Mam problem z zazdrością. Chciałbym sobie z tym poradzić, ale nie potrafię, bo to emocje.
Choć moja sytuacja bytowo-materialna jest bardzo dobra, nie potrafię cieszyć się z sukcesów innych. Chyba nigdy nie potrafiłem. Coś, co dla innych jest naturalne, u mnie nie występuje. Chodzi tu głównie o osoby, które znam i są mi bliskie (znajomi, przyjaciele). Sukcesy osób obcych są mi obojętne.
Przykładowo: gdy dowiem się, że znajomy dostał podwyżkę i super pensje, większość ludzi się ucieszy. Ja w duchu będę wolał, by siodło mu się przeciętnie, a na pewno nie lepiej ode mnie. I znowu - ja wiem, jak powinno być i teoretycznie mogę wmówić sobie, że się cieszę. Ale w duchu będę tłumił emocje i robił coś wbrew sobie. Chciałbym cieszyć się normalnie, jak inni, ale nie umiem. Co mogę zrobić?
Dobry znajomy ostatnio pojechał na fajną wycieczkę. I tu też nie potrafię się cieszyć. Mimo że byłem na podobnej, a jednocześnie zjeździłem więcej świata niż on, zazdroszczę mu i wolałbym, aby jednak nie jechał. Nie wiem, dlaczego tak mam.
Gdy nie miałem dziecka, nie potrafiłem się cieszyć, gdy ktoś że ze znajomych mówił, że będzie miał. Jednocześnie swoje dzieci porównuje z innymi i przez to żywię niechęć do innych dzieci. Chodzi o dzieci znajomych, bo obce są mi obojętne i uważam często wręcz za słodkie.
Nawet irytuje mnie, gdy w dzieciach znajomych dostrzegam podobieństwo do znajomych. Jakaś taka irracjonalna zazdrość, niechęć, nie rozumiem.
Z czego to może wynikać? Jak tam zwalczyć? Ja wiem, że mogę sobie powiedzieć "Fajnie, że im się udało" albo "zmienić nastawienie", ale to tak nie działa, no w takim wypadku będzie to wbrew sobie, czyli udawane, nienaturalne, a prawdziwe emocje będą tłumione.
Co zrobić? Z czego to może wynikać? Ja naprawdę nie jestem frustratem czy nieudacznikiem, więc tym bardziej powinienem chyba cieszyć się z sukcesów innych, skoro sam nie mam źle. Ale nie potrafię.
Dziękuję za pomoc.