, co wiąże sie z zabiegiem za granicą. Ja już sam nie wiem co jest lepsze. Boje się o nią, boje się teź troche o siebie. Gdyby miała urodzić to na pewno nie będziemy razem, a perspektywa tego jak bardzo drzemy ze sobą koty i nie możemy sie dogadać - jest dla mnie karą na całe życe. Nie wiem co mam robić, brakuje mi już sił. Pomoocy !
×