Skocz do zawartości
Nerwica.com

NerwowyWiewiór

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia NerwowyWiewiór

  1. NerwowyWiewiór

    Cześć i czołem

    Witam wszystkich w podobnej sytuacji do mojej Mam prawie 40 lat i z zaburzeniami różnego typu zmagam się od dzieciństwa. Postanowiłem się zarejestrować na forum, bo już od jakiegoś czasu nie mam na nic siły. Nie chcę tu opisywać całego życia, ale myśle że na początek zapodam wam dłuższą historię obejmująca kilka ostatnich lat i doświadczeń z bagna w które wpadłem. Będzie to zapewne dość długi post... Tak jak pisałem zaburzenia mam już od dzieciństwa. Rodzice często się ze sobą kłócili, ojciec sporo pił, ale bez żadnej agresji, natomiast spowodowało to u mnie syndrom DDA i mocno wpłyneło na dalsze życie. Generalnie z czasem zacząłem sobie z tym radzić i jakoś przebrnąłem okres nastoletni poznając świetnych ludzi i mało bywając w domu. Na studiach poznałem dziewczyne, później znalazłem pracę i jakoś to wszystko zaczęło się układać. Z dziewczyną byłem ~~9 lat, bardzo fajny czas, kilka lat mieszkaliśmy razem, niestety przy zderzeniu z rutyną życia codziennego i dorosłym życiem okazało się że ją to 'nudzi' i postanowiła odejść. Był to dla mnie tak gigantyczny szok, coś czego zupełnie się nie spodziewałem, że przez kilka dni nic nie jadłem, chodziłem w swetrze w środku lata bo było mi non stop zimno. Oczywiście przyśpieszony puls, myśli samobójcze itp. Trzymała mnie przy życiu tak naprawdę praca i troche rodzice. Po około roku zacząłem czuć się lepiej, wydawało mi się że będzie ok, zacząłem snuć plany na przyszłość, chodziłem na siłownie, chociaż byłem wtedy mocno wychudzony i wymęczony. I tutaj zaczęło się robić ciekawie... Po kilku miesiącach względnej normalności zacząłem mieć pojedyncze napady lękowe w zupełnie różnych sytuacjach. Jechałem gdzieś samochodem, przejechałem skrzyżowanie na żółtym i nie mogłem przestać o tym myśleć, zacząłem sobie wkręcać że dostane mandat za to i byłem tym po prostu przerażony. Przeczytałem newsa o tym że gdzieś tam wykryto ptasią grypę w kurczakach i zacząłem obsesyjnie uważać żeby mięso nie pochlapało mi rąk i blatu, myłem dokładnie zlew po każdej takiej operacji z obsesyjnym lękiem że zaraz będę chory. Zaznaczam że przez całe życie nigdy tak się nie zachowywałem. Z czasem doszło do tego że byłem już non stop zalękniony, było mi ciągle zimno, miałem arytmiczne bicie serca, budziłem się w środku nocy i wkręcałem sobie że mam raka, albo 500 innych chorób, szukałem po necie co mi jest. Po wypiciu kawy miałem taki odlot jakbym wypił ich 20 na raz. Oczywiście udałem się do lekarza, który po pierwszych badaniach nie stwierdził absolutnie nic. Ponieważ mam pracę siedzącą, a miałem też lekkie bóle kręgosłupa zalecił fizjoterapie. Byłem wtedy wrakiem człowieka, czułem lęk dosłownie cały czas. Po kilku wizytach u fizjoterapeuty poczułem się lepiej, zacząłem drążyć ten temat, bo mogłem już w końcu troche racjonalnie myśleć. Zacząłem codziennie wykonywać ćwiczenia, głównie na kręgosłup lędźwiowy i dziś, po mniej więcej pół roku poprawa jest nieprawdopodobna. Miewam nawroty głównie po długotrwałym siedzeniu lub też gdy podniosę coś ciężkiego w nieodpowiedni sposób, ale zaczynam czuć się w końcu jak człowiek. Wiem jak to brzmi, ale uważam że u mnie główną przyczyną jest kręgosłup. Siedze dzisiaj sam, tak samo jak już od kilku lat zresztą i pomyślałem że może ta historia komuś pomoże. Moje plecy bolą lekko, jakieś pieczenie, sztywność, prąd, coś na co nie zwróciłem uwagi przez ponad rok. Oczywiście w najgorszym czasie próbowałem też różnego rodzaju medytacji, uwalniania emocji czy np. spacerów, u mnie to była chwilowa pomoc tak naprawdę. Kręgosłup nie jest jednak winien absolutnie wszystkiemu złu mojego życia... Jestem teraz w trudnej sytuacji, dostałem jakiś czas temu wypowiedzenie z powodu 'restrukturyzacji', czuje sie fatalnie, nie tak jak rok temu, ale jest to kolejny cios i to jeszcze akurat w trakcie zmagania się z nerwicą. Narazie tyle i tak wyszło dłuuugo
×