Zacznę od tego, że jestem w ponad 3 letnim związku, który uważam za bardzo dobry, pełen wsparcia i miłości. Jednak coś co przeszkadza mi i mojemu partnerowi to moje podejście do członowe jego rodziny. Na początku poznawania wszystkich było naprawdę świetnie, każdy był miły i w moich oczach na prawdę dalwali się lubić. Problemy zaczęły się około półtorej roku temu. Jego siostra była w długoletnim związku, który zakończył jej partner z powodu innej kobiety. Mój chłopak jako wspaniały brat wspierał ją, był przy niej (dodam że dziewczyna miała w tamtej chwili 28 lat, ja obecnie mam 20 mój chlopak 22) ja rozumiałam to, że zabierał ją na nasze randki, do kina itd. W pewnym momencie zaczęło mnie to irytować i złościć, bo musiałam się nim ciągle dzielić i nie mogliśmy być 5 minut sami bo wszędzie zabierał ją. Przez to jej obecność strasznie źle zaczęła mi się kojarzyć i gdy tylko o niej usłyszałam zaczęłam się złościć i denerwować. W późniejszym czasie wprowadził się do niej i pracował razem z nią. Kiedy przyjeżdżałam do niej do mieszkania i oni pracowali (Maja prace zdalną) słyszałam że kiedy mój chłopak czegoś dla niej nie zrobił to ona wypominała mu że załatwiła mu prace, że on mieszka u niej, że może w każdej chwili wrócić do mamy itd. Takie odżywki były na porządku dziennym. Kolejna rzecz wywołująca u mnie złość jest taka, że jeżeli mój chłopak jedzie do swojej mamy sam jedzie na 2 3 godziny tak jak mówi mi wcześniej. Natomiast jeśli jedzie z nią nie wraca nawet i po 5 ( mimo że jesteśmy umówieni), zawsze on kieruje, zawsze jeżdżą jego samochodem, ona pije i ma wszystko gdzieś, dodam że ma już partnera, który czesto jeździ tam razem z nimi i też nie kieruje, nigdy tez jego siostra nie zaproponuje że to ona nas zabierze gdzieś, czy na obiad czy gdziekolwiek, że ona pokieruje i pojedziemy jej samochodem. Mój chłopak pomagał jej przy remontach(nawet jak jej partner był w domu, to on musiał specjalnie jechać i założyć jej karnisz co jest dla mnie osobiście żałosne) nie usłyszał ani razu dziękuję czy jakiejkolwiek wdzięczności, tylko wypominanie. Ta sama złość dotyka mnie gdy tylko usłyszę coś o jego mamie, kobiecie która przy każdej okazji go wykorzystuje. Sam jeden zrobił jej generalny remont domu, dal na to pieniądze i zamiast grama wdzięczności, czy pomocy przy naszej przeprowadzce usłyszał że jest leniwy, nie ma zniego pożytku, jest beznadziejny i wiecznie jak zwykle nie ma czasu żeby pomóc. Chłopak pracuje 14 godzin dziennie żeby dobrze nam się żyło A ona opowiada takie rzeczy o własnym dziecku. Przez to że słyszę i widzę tylko te źle rzeczy wypowiadane przez jego najbliższych nie mam ochoty ani o nich słyszeć ani z nimi przebywać, jednak wiem że jeżeli chce być z nim muszę mieć też styczność z nimi. Ja na prawdę chce pozbyć się tej niekontrolowanej złości i złych emocji.