Dzień dobry, przeszłam z fluoksetyny (Seronil) na tianeptynę (Coaxil) ze względu na występujące w coraz większej ilości skutki uboczne fluoksetyny (skutki zdrowotne i psychiczne - między innymi zaczęłam łączyć lek z alkoholem dla uspokojenia i poprawy nastroju, zaczynałam mieć "doły" i całkowity brak zainteresowania emocjonalnego i seksualnego partnerem, do czego doszły wyrzuty sumienia i niska samoocena, stąd ucieczka w mix). Brałam 20 mg rano i 10 mg popołudniu. Zalecenie psychiatry. Odstawiłam lek po 1.5 roku po konsultacji z lekarzem. Kazał odstawić w kilka dni. Zmniejszając dawkę. Zrobiłam chyba to za szybko. 2 dni 10 mg. 2 dni 5 mg. Nie wiem czy nie wpadłam w syndrom odstawienia. I zaczęłam brać Coaxil. Kończę 3 tydzień. Jestem rozdrażniona,nawet wściekła i wszystko. Budzę się z bólem głowy. Najchętniej bym spała. Brak zainteresowania partnerem nadal (mimo,że czuję,że go kocham i ranię). Do tego często mi się płakać chce. Wspomnę jeszcze,że mam dużo na głowie. Odpowiedzialna praca, 10-letni syn pod opieką (ojciec weekendy co 2 tygodnie),pies i kot, mieszkanie plus dom partnera 200 km od miejsca zamieszkania. Więc "na dwa fronty". Psycholog powiedziała,że mam się uzbroić w cierpliwość,aż lek zadziała. Wizyty kontrolna u psychiatry w przyszłym tygodniu. Ale mam dość sama siebie. To nie jestem ja... Jakieś rady? Ktoś przez to przebrnął?