Hej.
Chciałabym się podzielić z Wami tym, co siedzi mi w głowie.
Mam obecnie 29 lat. W przeszłości, miałam epizody depresji, anhedonii, w skrócie jestem człowiekiem wysokowrażliwym, z dosyć niską samooceną. Przechodziłam kryzysy miłosne, rodzinne, do niedawna zastanawiałam się - kim chcę być, jak pokierować życiem. Mam problem z poczuciem bycia niewystarczającym, co wzięło się z dzieciństwa, a przełożyło się na dorosłe życie.
Walczyłam ze sobą, pracowałam, skończyłam po trudach studia, mieszkam sama, po trudnym, toksycznym związku weszłam w następne relacje, niestety też nieudane.
Dziś, nie wychodzi mi z głowy myśl, że już "przeżyłam swoje życie". Kiedy widzę dookoła znajomych, którzy np poważnie chorują, a mają rodzinę, mam poczucie, że chciałabym im oddać swoje, bo ich jest więcej warte.
Wiem, że to źle nie doceniać swojego, lecz ja nie wierzę, że ktoś się jeszcze we mnie zakocha, że uda mi się założyć rodzinę, moje życie jest takie "puste".
Mam znajomych, przyjaciół z którymi rozmawiam, ale czuję, że na nic nie zasługuję. Ostatni facet, z którym byłam, przestał się ze mną spotykać, zerwał ze mną kontakt, co jeszcze bardziej mnie dobiło i zastanawiam się dlaczego?
Mam wyrzuty sumienia, że moi rodzice czasem pomagają mi finansowo, bo po co? Skoro mogą sobie coś sprawić, a mną i tak nie warto się przejmować.
Czy to są normalne myśli? Czuliście coś podobnego? Czy mogą to być znów objawy depresji?
Po prostu czuję, że moje życie to pustka