Witam wszystkich hipohondryków! jestem tu nowa :)U mnie zaczęło się wszystko w marcu tego roku, po ciężkiej stresującej sesji, wszystko zaliczałam i nawet z dobrymi wynikami. Po miesiącu od sesji miałam tydzień z życia wyjęty. Osłabienie że nawet ręką nie dało się ruszyć, poczucie lęku w środku w organiźmie, bulgotanie w żołądku, duszności, ucisk w klatce piersiowej i w płucach takie skurcze... jakby ktos trzymał w dłoniach moje płuca i ściskał jak gąbkę, kołatanie serca które powodowało hiperwentylacje że ciężko było mi wyrównać oddech a wręcz problem z wzięciem oddechu. Serce chciało wyskoczyć a ja nie byłam w stanie się ruszyć ani nic powiedzieć bo bym zwymiotowała. Do tego robiło mi się jakby zimno i dostawałam dreszczy i drgawek, trzęsłam się. Wydawało mi się, że zaraz odpłynę, umrę lub coś w tym stylu. Wyniki badań przeróżnych były bardzo dobre, nic nie wykazały. Raz po takim ataku wylądowałam na ostrym dyżurze to cisnienie miałam 90 na 150, i atak wypłukał mi cały potas i magnez z organizmu. Musieli mi uzupełnić i dostałam na raz dwie kroplówki elektrolitów, potasu i magnezu.
Boję się tych ataków, boję się o zdrowie moje i mojej rodziny. Nie wiem jak sobie z nimi radzic jak czuje ze cos jest nie tak biorę lek przepisany przez mojego internistę xanax - uspokajający, nawet pomaga ale nie chcę się faszerowac lekami. Czy ktoś miał lub ma podobne objawy jak ja?? Proszę o jakąś radę co zrobić już mam dość chcę być tak jak dawniej uśmiechnięta i ciesząca się życiem a nie wiecznie analizuję i zamartwiam się zdrowiem moim i bliskich.
Pozdrawiam